“Myszart” to nic innego jak antropomorficzna wariacja na temat biografii XVIII-wiecznego kompozytora i wirtuoza, który w ujęciu autorów jest równie niezwykle utalentowanym co skromnym gryzoniem, mieszkającym w fortepianie Antonio Salieriego (w tej wersji to podstępny wilk).
Twórcami serii są Thierry Joor i Gradimir Smudja. Ten pierwszy to pochodzący z Belgii redaktor i wydawca, który po latach spróbował swoich sił jako scenarzysta. Partneruje mu urodzony w byłej Jugosławii, a od wielu lat mieszkający we Włoszech, wybitny rysownik, znany na polskim rynku dzięki świetnie przyjętemu “Vincentowi i van Goghowi” (Timof i cisi wspólnicy, 2013).
Komiks – renesans gatunku
“Myszart w Wenecji. Tom 2”:
Drugi tom “Myszarta” zabiera czytelników do Wenecji, gdzie nasz bohater, okrzyknięty już muzycznym objawieniem, zamierza dać koncert wieńczący długą trasę. Wszystko idzie gładko, aż do momentu, kiedy na jaw wychodzi makabryczny spisek, którego ofiarą ma paść nie kto inny, jak mikry kompozytor.
Jeśli czytaliście pierwszy tom, to pewnie wiecie, czego się spodziewać. Smudja nadal jest w doskonałej formie, a jego malarskie, niewiarygodnie plastyczne plansze, przesycone duchem impresjonizmu, to literalnie małe dzieła sztuki.
Znacznie mniej interesująco drugi “Myszart” prezentuje się od strony fabularnej. Widać, że Joor leci już na autopilocie, serwując napisaną po łebkach, mało porywającą historyjkę, w której ponownie sięga po wątek fantastyczny, tym razem związany z pewnym legendarnym lutnikiem. Nie oznacza to, że obraża inteligencję czytelnika, po prostu czuć, że mógł bardziej się postarać i nieco zwolnić tempo.
Oczywiście piszę to z perspektywy nabzdyczonego rodzica, doskonale zdającego sobie sprawę, że na pewno nie skończy się na jednorazowym czytaniu. Tom pierwszy “Myszarta” znam na pamięć i z “dwójką” pewnie będzie identycznie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS