Chyba po raz pierwszy w życiu chciałbym się pomylić. Dlatego, że nie wierzę, iż Legia Warszawa w III rundzie eliminacji Ligi Mistrzów przejdzie Dinamo Zagrzeb. Oczywiście, bardzo bym chciał, aby mistrzowie Polski jak walec przejechali się po rywalach, ale tym razem rozum bierze u mnie górę nad sercem. No, bo na czym opierać optymizm przed pierwszym, środowym starciem na Bałkanach?
Legia w pierwszych dwóch kolejkach Ekstraklasy zagrała mocno średnio. Delikatnie mówiąc… Wygrała z Wisłą Płock 1:0 i w sobotę skompromitowała się w pojedynku z ligowym beniaminkiem – Radomiakiem, któremu uległa 1:3, kończąc mecz w dziewiątkę, bo czerwone kartki za uderzenia rywali otrzymali Filip Mladenović i Josue. Ktoś powie, że Dinamo w rozgrywkach krajowych też nie zachwyca. Drużyna Damira Krznara z trzech meczów wygrała tylko jeden, w ostatniej kolejce remisując z Rijeką 3:3. O ile strata trzech bramek mogła się zdarzyć, to pozwolenie, by rywale trzykrotnie wpakowali piłkę do siatki w jednej połowie, już nie. To mocno wkurzyło fanów Dinama, bo zdarzyło się tej drużynie po raz pierwszy od ćwierćwiecza.
Czytaj także:
Nieprzewidywalni legioniści
Z jednej strony napastnicy Mislav Orsić, Bruno Petković i Mario Gavranović. Wyceniany na minimum 15 milionów euro bramkarz Dominik Livaković i genialny środkowy pomocnik Lovro Majer. Z drugiej fałszujący jak głuchy muzyk Bartosz Ślisz, nieprzewidywalny w swoim zachowaniu i niebezpieczny (tak dla przeciwników, jak i swoich) jak odbezpieczony granat Mladenović oraz zwrotny jak Batory w porcie Tomas Pekhart. Cała drużyna Legii jest warta tyle co jeden Livaković.
Nie ma się co czarować. Wszystko przemawia za Chorwatami, którzy w ostatnich czternastu latach tylko raz nie grali w fazie grupowej europejskich pucharów. Co roku sprzedają zawodników za grube miliony euro ( teraz za 18 „baniek do RB Lipsk odszedł obrońca Josko Gvardiol), a w poprzedniej edycji Ligi Europy wyeliminowali Tottenham Londyn, przy okazji zwalniając trenera tego klubu Jose Mourinho.
Jakie atuty Legii?
W czym zatem upatrywać choćby minimalnych szans Legii? Jak wierzyć, że w Zagrzebiu mistrzowie Polski nie dostaną takich batów, jakie w 1995 roku, też w eliminacjach Champions League, spuścił im Hajduk Split (porażka 0:4)?
Największym atutem ekipy z Łazienkowskiej jest… jej trener. Cenię Czesława Michniewicza za to, że ma pomysł, wizję tego jak powinien grać jego zespół, a przede wszystkim złote myśli umie wprowadzić w życie i dostosować taktykę do zawodników, a nie odwrotnie. Poza tym, Michniewicz jest przeambitny i ciągle głodny sukcesów. On gra nie tylko o wielką kasę dla klubu ( za sam awans do fazy grupowej LM UEFA zapłaci ponad 15 mln euro), ale i o swoją przyszłość. Jest tajemnicą Poliszynela, że pan Czesław nie należy do ulubieńców właściciela Legii Dariusza Mioduskiego i ten mimo sukcesów trenera (mistrzostwo Polski i wywalczony już awans do grupy Ligi Konferencji), chętnie by go zluzował. A poza tym, co jest znacznie istotniejsze, jeśli szkoleniowiec z Gdyni wprowadzi CWKS do ligi Mistrzów, to jego następnym miejscem pracy mogłaby być już tylko reprezentacja Polski.
Niedobrze, kiedy rozsądek zabija romantyczną wiarę w to co niemożliwe. Ale łudzę się, że skoro człowiek omylnym jest, to i ja błądzę nie wierząc w Legię, a warszawianie zaskoczą nas wszystkich świetną grą w dwumeczu z mistrzem Chorwacji. Oklepią ich i awansują do IV decydującej rundy eliminacji najważniejszych z europejskich rozgrywek klubowych. Oby…
Piotr Dobrowolski
Polecamy:
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS