Sebastian Łupak: Jak dobrze znał pan Wiktora Batera?
Bogusław Chrabota: Byliśmy chyba dobrymi kolegami. Zdarzało nam się nawet jeździć razem nawet na wakacje. Był miłym, czarującym swoim miękkim głosem człowiekiem, który przy tym nie do końca umiał ukryć swój osobisty dramat. Rozmawialiśmy często do późna o Rosji. On często wtedy ironizował, a ja się wściekałem, bo dla nas obu Rosja miała osobiste znaczenie. Dla mnie jako horrendum, które kocha się i nienawidzi, a dla niego żywioł, który trzeba poznać, by zrozumieć na jakim świecie żyjemy.
A jakim był dziennikarzem?
Był człowiekiem odważnym, a dziennikarstwo rozumiał przede wszystkim jako wyzwanie i pasję. Buntował się przeciw rzemieślniczemu pojmowaniu zawodu. To był dla niego miecz, którym się mierzył ze smokami fascynacji i strachu, ciekawości i obsesji.
Ostatnie miesiące jego życia to z jednej strony szukanie stałej pracy, a z drugiej szukanie opieki lekarskiej.
Choroba utrudniała mu życie, nie potrafił się utrzymać w jednym miejscu. Żałuję, że tak mało zostawił po sobie literatury. Kiedy był ostatnio w literalnych czterech literach, postanowił zacząć pisać. Dałem mu miejsce w ”Rzeczpospolitej”. Niestety, niewiele tego było. Po pobycie w szpitalu był w świetnej formie, umówiliśmy się na kilka tekstów, napisał jeden. Czekałem na następne, nie doczekałem się…
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS