A A+ A++

Jarzęby, klony, lipy, wiązy i grusze – razem ponad 700 drzew zostało posadzonych nad Wartą 5 listopada. Społecznicy z Leśnej Przychodni zastanawiają się jednak, czy nie lepiej byłoby po prostu nie wycinać tych drzew, które tam wcześniej rosły.

Do sadzenia lasu kieszonkowego miasto zapraszało do pomocy wszystkich chętnych poznaniaków na teren przy ul. Piastowskiej, naprzeciwko wybiegu dla psów, który powstał na początku tego roku.

– Na ochotników będzie czekał niezbędny sprzęt, a samo sadzenie poprzedzi krótki instruktaż – wyjaśniała Klaudia Beker, rzeczniczka prasowa Zarządu Zieleni Miejskiej. – Na powierzchni 250 metrów kwadratowych mieszkańcy Poznania posadzą jarzęba pospolitego, klona pospolitego, lipę drobnolistną, wiąza pospolitego i gruszę. Oprócz tego pojawią się graby pospolite, jabłoń dzika i cis pospolity. Z krzewów pojawią się trzmieliny europejskie, dereń świdwa oraz kalina koralowa. Las kieszonkowy będzie tworzyć ponad 700 sadzonek drzew i krzewów. Rośliny będą wzrastać w gęstym zadrzewieniu, tworząc unikalny mikroklimat w miejskiej przestrzeni. Lasek miejski wpłynie na zwiększenie bioróżnorodności oraz na retencję wód deszczowych.

W akcji przewidziano również walor edukacyjny: dzieci mogły wziąć udział w warsztatach tworzenia hoteli dla owadów, dostały też słodkie upominki, a mieszkańcy otrzymali 100 sadzonek sosny zwyczajnej oraz sosny wejmutki.

Jednak społecznicy z Leśnej Pracowni zwrócili uwagę, że walor edukacyjny byłby znacznie bardziej przekonujący, gdyby… w tym samym miejscu wcześniej nie wycięto drzew.
„Obok miejsca, w którym ma być stworzony ten miniaturowy, „naturalny” skansen, wycięto wiosną bujną, siedliskową zieleń nieurządzoną (zrobiono goły wybieg dla psów dla mieszkańców sąsiedniego ekskluzywnego osiedla)” – wyliczają społecznicy. – „Kawałek dalej, nad rzeką wycięto wcześniej kilkadziesiąt okazałych wierzb i topoli (w relikcie prawdziwego, a nie kieszonkowego, nadrzecznego lasu topolowo-wierzbowego), a w zeszłym roku także zespół szuwaru nadrzecznego, wierzby trójpręcikowe, purpurowe, likwidując przy okazji gniazda ptaków i owadów, siedliska płazów, gadów, małych ssaków”.

Wychodzi więc na to, że wycięto drzewa, żeby… posadzić drzewa. I to za spore pieniądze, bo sadzonki 700 drzew to niemały koszt, a organizacja sadzenia, warsztaty i upominki dla sadzących też przecież kosztują.

Podziel się:
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSkazany za rzucanie kamieniami w milicję. Jest kasacja od wyroku z 1982 r.
Następny artykułMOSiR już szykuje szkółkę łyżwiarską, start 19 listopada. Zapisy trwają