Stworzone przez młodzież tory w lesie między obwodnicą a osiedlem Piastów nieformalnie od prawie 20 lat służyło do treningów kolarstwa grawitacyjnego. Nadleśnictwo Kędzierzyn ze względów bezpieczeństwa usunęło wszystkie górki, młodzież nie ukrywa rozgoryczenia i nie rozumie tej decyzji.
W naszym mieście jest wielu miłośników kolarstwa grawitacyjnego, którzy od lat trenują w lesie sąsiadującym z osiedlem Piastów. Prawie dwadzieścia lat temu młodzi ludzie z Kędzierzyna-Koźla sami stworzyli tam górki, tory pod dirt jumping, pumptrack (tor łączący jazdę jednośladem i wszechstronny trening). Dirt jumping to dyscyplina rowerowa, która polega na wykonywaniu skoków i różnych ewolucji w powietrzu na specjalnie przygotowanym torze z zastosowaniem rowerów BMX lub MTB.
Kilka dni temu Nadleśnictwo Kędzierzyn, właściciele terenu, na którym młodzież stworzyła sobie tory do jazdy, zrównało górki z ziemią. Spotkało się to z ogromnym żalem i niezrozumieniem ćwiczącej tam od lat młodzieży.
– Nadal nie mogę uwierzyć, że dirty (dwa elementy składające się wybicia i lądowania – red.) zniknęły. Ilości przerzuconych łopat ziemi, spędzonego tam czasu, kontuzji, przełamywania swoich słabości, więzi kumpelskich i potu nie sposób zliczyć. Myślałem, że jeszcze trochę i będę mógł choćby na małe górki zabrać tam córkę. Gdzieś z tyłu głowy zawsze miałem obawę, że komuś się to nie spodoba, że kopiemy w lesie. Tor nie był przecież żadnym tajemnym miejscem, znajdował się przy głównych ścieżkach, po których kręci się sporo osób. Jednak miejscówka istniała tak długo, że przyzwyczaiłem się, że będzie tam zawsze. Mega budujące było to, jak widziałem kolejne ekipy jeżdżące tam i budujące nowe hopy (górki do kolarstwa grawitacyjnego – red.) lub poprawiające te już istniejące. Szkoda, że nadleśnictwo nie poinformowało, jakie mają plany i dlaczego. Niewykluczone, że i tak nie zmieniło by to decyzji, ale może nie było by takiego kwasu. Może mają jakieś plany wobec tego kawałka lasu, a z naszą społecznością po prostu nikt się nie liczył – mówi Paweł Budziar, jedna z osób, która przed laty budowała leśny tor.
– Wszyscy jesteśmy rozgoryczeni, bo prawie 20-letnia miejscówka miała już status kultowej. Kilka pokoleń rowerowych zajawkowiczów się na niej wychowało. A praca, jaką w utrzymanie musieliśmy włożyć, na pewno budowała charakter, bo bez ciężkiego sprzętu łatwo nie było. Dużo świetnych chwil z kumplami wiąże się z tym miejscem. Nigdy nie było żadnego kwasu. Zawsze wszyscy byli uprzejmi dla spacerowiczów, działkowiczów, osób starszych, niejednokrotnie zaciekawionych naszymi wyczynami. Teraz ta prawie dwudziestoletnia praca została zaorana w jeden dzień. Przez brak takiej infrastruktury w promieniu 100 kilometrów młodzi tracą swoją szansę na rozwijanie pasji. Na pewno będziemy celować w to, żeby Nadleśnictwo pozwoliło na użytkowanie tego lub innego terenu – dodaje Maciek Baran.
Jak podkreślają miłośnicy kolarstwa grawitacyjnego, na torze trenowało wielu zawodników osiągających sukcesy sportowe nawet na poziomie Pucharu Polski. Zaznaczają, że ten tor pomógł wielu młodym ludziom wyjść z nałogów, bo kolarstwo stało się ich celem i pasją. Uważają, że to dotkliwy cios w pasje młodych ludzi w Kędzierzynie-Koźlu, którzy teraz, w dobie pandemii, stracili swój cel. Utworzony przez miasto skatepark nie spełnia ich wymogów, nie mają alternatywnego miejsca na treningi.
Nadleśnictwo Kędzierzyn swoje działania wyjaśnia kwestiami bezpieczeństwa.
– Ten tor był tam kilkanaście lat, lecz nie miał takiej formy jak obecnie. Trasa pierwotnie służyła jedynie do szybszej jazdy, jednak została zmodernizowana w taki sposób, że stała się bardzo niebezpieczna dla korzystających z niej dzieci i młodzieży. Powstały nasypy 3-4 metrowe, generalnie z materiałów odpadowych. Zanim zdecydowaliśmy się wszystko usunąć, co było bardzo trudną decyzją, szukaliśmy kogoś do rozmowy. Nikt się z nami nie chciał skontaktować, przejąć na siebie prawnej odpowiedzialności za ewentualne mogące się zdarzyć przy tego typu sporcie wypadki. Mając na względzie bezpieczeństwo uczestników tych torów, szczególnie dzieci i młodzieży niepełnoletniej, musieliśmy je usunąć. Młodzież skakała na wysokość kilku metrów, pomiędzy drzewami, i robiła figury akrobatyczne. Póki górki były małe, nie było takiego zagrożenia życia, ale teraz musimy chronić młodzież, rozumiejąc również ich potrzebę uprawiania tego sportu, nie chcemy odpowiadać prawnie w przypadku ewentualnego wypadku. To właśnie nadleśnictwo zostanie pociągnięte do odpowiedzialności, jako właściciel gruntu, na którym powstały urządzenia, gdy dojdzie do tragedii. Dla mnie te konstrukcje były przerażające, ich stan techniczny fatalny, opierały się na spróchniałych belkach, materace zabezpieczające przed uderzeniem o drzewo pochodziły z domowych zapleczy. Dodam również górki, że ciągle były rozbudowywane w kierunku podniesienia ekstremalności przejazdów – mówi Paweł Hajduk, nadleśniczy Nadleśnictwa Kędzierzyn.
Dodatkowo nadleśnictwo podnosi kwestię przyrodniczą, która według nich była kolejnym powodem do usunięcia nielegalnego toru.
– Rozkopywanie gruntu w celu pozyskania ziemi, niszczenie ściółki leśnej, wykopywanie w gruncie korytarzy, podkopywanie korzeni drzew czy zaśmiecanie lasu też nie było fajne. Osoby tam trenujące poszły już naprawdę w ekstremalny sport, który jest bardzo niebezpieczny. W przypadku wypadku, tam jest problem z dojazdem karetki. Rozumiem frustrację młodzieży, doceniam ich zaangażowanie, ale ja patrzę obiektywnie i widzę realne niebezpieczeństwo grożące nawet śmiercią. Nadleśnictwo odbierało również sygnały od zaniepokojonych mieszkańców rozwojem sytuacji i brakiem reakcji z naszej strony na pojawiające się niebezpieczeństwo dla ich dzieci – podkreśla nadleśniczy.
Paweł Hajduk zaznacza, że nadleśnictwo może podjąć dialog z podmiotem, który ewentualnie jest w stanie wziąć na siebie odpowiedzialność za to, co może wydarzyć się na torze.
– Próbowałem rozmawiać z tą młodzieżą, ale problem jest w tym, że nie tworzą oni jakiegoś podmiotu, który w ich imieniu mógł prowadzić z nami dialog. Chcemy mieć partnera do rozmowy. Jeśli powstanie na przykład stowarzyszenie, my, jako nadleśnictwo wesprzemy je, pomożemy zarówno na drodze administracyjnej, jak również prawnej, jednak wszystko musi mieć swoje normy. Niemniej jednak nie zrobię nic, co będzie narażało młodzież na niebezpieczeństwo. Zapraszamy do rozmów, jesteśmy otwarci na konsultacje i dialog, ale musimy mieć z kim rozmawiać. Nawiązaliśmy nawet kontakt z fundacją spoza miasta, ale uprawianie sportów ekstremalnych i ewentualne następstwa, są trudne do okiełznania, temat upadł. Nadmieniam, że w mieście jest wybudowany niedawno skatepark, gdzie można bezpiecznie trenować. Nie chcemy robić nikomu na złość, ale musieliśmy zareagować, gdy zaczynało się robić naprawdę niebezpiecznie dla młodzieży korzystającej z tej formy sportu – dodaje.
Młodzi ludzie nie zamierzają odpuścić tematu, będą szukali sposobu na to, aby w mieście powstało miejsce, w którym legalnie będą mogli kontynuować uprawianie kolarstwa grawitacyjnego, pasji bez której już nie potrafią żyć.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS