Przyczyny słabości warszawskiej giełdy mają podłoże zarówno globalne jaki i lokalne, zdaniem zarządzających TFI wiele jest już w cenach. W ich opinii, przyszły rok może być lepszy dla krajowych akcji, a lepiej od rynku mogą zachowywać się inne spółki niż te, które były relatywnie mocne w bieżącym roku. W krótkim terminie krajowe indeksy zbliżają się do ważnych wsparć, a na rynku występuje przesilenie podażowe, choć jego wynik jest sprawą otwartą.
Od początku br. do 6 września 2022, WIG i WIG20 straciły odpowiednio: 30 proc. i 34 proc. W analogicznym okresie reprezentujący rynki rozwijające się iShares MSCI Emerging Markets ETF zniżkował o ok. 21 proc., a denominowany w USD WIG20 spadł w tym czasie o 45 proc. Główne parkiety europejskie (DAX, CAC40) od początku roku zniżkowały w przedziale 14-19 proc., a amerykański indeks szerokiego rynku S&P500 zniżkował o ok. 18 proc. Słabość warszawskiego parkietu jest zatem ewidentna, a o jej przyczyny oraz o dalsze perspektywy koniunktury zapytaliśmy zarządzających TFI oraz analityków z biur maklerskich.
Zdaniem dyrektora rynku akcji Uniqa TFI Andrzeja Nowaka, na warszawski parkiet wpływały te same czynniki, które ciążyły innym rynkom akcji, choć były także pewne różnice.
“Wymykająca się spod kontroli inflacja, wywołane przez nią podwyżki stóp procentowych, kryzys energetyczny w Europie i widmo stagflacji nie sprzyjały aktywom ryzykownym na całym świecie. Jako emerging market, a jednocześnie kraj graniczny względem obszaru objętego konfliktem zbrojnym, jesteśmy zaliczani do rynków obarczonych większym ryzykiem, przez co przecena akcji na GPW była głębsza, niż na rynkach rozwiniętych” – wskazał Nowak.
Dyrektor Inwestycyjny Santander TFI, Szymon Borawski-Reks jako przyczynę słabości GPW widzi też wycofywanie się inwestorów z regionu.
“(…) Do tego obserwujemy wycofywanie się inwestorów zagranicznych z regionu (pokłosie zaprzestania inwestycji w Rosji, wcześniej Turcji). Bez tych rynków akcji fundusze CEE czy EMEA trochę tracą sens, stąd wiele tego typu rozwiązań może być likwidowanych (zresztą sami w Santander TFI w ostatnich kilku latach przekształciliśmy bądź połączyliśmy z innymi fundusze inwestujące w Rosji, Turcji czy szeroko pojętym regionie)” – powiedział Borawski-Reks.
Zarządzający wskazali także czynniki wewnętrzne, które w ich opinii były przyczyną słabości GPW.
“(…) Ryzyko zamrożenia taryf na gaz i prąd (gdzie ciężar ulżenia konsumentom czy przedsiębiorcom zamiast budżetu wezmą na siebie zakłady energetyczne), wakacje kredytowe w bankach, a także specyficzne czynniki podażowe wynikające np. z planowanej fuzji PKN i PGNiG (łączny udział obu spółek w portfelach wielu funduszy akcyjnych oraz w benchmarku jest obecnie powyżej 10 proc., co trzeba będzie dostosować – część inwestorów robi to już teraz)” – wskazał zarządzający Santander TFI.
Zdaniem Sebastiana Buczka, prezesa Quercus TFI główny wpływ na słabość warszawskiego parkietu miała polityka i geopolityka.
“Jeśli nasi politycy rezygnują z ponad 100 mld zł środków unijnych i uprawiają polexitową narrację, to nie ma się co dziwić, że inwestorzy omijają polskie akcje, obligacje i naszą walutę szerokim łukiem. Wojna w Ukrainie również nie pomaga. W samych spółkach sytuacja na razie jest dobra lub bardzo dobra. Ale inwestorzy zadają sobie pytanie – jak długo jeszcze przy nadchodzącym spowolnieniu gospodarczym?” – wskazał Sebastian Buczek.
Zdaniem większości ekspertów z TFI, w średnim horyzoncie atrakcyjność akcji z polskiego parkietu wzrasta.
“Myślę, że wiele już jest w cenach, choć nadal uważam, że wiele ryzyk wynikających z sytuacji geopolitycznej i makro na świecie nie zniknie zbyt szybko. Co do lokalnych czynników, to wpływ wakacji kredytowych na wyniki banków powinien być ostatecznie mniej więcej zgodny z ich szacunkami, a fuzja Orlenu z PGNiG pewnie wydarzy się w październiku, więc te kwestie nie powinny już mieć takiego wpływu jak dotychczas” – powiedział Szymon Borawski-Reks z Santnader TFI.
“Oczywiście w krótkim terminie może być jeszcze różnie – równie dobrze spadki mogą się zaraz skończyć lub potrwać jeszcze kilka miesięcy. Niemniej jednak w dłuższej perspektywie, wydaje mi się, że najgorsze za nami i dokładanie ryzyka do portfela inwestycyjnego może się opłacać” – dodał zarządzający Santander TFI.
Z kolei prezes Quercus TFI, Sebastian Buczek uważa, że przełom roku może być dobrym okresem na inwestycje na GPW.
“Ponieważ nie oczekujemy zmian w obszarach politycznym i geopolitycznym, a banki centralne nadal będą normalizować politykę pieniężną w najbliższych miesiącach, m.in. poprzez wzrost stóp procentowych, to nadal zalecalibyśmy ostrożność. Z naszych analiz wynika, że dobrym momentem na inwestowanie w akcje może być przełom 2022/2023. Oczekujemy pozytywnych wyników w roku przyszłym” – wskazał Sebastian Buczek.
Andrzej Nowak z Uniqua TFI zwrócił natomiast uwagę, że bliskie historycznych minimów wyceny spółek z warszawskiej giełdy są częściowo zaburzone.
“Wyceny na warszawskiej giełdzie są bliskie historycznych minimów. Trzeba jednak pamiętać, że jest to obraz częściowo zaburzony, gdyż spółki z ekspozycją na rynki surowców i energii notują rekordowe wyniki, które – zakładając normalizację marż – trudne będą do powtórzenia w długim terminie. Historycznie niskie wyceny to za mało, aby koniunktura na GPW uległa poprawie. Kluczowe będą czynniki zewnętrzne – kryzys energetyczny w Europie, inflacja na świecie i perspektywy dalszego zacieśnienia polityki pieniężnej w USA” – powiedział Nowak.
Zdaniem Marcina Szortyka z NN Investment Partners TFI, w najbliższych tygodniach trend na krajowym rynku będą wyznaczały czynniki globalne.
“Fundamenty mikro i makroekonomiczne spółek zmieniają się wolniej niż kursy ich akcji na giełdzie. Nie oczekujemy radykalnych zmian w podejściu emitentów do nakładów inwestycyjnych czy dzielenia się zyskami z akcjonariuszami. Z tego powodu uważamy, że w najbliższych tygodniach kierunki na krajowej giełdzie będą wyznaczały najprawdopodobniej czynniki globalne” – wskazał Marcin Szortyka, dyrektor Zespołu Zarządzania Instrumentami Udziałowymi w NN Investment Partners TFI.
Odnosząc się do wyraźnych wzrostów rynków bazowych z letnich miesięcy i pytania o ich charakter, zarządzający wskazywali, że były to raczej korekty w trendzie spadkowym.
“(…) Na razie wydaje się, że mieliśmy tzw. +bear market rally+. Do odtrąbienia końca globalnej bessy potrzeba mocniejszych sygnałów przede wszystkim z frontu inflacyjnego tak, aby inwestorzy przestali martwić się, że mocne podwyżki stóp procentowych sprowadzą w wielu krajach recesję” – powiedział Szymon Borawski-Reks z Santander TFI.
Podobnego zdania jest Sebastian Buczek z Quercus TFI.
“Według naszych analiz, poprawa sytuacji na rynkach w okresie wakacyjnym była średnioterminowym odreagowaniem w bessie. Bessa na amerykańskim rynku akcji rozpoczęła się w styczniu br. i jest na średniozaawansowanym etapie” – wyjaśnił prezes Quercus TFI.
Analogicznie uważa analityk DM BOŚ Michał Pietrzyca.
“Według mojego spojrzenia technicznego rynek, (S&P500 – PAP) nie zanotował wielomiesięcznego odreagowania tylko korektę w fali pędzącej na południe” – wskazał analityk.
Na wymagające wyceny spółek z amerykańskiego parkietu wskazał natomiast Andrzej Nowak z Uniqa TFI.
“Perspektywa utrzymywanych przez dłuższy czas wyższych stóp procentowych ma oczywiście sama w sobie negatywny wpływ na wycenę spółek. Ponadto bardziej restrykcyjna polityka pieniężna wpłynie na pogorszenie koniunktury gospodarczej w USA i negatywnie odbije się na zyskach wielu spółek. Rynek będzie więc musiał zmierzyć się z bardzo prawdopodobną rewizją w dół prognozowanych zysków. W takim otoczeniu, obecne wyceny na Wall Street wydają się mocno optymistyczne” – powiedział Nowak.
Na pytanie o spółki czy sektory z warszawskiej giełdy, które mogą zachowywać się lepiej od rynku, eksperci z TFI wskazywali, że uzależnione jest to od horyzontu czasowego potencjalnej inwestycji.
“Jeśli założymy, że przed nami jeszcze kilka miesięcy bessy, należy generalnie zachować ostrożność z inwestycjami akcyjnymi. Relatywnie nieźle w tym czasie powinny sobie radzić spółki o charakterze defensywnym. Gdzie ich szukać? Wśród eksporterów, ze względu na słabość PLN (np. Selvita), wśród spółek, które w przyszłym roku mogą wypłacić bardzo wysokie dywidendy (np. XTB, Bank Handlowy) czy też wśród podmiotów, które mogą być przedmiotem transakcji fuzji i przejęć (np. niektóre spółki gamingowe)” – wskazał Sebastian Buczek z Quercus TFI.
Jednocześnie zaznaczył, że w 2023 roku atrakcyjne mogą być inne podmioty.
“Oczekujemy, że rok 2023 może być zdecydowanie lepszy dla inwestorów, przy czym w przyszłym roku prawdopodobnie trzeba będzie stawiać na inne spółki, w tym te najbardziej przecenione” – dodał.
Z kolei Marcin Szortyka z NN Investment Partners TFI wskazał, że lepiej od rynku w perspektywie najbliższych miesięcy mogą się zachowywać spółki mniej wrażliwe na cykl gospodarczy, posiadające powtarzalne z roku na rok przychody.
“Za takie uważa się handel detaliczny, informatykę, farmację oraz wybrane spółki przemysłowe” – powiedział Marcin Szortyka.
Na bardzo niskie wyceny mniejszych spółek zwrócił natomiast uwagę Szymon Borawski-Reks z Santander TFI.
“Wiele głównie mniejszych spółek ma wręcz absurdalne wyceny, które bronią się nawet zakładając duże pogorszenie koniunktury i zysków w przyszłym roku. Robiąc szeroki +stock-picking+ naprawdę można znaleźć już sporo ciekawych okazji inwestycyjnych. Sęk w tym, że nie wiadomo dokładnie kiedy zaczną one pracować. Trzeba być cierpliwym” – powiedział ekspert z Santander TFI.
Odnosząc się do większych spółek, zarządzający wymienił ich problemy, ale wskazał sektor bankowy jako ten, który w średnim terminie może zachowywać się lepiej od rynku.
“Wśród dużych spółek mamy natomiast niestety zbyt wiele biznesów regulowanych czy tych z dużym udziałem Skarbu Państwa, więc tu ryzyko jest większe niż w prywatnych firmach, choć jak już wspominałem sporo jest już w cenach. Może np. banki, które w ostatnich latach dotknęło już kilkukrotne +tsunami+ regulacyjne zostaną już oszczędzone i będą zachowywały się lepiej od rynku? Wyniki tego i przyszłego roku, już nawet uwzględniając te ogromne rezerwy na franki i wakacje kredytowe będą solidne, a wskaźniki PE są całkiem nisko” – ocenił Szymon Borawski-Reks.
Z kolei w jednym z ostatnich wywiadów dla PAP Biznes dyrektor inwestycyjny w Skarbiec TFI Krzysztof Cesarz wskazał, że budując obecnie portfel warto skoncentrować się na spółkach cyklicznych, które będą beneficjentem poprawy sytuacji w gospodarce.
Poinformował, że chodzi mu o spółki technologiczne, surowcowe i sektor finansowy oraz dobrze zarządzane spółki przemysłowe. Cesarz mówił, iż takie spółki powinny przynieść atrakcyjne stopy zwrotu w kolejnych kwartałach.
Jak dodał, także polskie studia gier długoterminowo wciąż mają bardzo dobre perspektywy.
Gorzej, zdaniem Cesarza, w najbliższych 12 miesiącach będą zachowywały się z kolei spółki medyczne, utilities i dobra podstawowe.
Jego zdaniem, sektory te powszechnie uważane są za defensywne. Sądzi on, że inwestorzy będą realizować zyski z inwestycji w te spółki, aby kupić akcje emitentów mogących potencjalnie wygenerować wyższe stopy zwrotu. Według niego, spółki defensywne teraz zachowują się relatywnie dobrze, ale w ciągu następnych 12 miesięcy będą zachowywać się gorzej od szerokiego rynku.
Druga połowa sierpnia i początek września na warszawskim parkiecie przyniosły pogłębienie spadków głównych indeksów, które znalazły się na 52-tygodniowych minimach.
“Za nami już 10 miesięcy spadków, a ich skala to 33 proc. Nie można wykluczyć, że dno bessy na GPW będzie miało miejsce przy skali spadków rzędu 45 proc., co implikowałoby WIG na poziomie 40 tys. pkt., ok. 20 proc. poniżej obecnego poziomu” – wskazał Sebastian Buczek z Quercus TFI.
Z kolei analityk BM PKO BP, Przemysław Smoliński wskazuje poziom 1.400 pkt. na WIG20 jako na cel dla obecnego impulsu spadkowego.
“WIG20 w trendzie spadkowym pozostaje od końca ubiegłego roku. (…) Cały czas jednak porusza się w ramach średnioterminowego kanału spadkowego i do czasu jego opuszczenia brak sygnałów odwrócenia tendencji. Dolne ograniczenie wspomnianego kanału przebiega obecnie w okolicy 1.400 punktów i taki też należy szacować potencjalny zasięg obecnego impulsu” – powiedział analityk PKO BP.
Analityk DM BOŚ Michał Pietrzyca wskazał natomiast na istotność poziomu 47.713 pkt. dla WIG-u, którego okolice były testowane na środowej sesji.
“Okolice 47.713 pkt. są dla mnie ciekawe na WIG-u pod kątem ewentualnego stopowania niedźwiedzi, aczkolwiek każdy chyba zna twarde bariery 41.624 czy 35.588, jakie rozgrywaliśmy w marcu – kwietniu 2020 r. Jeśli trend spadkowy się mocniej rozkręci to biorę nawet pod uwagę nabicie tych minimów cenowych” – powiedział analityk DM BOŚ.
“Jeśli chodzi o WIG20TR, to interesuje mnie czy rynek dojdzie do wsparć 2.754–2.276 pkt., oczywiście także z opcją ich nadbicia (w środę, 7 września br. WIG20TR osiągnął w czasie sesji poziom 2.745,58 pkt.- PAP)” – dodał.
Jego zdaniem, na WIG-u występuje przesilenie podażowe, choć jego wynik pozostaje sprawą otwartą.
“Na obecną chwilę mamy przesilenie podażowe na WIG-u, ale nikt nie ma 100 proc. pewności czy z tego wykluje się panika, czy też rynek zacznie kształtować jakąś nieregularną strukturę pod budowanie bazy na przeczenie najgorszego” – wskazał analityk DM BOŚ.
Analitycy pytani o opory, których pokonanie może być sygnałem poprawy na rynku wskazali na poziomy znajdujące się między 20-26 proc. powyżej zamknięć z 6 września br. w zależności od analizowanego indeksu.
“Najbliższy opór stanowi obecnie przełamane, dolne ograniczenie krótkoterminowej konsolidacji na poziomie 1.615 punktów. Nawet jednak powrót indeksu powyżej niego trudno by było interpretować jako sygnał trwałego odwrócenia trendu. Tak naprawdę dopiero pokonanie górnego ograniczenia średnioterminowego kanału lub szczytów z połowy roku w okolicach 1.750 punktów można by było uznać za wiarygodną próbę powrotu wzrostów, a przynajmniej zakończenia spadków” – powiedział Przemysław Smoliński z PKO BP.
Z kolei analityk DM BOŚ Michał Pietrzyca wskazał istotne dla niego poziomy dla WIG-u i WIG20TR.
“(…) Punkt kontrolny dla WIG20TR widzę przy ok. 3.512 pkt., natomiast nie twierdzę, że jest to target czy też tam powinna zakończyć się fala korekcyjna. Na WIG-u widzę poważny opór przy 58.885 pkt., nie wykluczam jednak przebicia 60 tys. pkt. czy też jakiegoś alternatywnego rozwoju sytuacji, zgodnie z ww. zasadą kontrolowania ruchów +kilka godzin za kwotowaniami+ ryzykownych aktywów” – powiedział ekspert DM BOŚ. (PAP Biznes)
mt/ asa/
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS