PODHALE. Czwarta fala zachorowań w Polsce na COVID-19 z dnia na dzień przybiera na sile. Hotelarze zastanawiają się nie nad tym, czy lockdown będzie, tylko w jakim terminie i jakiej formie. Rząd w sprawie zamknięcia branży turystycznej milczy.
Właściciele firm z branży turystycznej z niepokojem obserwują codzienne wzrosty ilości zachorowań na COVID-19. Obawiają się bowiem powtórki z przełomu lat 2020-2021, kiedy na jesień i niemal całą zimę zamknięto całkowicie hotele oraz atrakcje turystyczne. Przedsiębiorcy są niemal pewni, że dojdzie do ponownej odgórnej blokady branży, przedstawiciele rządu są jednak innego zdania.
– Jest to trochę na zasadzie wróżenia – mówi o ogólnopolskim lockdownie Andrzej Gut-Mostowy z Zakopanego, minister odpowiedzialny za turystykę w kraju. – Nie wiemy w jakiej skali i w jakich regionach rozwinie się pandemia. Na tą chwilę dominuje pogląd, że gdyby nawet ilość zachorowań drastycznie wzrosła, to powszechny i totalny lockdown nie będzie konieczny – dodaje poseł.
Ograniczenia związane z koniecznością testów lub kwarantanny dla osób podróżujących poza granice sprawiły, że turystyka napędza się samoczynnie przez obywateli. – Zaczyna się tzw. turystyka niepewności. Turyści będą w pierwszej kolejności wybierać swój kraj i bliskie miejsca. Takie zjawisko ma miejsce nie tylko w Polsce – zaznacza Andrzej Gut-Mostowy.
Mimo bardzo dobrego letniego sezonu turystycznego przedstawiciele z niepewnością patrzą na nadchodzącą zimę. Obawiają się kolejnych obostrzeń, a informacji o ewentualnej pomocy dotkniętym branżom nie ma. – Mamy nadzieję, że ponowne zamknięcie hoteli i restauracji nie będzie konieczne. Branża mówi, że nie chcą kolejnych pakietów pomocowych, a chcą mieć możliwość pracy. Dlatego skupiamy się, aby można było pracować, nawet na obecnych warunkach. Wiemy, że są pewne ograniczenia, ale dają one możliwości pracy – mówi Andrzej Gut-Mostowy.
ms/
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS