Dr hab. Justyna Włodarczyk: Oczywiście.
A człowieka?
– Tak. I dobrze obrazuje to przykład psa. Wielu naukowców spiera się co do jego uczuć wobec nas. Część z nich uważa, że psia miłość wykształciła przez tysiące lat umiejętność reagowania na ludzkie sygnały. Inaczej uważa Clive Wynne, badacz zwierzęcego zachowania i autor książki „Pies jest miłością”. Według niego nasza relacja z psem nie staje się wyjątkowa dlatego, że wykazuje on większą inteligencję niż inne zwierzęta. Albo że jego zachowanie bywa bardziej modyfikowalne. Powodem wyjątkowości jest radość. Psy szczerze cieszą się, że mogą z nami być. Na tej podstawie możemy bezpiecznie mówić o uczuciach między człowiekiem a zwierzętami.
Problem jednak w tym, że często źle interpretujemy ich sygnały. Że coś może być oznaką miłości, choć wcale nią nie jest. Te skojarzenia podsuwa nam otoczka kulturowa. Przez nią wyobrażamy sobie, jak zwierzę powinno reagować w konkretnych sytuacjach. Skoro oglądaliśmy „Lassie”, uważamy, że każdy zagubiony pies wróci z miłości do opiekunów. Ale to tylko fantazja. Ten film nie pokazuje, jak kochają nas zwierzęta. Tylko jak bardzo chcemy wierzyć w ich miłość. Co więcej, nigdy nie jesteśmy w stanie powiedzieć, co na pewno czują. Potrafimy za to oszacować, kiedy będą miały z nami dobre życie.
I od czego ono zależy?
– Od tego, czy zaspokajamy potrzeby zwierząt. Czyli: jedzenie, ruch, kontakty społeczne. Ale nie możemy przy tym pozwalać na realizację ich wszystkich pragnień. Jeśli mój pies uwielbia ganiać w lesie za sarnami, mam mu w tym nie przeszkadzać? Przecież wystraszy bezbronne zwierzę, a ja przy okazji złamię zakaz spacerowania po lesie z psem bez smyczy. Dlatego w każdej miłości ważna jest sfera negocjacji. W tym przypadku warto zastanowić się, jak zapewnić zwierzęciu podstawowe potrzeby, nie odbierając ich innym.
Dziadek mojego znajomego hodował świnię na szynkę. Łasiła się do niego jak pies. Dostała imię Wojtek. Gdy przyszło do ubicia, dziadek nie umiał tego zrobić.
– Coraz częściej postrzegamy zwierzęta, nie tylko psy i koty, jako partnerów w życiu. Nie zabijamy ich, bo mamy z nimi relacje. Ze świnką, którą zamierzamy zjeść, celowo nie pozwalamy sobie na wolność emocji.
Proszę zobaczyć, że rodzice często kupują dzieciom zwierzęta nietypowe. Choćby króliczka. Maluchy wiążą się z nim uczuciowo, przez co nie będą chciały go potem widzieć na talerzu. To trochę strategia wykorzystywana przez rodziców wegan albo wegetarian.
Ale zarówno u dorosłych, jak i u dzieci występuje jedna rzecz, która decyduje o dobrej relacji ze zwierzęciem. Chodzi o przyjemność bycia razem. Czasem jednak jej nie mamy. Bo zwierzę jest skrzywdzone i boi się. Woli przesiadywać w kącie. A to nie spełnia oczekiwań niektórych opiekunów. I je oddają.
Zobacz więcej: Sekret długiego życia? Przyjaciele. Dowiodły tego badania na szympansach
Chwila, przecież miłość wymaga zaufania. Tego nie buduje się z dnia na dzień.
– Oczywiście. Wystarczy spojrzeć na naszą przyjemność z relacji z psem albo kotem. Gdy wracamy do domu, psy mogą nawet posikać się z radości. Koty z kolei nic nie robią. I wcale nie oznacza to, że nas nie kochają. Psy są bardziej ekspresyjne i to nas kręci. Nie widzę nic złego w przyjemności z tej relacji. Dzięki niej przywiązujemy się do zwierzęcia. I zmniejsza się ryzyko, że je skrzywdzimy.
Ale niestety na miłość do zwierząt patrzymy jak na miłość między ludźmi. To nie to samo uczucie. Jest inne, ale nie gorsze. Jeśli kochamy konia czy psa, dominujemy w tej relacji, wyznaczamy jej warunki. Przecież to nie zwierzę za nas odpowiada, tylko my za nie. W związku z tym trzeba tę miłość mądrze rozgryźć. Bo nieraz tak obdarzamy nią zwierzęta, że potrafimy je „zadusić”. A nadmiar podobnych uczuć nie zawsze jest dla nich korzystny. I mówię tu o malowaniu pazurów, ubieraniu w kombinezony czy czapeczki.
Teraz śledzę sytuację, która rozwija się w mojej podwarszawskiej miejscowości. Niegdyś była wiejska, dziś jest bardziej miejska, bo stała się sypialnią Warszawy. Dwanaście lat temu wielu mieszkańców miało tutaj kundelki biegające po ulicach. Obecnie ich jednak nie widzę. Bo albo zostałyby zgarnięte przez hycla, albo przejechane przez samochód.
Z tego schematu wyłamuje się jednak pewna rodzina. Ma beagle’a, którego wypuszcza luzem. Co jakiś czas na forum miejscowości pojawia się pytanie, czy nie uciekł komuś pies. „Nie, nie – odpowiadają właściciele – to nasz pieszczoch. Jest szczęśliwy, gdy biega bez smyczy. Nie chcemy go ograniczać”. Mieszkańcy odpowiadają, że jeżdżą samochody. Że w końcu pieszczoch skończy na poboczu przejechany przez ciężarówkę. Rodzina na to: „Będzie więc miał krótkie, ale szczęśliwe życie”. Zderzają się tutaj dwie różne koncepcje dobrego życia.
Co ciekawe, wolność psów razi nas bardziej niż wolność kotów. Na moim przedmieściu koty chadzają jeszcze swoimi drogami. Jednak zatwardziali kociarze nie wydają już ich do adopcji, jeśli przyszły właściciel zamierza wypuszczać je z domu i nie osiatkować balkonu. Ekolodzy z kolei alarmują, że koty potrafią powodować szkody w populacji ptaków.
Przejawem naszej miłości do zwierząt jest też tulenie ich.
– Pojawił się ostatnio artykuł badawczy o reakcjach psów na przytulanie. Wnioskując z ich zachowania, stwierdzono, że co najmniej połowa nie lubi tej czynności. A my ściskamy je, bo teksty naszej kultury mówią nam, że psy kochają ludzki dotyk. Wskutek tego nie patrzymy na nie jak na jednostki. Kierujemy się oczekiwaniami. Wyciągamy wnioski jedynie na podstawie gatunku. I robi się kłopot. Bo każdy pies jest inny. Nie tylko w obrębie rasy, ale nawet rodzeństwa.
Przy okazji proszę zobaczyć: czy w naszej relacji z psem jest miejsce na to, że go nie pokochamy? Przecież idziemy do schroniska albo hodowców, bierzemy zwierzę i chcemy żyć z nim zgodnie. A co, jeśli będzie miało inny charakter niż nasz? Z doświadczenia wiem, że jedni spróbują wtedy dostosować się do psa. Drudzy będą woleli go oddać. Bo lepiej dopasuje się do innej osoby i jej stylu życia. Dobrzy hodowcy dobierają szczeniaki tak, aby ich charaktery pasowały do osobowości opiekuna. Nawet w schroniskach istnieją teraz grupy wolontariuszy, którzy starają się jak najlepiej dopasować psa i jego nową rodzinę. Jeśli im to nie wychodzi, przyjmują zwroty. I szukają odpowiedniejszego domu.
Ja jestem w tej pierwszej grupie. Miałam kiedyś psa, którego nie w pełni pokochałam. Mimo to żył ze mną piętnaście lat. Starałam się z nim pracować, ale miał trudny charakter, ta relacja nigdy nie była bajką o Lassie. Był spokrewniony z innymi psami, z którymi dzieliłam życie, ale jako jedyny wyróżniał się tak silnym charakterem. I nie, nie miał żadnej traumy. Po prostu gdy czegoś chciał, robił to i trudno było go powstrzymać.
I jak dbać o taką relację?
– Niektórzy badacze sugerują, że warto sporządzić listę dziesięciu rzeczy sprawiających zwierzęciu przyjemność. Potem powinniśmy się zastanowić, który z punktów jesteśmy mu w stanie zapewnić, a który nie; co moglibyśmy zrobić, a czego nie chcemy. Powiedzmy, że czyjś pies lubi węszyć na spacerze. Ale nie może, bo jego opiekun się spieszy. Jaki więc problem wydłużyć przechadzki o kilka minut? Przecież opiekun nie wywróciłby tym swojego życia. A proszę mi wierzyć, znam ludzi, którzy z miłości do zwierzęcia przemeblowywali własną codzienność. Aż zastanawiałam się, czy ich zachowanie ma sens. Wśród nich jest m.in. osoba, która rzuciła pracę, bo jej pies miał lęk separacyjny.
A pandemia wpłynęła na nasze relacje ze zwierzętami?
– Zacieśniła je. Możemy lepiej poznać własnego kota czy psa, bo częściej siedzimy w domu. Przyglądamy się ich zwyczajom. Dostrzegamy cechy osobowości, których wcześniej nie widzieliśmy. Mało tego, przez koronawirusa zwiększyło się nasze zapotrzebowanie na zwierzęta. Szczególnie na psy. Ludzie, którzy zawsze zastanawiali się nad ich przygarnięciem, teraz decydują się na adopcję.
Zobacz też: Uczulenie na pupila. Zwierzęta i alergicy
Z tego powodu w schronisku w Starym Sączu aż zabrakło psów.
– Owszem, popyt rośnie. Ale wraz z nim zwiększają się wymagania stawiane nowym właścicielom. Skoro niektóre fundacje i schroniska mogą w nich przebierać, przeprowadzają rozmowy przez Skype’a. Z kolei część hodowców psów rasowych zwiększyła cenę szczeniąt nawet dwukrotnie w porównaniu z poprzednim rokiem.
Moi znajomi z Wielkiej Brytanii badają w ramach projektu nasz stosunek do psa w czasie pandemii. Jeszcze nie mają wyników, ale widzą od razu, że poświęcamy mu więcej czasu. Częściej wychodzimy z nim na spacery. Dostrzegalne było to również w Hiszpanii, szczególnie w Barcelonie, gdy wprowadzono tam twardy lockdown. Wówczas pozwolono wychodzić na zewnątrz jedynie ze zwierzęciem. I co się stało? Gdy jedna rodzina z bloku miała psa, wyprowadzali go wszyscy mieszkańcy.
A może tu nie chodzi o miłość, tylko zatuszowanie samotności?
– Przyznam, że zawsze mam z tym kłopot przy moich badaniach. Bo jeśli mówimy o zwierzętach, to często jak o czymś zastępczym. My, badacze, nie chcemy przyznać, że ludzie potrafią traktować je jak dzieci. Ale przecież tak jest. Relacja z kotem może być naszym substytutem relacji z synem czy córką.
Jednak z miłości często uczłowieczamy zwierzęta. Z jednej strony nie chcemy traktować ich jak przedmiotu. Bo mają swój charakter, postrzeganie świata, pragnienia. Ale z drugiej – w uczuciu do nich nie można przesadzać. Żeby wyważyć naszą postawę, wystarczy poobserwować zwierzęta. Zwłaszcza to, co sprawia im przyjemność. O, proszę, właśnie obok mnie leżą dwa psy. Jeden nie reaguje, gdy mówię do niego jak do dziecka. Drugi z kolei uwielbia to. Pokażę panu.
(Dziubdziusiu, słodziutki dziubdziusiu! Jak tam?) Widzi pan? Przyszedł do mnie i merda ogonem. Tamten nawet nie zareagował. Dalej leży. Co innego, gdybym zaproponowała mu aportowanie piłki. Byłby tu od razu. A więc miłość do psów to kwestia wyczucia tego, co lubi dany pies. A nie ciągłego narzucania mu naszych oczekiwań.
A co ona nam daje?
– Nawet filozofowie zastanawiają się nad tym pytaniem. Myślę jednak, że każdy z nas powinien znaleźć odpowiedź samemu. Zdaniem australijskiego socjologa Adriana Franklina, zwierzęta zapełniają w nas jakąś pustkę. Na przykład: nie mamy kontaktu z naturą, więc kupujemy sobie kota. Ale wielu badaczy kłóci się z tą teorią. Przekonują, że zwierzę to w naszym życiu wartość zawsze dodana. Bo możemy mieć dobre kontakty z naturą i innymi ludźmi, wciąż kochając kota.
Proszę pamiętać, że zwierzę to jednak utrudnienie. Przez psy mam pełno sierści w domu. Sprzątanie jej pomaga, ale tylko na chwilę. W dodatku nie zawsze mogę wyjechać. No i pojawia się problem finansowy – opieka weterynaryjna jest droga, a robi się jeszcze droższa. Dlatego mogę śmiało powiedzieć, że moja relacja ze zwierzętami niczego mi w życiu nie ułatwia…
Wyczuwam zawahanie.
– I dobrze. Bo tak naprawdę nie umiem bez nich żyć.
Czytaj więcej: Jak rozmawiać trzeba z psem? Kiedyś: szarpnąć i przestraszyć. Dziś są lepsze i skuteczniejsze metody
Dr hab. Justyna Włodarczyk – kulturoznawczyni, badaczka animal studies, zajmuje się relacjami między człowiekiem a zwierzętami, a także ich miejscem w literaturze i kulturze
Łukasz Pilip – reporter. Laureat Festiwalu Wrażliwego w kategorii Twórca Szczególnie Wrażliwy i Nagrody Dziennikarskiej im. Zygmunta Moszkowicza
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS