Ingrid Carlberg, „Nobel. Wybuchowy pacyfista”, Wydawnictwo Poznańskie
Nobel, Alfred Nobel, to od ponad stu lat jedno z nazwisk najbardziej znanych na świecie. O nim samym jednak nie wiemy wiele – każdy powie tylko, że jest wynalazcą dynamitu. Ale wynalazca dynamitu, który ustanowił nagrodę dla tego, kto „najbardziej przyczynił się do braterstwa między narodami oraz do znoszenia lub ograniczenia istniejących armii”? Tak to właśnie napisał w swoim testamencie.
To jeden z paradoksów jego życia: od najmłodszych lat miał poglądy pacyfistyczne, a jednocześnie powiedział kiedyś, że „od początku było dla niego jasne, że poświęci swoje życie materiałom wybuchowymi”.
Tym się bowiem zajmował jego ojciec i tak wychował synów, że raczej trudno im było nie przejąć po nim przedsiębiorstwa i laboratorium.
Czy Nobel cierpiał z tego powodu? Tego możemy się tylko domyślać, ale z pewnością cierpiał dlatego, że nie mógł się poświęcić literaturze. Przez całe życie pisał wiersze, zaczynał powieści, ale był zbyt nieśmiały, by przedstawić coś z tego wydawnictwom. Może to i lepiej, bo kiedy wreszcie pod koniec życia własnym sumptem wydał książkę, nikt się nią nie zainteresował, a gdy umarł spadkobiercy zarządzili jej zniszczenie (poza trzema egzemplarzami), by nie rzucała cienia na wielkie nazwisko.
Jeśli zaś chodzi o materiały wybuchowe, to jako utalentowany wynalazca (nie skończył żadnej uczelni i nie miał więc dyplomu inżyniera) przez całe życie z sukcesami je udoskonalał, i zawsze twierdził, że miały służyć pracom górniczym i inżynieryjnym. Ale też kontynuował zapoczątkowaną przez ojca produkcję min morskich, więc przecież musiał wiedzieć, do czego ma służyć proch bezdymny, nad jakim też długo pracował. No i nie ma co ukrywać: literackie ambicje ambicjami, ale podstawą gigantycznej fortuny, którą zgromadził, były materiały wybuchowe.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS