Adam Rapacki: – Po pierwsze w Warszawie zgromadzono gigantyczne siły policyjne. To były tysiące policjantów sprowadzone z całego kraju. Widać, że były to działania przygotowane koncepcyjnie i zmieniające dotychczasową taktykę podejścia do zgromadzeń kobiet. Te duże siły były ściągnięte zapewne po to, żeby masowo legitymować ludzi. W ślad za tym pójdą działania represyjne – kierowanie wniosków do sanepidu, do sądu o ukaranie za udział w nielegalnym zgromadzeniu. Tego należy się spodziewać jako kontynuacji środowych działań. Widać więc, że nastąpiło zaostrzenie taktyki policji w stosunku do protestujących kobiet. Również otoczenie tłumu na placu było efektem taktyki skierowanej na to, żeby legitymować uczestników i kierować potem wnioski do sądów. To taktyka na zniechęcenie uczestników zgromadzenia, wystraszenie ich, uwikłanie w postępowanie karne i wynika raczej z dyspozycji politycznej niż z pomysłu samej policji.
Czytaj też: Młodzi naprawdę chcą obalić ten rząd. Są wściekli i zdeterminowani
Czy policja powinna wprowadzać w tłum nieumundurowanych funkcjonariuszy w przypadku takich demonstracji jak ta na Placu Powstańców Warszawy?
– Udział policjantów po cywilnemu, działających na zapleczu tłumu to rzecz niezwykle ryzykowna. Tego typu taktykę stosuje się, kiedy spodziewamy się działań agresywnych, działań stanowiących zagrożenie dla życia i zdrowia innych ludzi czy niszczenia mienia. Na niektórych materiałach – bo muszę zaznaczyć, że nie byłem na miejscu i sprawę znam tylko z przekazów medialnych i nagrań, które są jednak wycinkiem całości – widać, że policjanci po cywilnemu są wyposażeni w pałki teleskopowe, co by wskazywało, że są to ludzie z pododdziałów antyterrorystycznych. Te pałki są bardzo niebezpiecznym środkiem przymusu, można nimi złamać rękę czy nogę. Pododdział antyterrorystyczny wykorzystuje się raczej, gdy mamy do czynienia z niebezpiecznym, agresywnym tłumem przygotowanym do walki z policją. Mam duże wątpliwości, czy wysyłanie takiego ogniwa wobec protestu kobiet nie jest nadmiarowe, nieadekwatne do zagrożenia.
A użycie gazu pieprzowego?
– To też jest środek przymusu, który powinien być stosowany, gdy tłum jest agresywny, atakuje policję, a nie wobec pokojowej manifestacji. Środki przygotowane przez policję były takie, jakby spodziewano się konfliktu z niebezpiecznym tłumem. Rozumiałbym to, gdyby po drugiej stronie były jakieś bojówki narodowo-faszystowskie przygotowane do konfrontacji z policją, bo takie grupy się do konfrontacji przygotowują, są zaprawieni w bojach i idą na zgromadzenie, żeby bić się z policją. Strajk kobiet nie jest zgromadzeniem, który by wymuszał takie drastyczne środki.
Zobacz również: Gaz, policjanci atakujący tłum i zatrzymania. „Pan Kaczyński nakazał pacyfikację naszej demonstracji”
Czy oznakowanie tych nieumundurowanych funkcjonariuszy było prawidłowe? Na niektórych zdjęciach widać, że funkcjonariusze po cywilnemu mają na ramionach fluorescencyjne opaski z napisem „policja”.
– No tak, ale zakładają je w ostatnim momencie, kiedy przystępują do zatrzymania, do jakichś oficjalny działań. Wcześniej, gdy działają w tłumie, są bez opasek. I wtedy jest jeszcze jedno ryzyko: ci funkcjonariusze prawdopodobnie są wyposażeni w broń ostrą. Gdyby doszło do przepychanek między nimi a tłumem, bo przecież uczestnicy zgromadzenia nie wiedzą, że mają do czynienia z policją i mogą domniemywać, że to jacyś prowokatorzy, mogłoby to eskalować do użycia broni, chociażby w obronie osobistej policjantów. Tak wyposażony policjant wprowadzony w tłum i działający na zapleczu tłumu może spowodować zachowania, które wyrwą się spod kontroli. Wtedy może dojść do rozlewu krwi i do nieszczęścia.
Czy policja powinna wprowadzać w tłum nieumundurowanych funkcjonariuszy w przypadku takich demonstracji jak strajk kobiet na Placu Powstańców Warszawy?
– Prawdopodobnie pomysł był taki, że będą zatrzymywać agresywne osoby. Ale nie sądzę, żeby takie osoby w ogóle tam były, więc o cel trzeba by było zapytać tych, którzy podjęli taką decyzję. Policjantów po cywilnemu powinno się wykorzystywać do zatrzymywania prowokatorów, którzy mogą zagrozić zdrowiu, życiu, mieniu.
Powiedział pan, że taktyka policji wydaje się wynikać z politycznej decyzji o zaostrzeniu kursu wobec protestujących. Ci z kolei głośno podnoszą, że policjant ma prawo odmówić wykonania rozkazu. Myśli pan, że faktycznie były do tego przesłanki?
– Policjant może odmówić wykonania rozkazu, jeśli prowadziłoby to do popełnienia przez niego przestępstwa. Tutaj nie ma się co spodziewać takiego zachowania pododdziałów. Jednak zgromadzenia są w tej chwili zabronione ze względu na pandemię. Policja realizując działania związane z porządkiem prawnym, musi przestrzegać prawa. Trudno się spodziewać masowej odmowy udziału w zabezpieczeniu takiego wydarzenia jak protest. To raczej pobożne oczekiwania zgromadzonych, ale realia są takie, że policja egzekwuje prawo i nie ma specjalnego wyjścia.
Jak porówna pan zachowanie policji 18 listopada z tym z 11.11, kiedy doszło do marszu narodowców?
– Były mniej więcej takie same. Chociaż 11 listopada nastąpiły dopiero, kiedy pojawił się atak narodowców na policję. Na Placu Powstańców Warszawy nie było agresywnego ataku w stosunku do policji. Działania policji są porównywalne, tylko że inny był tłum. W strajku kobiet mamy do czynienia z tłumem pokojowym, w dużej części radosnym, niosącym na kartonach humorystyczne hasła. Tam część zgromadzonego tłumu jest nastawiona agresywnie w stosunku do policji i do wszystkich osób, które mają inne poglądy niż oni. Tam użycie policjantów po cywilnemu, którzy identyfikują zagrożenia czy zatrzymują prowokatorów ma sens. W przypadku strajku kobiet trudno się tego sensu dopatrzeć.
Rzecznicy policji twierdzą, że w obu przypadkach działania funkcjonariuszy były prawidłowe.
– Elementy, o których mówiłem, wskazują, że nie do końca tak było. Przewymiarowanie sił, użycie oddziałów antyterrorystycznych po cywilnemu działających w pokojowym tłumie. Mam spore wątpliwości, czy zasadne było wykorzystanie pałek teleskopowych. To trzeba analizować. Dobrze, żeby to robił ktoś niezależny wobec sporu politycznego i wobec samych uczestników, tylko jakaś obiektywna instytucja. Mógłby nią być na przykład Rzecznik Praw Obywatelskich, póki jest niezależny.
Czytaj też: Uzbrojony policjant po cywilnemu w tłumie broniącym Margot. „To karygodne!”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS