„Kochane panie, tak sobie poczytałam te wasze wiadomości o tym, ile macie w głowie napchane smutku, strachu, lęku. Zacznijcie łykać suplementy, dobrze się odżywiać, robić coś dla siebie po prostu. Nie czekajcie, aż to się skończy” – napisała na swoim Instastories Blanka Lipińska, autorka trylogii „365 dni” . Potem zgrabnie przeszła do reklamy produktu, który ma „takim osobom, jak wam, pomagać i to bez recepty, bez psychiatry”.
„Naprawdę życie nie musi tak wyglądać, że budzicie się rano i nie wiecie po co macie wstać z łóżka. Wiem, bo kiedyś też tak miałam i sobie poradziłam z tym sama. Natomiast w tym momencie jest bardzo dużo rzeczy, które mogą was wspomóc. Takim właśnie wspomagaczem jest X (tu nazwa produktu — przyp. red. ), który po pierwsze postawi Was psychicznie na nogi, a po drugie da wam moim zdaniem taką siłę do tego żebyście ruszyły dalej i robiły te kroczki”* – zachęcała celebrytka i zaoferowała fanom dwudziestoprocentową zniżkę na reklamowany medykament.
Psycholożka: nie ma takiego suplementu, który leczy depresję
Blankę Lipińską obserwuje na Instagramie 668 tys. osób. Jakkolwiek trudno w to uwierzyć, dzięki swojej popularności może mieć większy wpływ na życie Polek i Polaków, niż jakikolwiek ekspert zdrowia psychicznego. Tym bardziej, że dostęp do nich jest w naszym kraju utrudniony. Na wizytę u psychiatry trzeba czekać nawet kilkanaście miesięcy. Jeszcze gorzej wygląda sprawa psychiatrii dziecięcej. O ile w ogóle można o niej w tej sposób mówić, biorąc pod uwagę, że młode osoby zmagające się z depresją trafiają do przepełnionych placówek, w których częściej niż z fachową pomocą spotykają się z przemocą i brakiem empatii.
Przeczytaj: Wszyscy zawiedliśmy nasze dzieci. „O wielu samobójstwach nigdy się nie dowiemy”
– Wypowiedź pani Lipińskiej oceniam jednoznacznie negatywnie – mówi doktor Magdalena Nowicka, psycholog, która zajmuje się pomocą osobom z depresją. – Zdaję sobie sprawę, że w języku polskim pojęcie „depresja” nie zawsze oznacza depresję kliniczną. Często myli się nam chociażby z obniżonym nastrojem. Mimo to biorąc pod uwagę skalę problemu, osoby publiczne powinny wypowiadać się precyzyjnie – mówi i dodaje:
– Żaden suplement diety ani dieta nie mogą być czynnikiem leczącym i środkiem, po który sięgamy, kiedy mamy depresję. Zdrowa dieta może pomagać w procesie terapeutycznym, ale tylko jako element towarzyszący, nigdy podstawa leczenia.
Jak alarmuje Światowa Organizacja Zdrowia, Polska znajduje się w czołówce państw z wysokim wskaźnikiem osób chorych na depresję. Szacuje się, że cierpi z jej powodu nawet 10 proc. obywateli. Ale czy to wszyscy? Tego nie wiemy.
Bo depresja jest w Polsce wciąż bagatelizowana. „Weź się w garść”, „Idź pobiegać” – słyszą osoby chore. – Depresję mylimy z sezonowym obniżeniem nastroju, przygnębieniem, wydaje nam się, że wystarczy pozytywne myślenie, by sobie z nią poradzić – mówi Nowicka. – Tymczasem to groźna choroba, która dotyczy nawet 40 proc. naszej populacji. Ten wskaźnik sumuje osoby, które są obecnie chore, ale też takie, które chorowały lub zachorują na depresję w najbliższej przyszłości.
Przeczytaj także: Oderwani od rzeczywistości tak bardzo, że aż sami sobie szkodzą. Celebrytów zmagania z krytyką
„Pani Blanko z giga zasięgami! Cholera jasna. Zaangażowani społecznie ludzie dwoją się i troją od lat, aby leczenie chorób psychicznych przestało być w Polsce czymś wstydliwym. Bo nie leczenie to dramaty i cierpienie. Prawdziwe w prawdziwym życiu. Jeden taki idiotyczny wpis, czy filmik, zamieszczany dla zysku, a trafiający pod strzechy, niweczy te wysiłki jednym ruchem” – napisała Paulina Młynarska.
Depresja dobrze się sprzedaje
Coraz modniejszym zabiegiem marketingowym jest wykorzystywanie tematów ważnych społecznie do budowania wizerunków marek. Tak zrobiła ostatnio firma modowa Medicine. W głośnej reklamie z gościnnym udziałem pisarki Doroty Masłowskiej, przekonuje „Przygotujcie się na TERAPIĘ jakiej jeszcze nie było!”. Z enigmatycznego spotu dowiadujemy się, że z problemami takimi jak bezsenność, niepokój, wypalenie i „smartfonoza” pomogą nam ciuchy. Na nic zdały się późniejsze tłumaczenia Masłowskiej, że kampania ma charakter pastiszu i jest „projektem artystycznym, który ma zwiększać świadomość na temat chorób psychicznych”. Założenie było więc wspaniałe, natomiast wykonanie kiepskie, bo używanie sarkazmu, czy też podtekstów w kontekście depresji może skończyć się tragedią.
– Wiele osób wstydzi się zwrócić do specjalisty po pomoc. A nieleczona depresja się pogłębia, prowadzi do tendencji samobójczych – tłumaczy doktor Nowicka. – Tu nie ma miejsca na żarty, czy zabawę konwencją. Potrzebujemy jasnego przekazu: „nie bagatelizuj objawów depresji, zwróć się do specjalisty, nim będzie za późno” – radzi ekspertka.
Mijają lata, a polscy celebryci wciąż nie rozumieją, że do niektórych tematów należy podchodzić z dużym wyczuciem. W 2016 r. wydany został poradnik Beaty Pawlikowskiej „Wyszłam z niemocy i depresji. Ty też możesz!”. Podróżniczka zabrała się za promowanie domowych sposób na radzenie sobie z depresją. Jej zdaniem do wprowadzenia zmian w podświadomości są potrzebne tylko „dobra wola, cierpliwość, wytrwałość”. Leki? Te Pawlikowska porównuje do alkoholu, który „znieczuli cię i odwróci twoją uwagę, ale w niczym nie przybliża cię do uzdrowienia”. Podróżniczka powyższe teorie podpiera „swoim doświadczeniem”, kompletnie ignorując to, co na temat depresji mówi nauka.
Z kolei w ubiegłym roku w roli ekspertki ujawniła się Małgorzata Rozenek. Jej wypowiedź: „Jak wezmę sobie miseczkę po brzegi wypełnioną puree, to zaraz mi lepiej i depresja mija”, stała się źródłem niekończących się żartów.
Lipińską, Pawlikowska i Rozenek łączy sprzeczne z wiedzą medyczną przekonanie, że z depresją można sobie łatwo poradzić, wystarczy odrobina dobrej woli i pozytywnego nastawienia.
– Osoby chore często obarczane są winą za swój stan – mówi doktor Nowicka. – Ludzie ignorują wczesne objawy depresji w obawie przed niezrozumieniem otoczenia, stygmatyzacją. Natomiast z punktu widzenia nauki, depresja jest naszą reakcją obronną na świat, w którym żyjemy. Jesteśmy przemęczeni, zestresowani, bagatelizujemy zdrowie. Aż w końcu nasz organizm mówi „dość”, wyłącza nas z aktywności. Chce, byśmy w końcu przystopowali i odpoczęli.
Depresja: jak rozpoznać?
Według WHO w 2030 roku depresja będzie najczęstszą chorobą naszego społeczeństwa. Jak rozpoznać, że mamy z nią do czynienia? – Obniżenie nastroju, trwające dłużej, niż dwa tygodnie. To nie tylko smutek, ale też utrata odczuwania przyjemności z czynności, które dotychczas sprawiały nas radość – wymienia doktor Nowicka.
Kolejne objawy to trudne do wytłumaczenia objawy somatyczne: bóle głowy, skoki ciśnienia, zmęczenie, bóle mięśni i problemy ze snem. – We wczesnej fazie depresji osoby często budzą się nad ranem, około czwartej lub piątej, i nie mogą ponownie zasnąć – mówi lekarka. – Jeśli zaobserwujemy u siebie takie objawy, należy umówić się na wizytę u psychologa lub psychiatry, żeby poznać prawidłową diagnozę, rozpocząć terapię lub leczenie.
PS Blanka Lipińska przeprosiła tych, którzy „poczuli się urażeni jej wypowiedzią”.
„Moją intencją było i jest wspieranie kobiet na najróżniejszych płaszczyznach ich życia. Nie bagatelizuję depresji i nie pozwoliłabym sobie rekomendować suplementów zamiast terapii i farmakologii w sytuacjach tego wymagających”. Po czym dodała:
„Ja sama mam terapeutkę tzn. taką bardziej przewodniczkę duchową. Chodzę do laski, która nawet nie jest lekarzem, ale to jest cudowne. Zresztą przypominam wam, że ja jestem terapeutą – hipnotyzerem, Harrym Potterem w rozumieniu opinii publicznej”.
*wypowiedzi Blanki Lipińskiej na podstawie artykułu na stronie spidersweb.pl.
Za bramami psychiatrii dziecięcej. „Intymność? Nie ma jej. Pod prysznicem kąpałyśmy się w piątkę naraz”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS