Jak się znajduje pomysły biznesowe w podróży?
TK: Kiedy kilka lat temu popłynęliśmy z żoną do Szwecji, przepłynęliśmy kanałem Gota. Pospacerowałem wtedy po lokalnych biurach nieruchomości i w rezultacie zbudowaliśmy osiedle 36 domków w Szwecji. Wszystkie się sprzedały. Teraz zaczynamy budować tam następne osiedle, znacznie większe, bo bardzo nam się spodobał model budowy w Szwecji. Zakłada się tam spółdzielnie, ale to nie wygląda tak jak w Polsce, bo jest bardzo dobrze rozwiązane od strony prawnej. To bezpieczny model dla właścicieli tych domków.
Wcześniej, we Wrocławiu, zbudowali państwo nawodne osiedla. Chciał pan, żeby miasto znowu „zwróciło się do rzeki”. Skąd u państwa ten pęd do wody?
TK: Wżeniłem się w rodzinę żeglarską. W rodzinie mojej żony nie wypada nie mieć patentu sternika morskiego, a zupełnie normalne jest bycie kapitanem żeglugi wielkiej. Ja na szczęście, jeszcze zanim się pobraliśmy, trochę tego wielkiego pływania liznąłem, bo pływałem po Bałtyku „Pogorią” z kapitanem Baranowskim. W tym roku oboje z żoną sami zostaniemy chyba w końcu kapitanami.
A co z Wrocławiem?
TK: Wodę kochaliśmy oboje od zawsze, a że mieszkamy we Wrocławiu, który ma chyba największą liczbę kanałów i rozlewisk rzecznych, przy pomocy stryja Doroty zdecydowaliśmy się na zakup pierwszej barki i zaczęliśmy próbować pływać nią po Odrze. Wtedy cały śródmiejski węzeł wrocławski był jeszcze zamknięty, więc w środku tego węzła zbudowaliśmy port, naprzeciwko uniwersytetu. Trwało to cztery lata, bo najpierw wszyscy urzędnicy pukali się na nasz widok w głowę. Wpuszczenie na taki wodny szlak turystów oznaczało dla nich konieczność pogłębienia go i oznakowania. To się jednak w końcu udało, a my postanowiliśmy ruszyć się dalej.
Popłynęliście barką do Berlina.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS