Mowa oczywiście o programie Artemis (Artemida), czyli powtórnym Locie na Księżyc, od wielu lat prowadzonym przez NASA i jej podwykonawców kosztem wielu mld |$. Pierwszy testowy lot miał sie odbyć parę dni temu, ale na skutek technicznych kłopotów w jednym z silników odłożono go na wrzesień.
Przypomnę tylko, że Artemidę wraz z lądownikiem Orion budują wspólnie czołowe amerykańskie koncerny lotniczo-kosmiczne Boeing i Lockheed, dla ułatwienia wykorzystując pozostałe silniki główne z programu Wahadłowców wraz z bocznymi na paliwo stałe. Pozornie sprawa wydaje się być prosta, w końcu najtrudniejsza część każdej rakiety, czyli silniki są od dawna gotowe, inżynierowie ich obsługujący nadal pracują po 10 latach w zawodzie, a w budowie dużych kadłubów rakiet typu Atlas czy Tytan oba koncerny zjadły zęby. Przy swoich zasobach i doświadczeniu mogą werbować absolutną światową czołówkę inżynierów i menedżerów, zaś dzięki wieloletniej współpracy mają pełne poparcie NASA i władz państwowych.
Inaczej mówiąc, zapewniono maksymalnie dobre warunki dla powodzenia programu, tymczasem stał się wręcz wzorcowym przykładem ciężkiego kryzysu rozkładającego dotychczasowy model funkcjonowania nie tylko amerykańskiego, ale wręcz światowego przemysłu kosmicznego. Koszty rosną niebotycznie, terminy sa odkładane już na lata, a nie miesiące, zaś bezradność kierownictwa dorównuje tylko błędom inżynierów i innych wykonawców. Identyczny obraz widzimy przy drugim programie, czyli budowie przez Boeinga załogowej kapsuły dla lotów na MKS zwanej Starliner. Podczas gdy konkurencyjny Dragon od dawna obsługuje MKS, debiut Starlinera stale jest odkładany z powodu kłopotów technicznych.
Jasne jest, że kierownictwu i załodze NASA i koncernów nie możemy zarzucić lekceważenia obowiązków, wręcz przeciwnie. Teraz gdy pojawił się tak groźny rywal w postaci Muskowego SpaceX, muszą przykładać wszystkie siły dla powodzenia tych programów. Co więc się dzieje? Jedynym według mnie wytłumaczeniem jest biurokratyczne bagno, w które wpada praktycznie każda wielka organizacja po przekroczeniu pewnej granicy swojej wielkości. Bagno, które wymusza popełnianie błędów, tłamszenie ludzkiej inicjatywy i powszechną utratę sprawności danej organizacji, czy to państwowej, czy nominalnie prywatnej. Niestety alternatywą biurokracji jest coraz większy chaos i wręcz anarchia. Jak na razie jedynym znanym mi człowiekiem, który potrafi kierować wielkimi firmami, unikając pułapki biurokracji jest Elon Musk i w tym kryje się jedna z głównych przyczyn jego sukcesów.
Musk zaproponował drugi wariant programu powrotu na Księżyc po pół wieku przestoju (co nawiasem mówiąc, nie przyśniło się żadnemu z pisarzy SF ze “złotego wieku fantastyki” w najbardziej pijanym śnie), z wykorzystaniem budowanego właśnie Starshipa. Starship po dodatkowym zatankowaniu na ziemskiej orbicie ma wylądować bezpośrednio na Księżycu, zostawić tam kilkunastu astronautów i kilkadziesiąt ton wyposażenia dla budowy Bazy, po czym powrócić na orbitę ziemską, aby po powtórnym zatankowaniu wylądować na stanowisku startowym. A przy tym koszt jednego lotu powinien być wielokrotnie niższy od Artemidy. Starship czeka w Boca Chica na zezwolenie na pierwszy testowy start na orbitę, odkładane przez władze pod głupimi pretekstami, a faktycznie aby zapewnić pierwszeństwo testowemu startowi Artemidy.
Właściwie dla wszystkich interesujących się lotami kosmicznymi jest oczywiste, iż wprowadzenie do eksploatacji Starshipa, czyli pierwszego w dziejach statku kosmicznego w pełni wielokrotnego użytku natychmiast wyśle do lamusa (lub muzeum przy dozie szczęścia) wszelkie Artemidy i inne jednorazowe rakiety. Mało kto wątpi też w powodzenie jego projektu, w końcu na orbicie lata już ponad 3 tys. satelitów Starlinka, a Falcony 9 lądują z powrotem z precyzją szwajcarskiego zegarka. Dlaczego więc niewątpliwie wybitni fachowcy w NASA i wielkich koncernach usilnie udają pełną ślepotę i nadal przepychają na siłę z góry poroniony a przy tym wściekle drogi projekt ?
Popularne wyjaśnienie głosi, iż chodzi o banalne dojenie budżetu przez wczepionych w stołki biurokratów bez oglądania się na interesy kraju i dalszej rywalizacji z Chinami, w tym w Kosmosie. Jako niepoprawny optymista mam trochę inne tłumaczenie, które zakłada, iż oprócz powodów osobistych zarządzający amerykańskim programem kosmicznym chcą utrzymać w gotowości załogi agencji i firm pracujących dla NASA w oczekiwaniu na start Starshipa za pomocą dużego i trudnego projektu Księżycowego. Dopiero po sprawdzeniu Starshipa w Realu reszta amerykańskiego przemysłu przyłączy się do realizacji inicjatywy SpaceX, zapominając o Artemidzie.
No cóż, być może jestem zbyt naiwny, a na pewno proces konsolidacji wspólnego kosmicznego Konsorcjum nie będzie ani łatwy, ani szybki, aż tak jeszcze nie odleciałem 🙂 . Niemniej sądzę, że obserwowanie procesu ewentualnej organizacji takiego Konsorcjum może być równie wciągające dla kogoś rozumiejącego podteksty, co oglądanie powtórnego lądowania na Księżycu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS