Patryk Szymański to uzdolniony basista z Działdowa. Wraz z przyjaciółmi współtworzy zespół Transtime, który znany jest naszej lokalnej społeczności. Patryk bierze udział w międzynarodowym projekcie muzycznym.
– Muzykę mam chyba zapisaną w genach. Moi rodzice współtworzyli w latach 70. działdowski zespół “Agregaty” – moja mama była wokalistką, tata basistą. Mój starszy brat w latach 1990-2000 współtworzył wiele działdowskich zespołów jako basista i gitarzysta. Ja muzyką zainteresowałem się na poważnie około 12 roku życia. Początkowo namiętnie słuchałem zespołu HIM. Kluczowy okazał się jednak pewien wakacyjny poranek, gdy obudziłem się o 6:00 rano i poprosiłem mojego starszego brata o włączenie mi na VHS koncertu zespołu Def Leppard, który widziałem już wcześniej wiele razy. Wtedy jednak widząc tych czupryniastych rockerów biegających po scenie pomyślałem sobie – “Też tak chce!” Zrodziła się moja miłość do melodyjnego rocka, a z pomocą brata zacząłem uczyć się grać na basie. Z biegiem lat opanowałem grę na pianinie, perkusji i gitarze elektrycznej/akustycznej, jednak gitara akustyczna i basowa to zdecydowanie moje wiodące instrumenty.
– Czym dla Ciebie jest właściwie muzyka?
– Muzyka to dla mnie taki alternatywny świat, w którym mogę wyrażać swoje emocje, uczucia. To pasja, plany z nią związane a także relacje z tymi wszystkimi wspaniałymi ludźmi z którymi miałem i mam okazję grać na przestrzeni lat. To ucieczka od codzienności. Odkąd zacząłem na poważnie grać w zespołach zawsze zależało mi, by mimo tego, że jestem amatorem, móc brzmieć zawodowo. Miałem to szczęście, że szlifowałem warsztat przy kapitalnych lokalnych muzykach, od których wiele się nauczyłem.
– Jesteś członkiem międzynarodowej grupy T.A.C.E. Project… Ciekawi mnie wasz skład i historia związana z dołączeniem do grupy…
– Obecny skład grupy to: Dirk Arnicke (Bielefeld/Niemcy) – aranżer, producent, programista perkusji, klawiszowiec Mike Gerhold (Kessel/Niemcy) – wokale Andrzej Citowicz (Kair/Egipt) – gitary elektryczne Patryk Szymański (Działdowo/Polska)’- gitara basowa i akustyczna. Z T.A.C.E. Project związany jestem w zasadzie od 2013 roku. Zaczęło się od forum polskiego fanklubu zespołu ‘Bon Jovi’, gdzie zarejestrowałem się, by wymieniać wrażenia i poglądy na temat twórczości tego zespołu. Poznałem tam Andrzeja Citowicza, polskiego gitarzystę mieszkającego na co dzień w Kairze. Z racji tego, że tamte lata były czasem rewolucji egipskiej, w rozmowie prywatnej zapytałem Andrzeja o to, co u licha tam robi?! Dalej tematy zeszły w stronę muzyki i jako basista zaproponowałem, że chętnie wesprę Andrzeja swoim basem w jego poczynaniach muzycznych. Zostałem przedstawiony Dirkowi Arnicke, niemieckiemu producentowi nagrań, który już wtedy współpracował z Andrzejem w ramach “The Andrzej Citowicz Experience” i ot tak zostałem luźno przyjęty (śmiech).
Grupa T.A.C.E. Project
— Do jakich odbiorców jest skierowana Wasza muzyka?
— Do każdego chcącego nas słuchać! (śmiech). A tak na serio – żyjemy w czasach, gdzie listy komercyjnych stacji radiowych oraz liczniki na portalach typu YouTube mało kiedy oddają poziom muzyczny wykonawców. Gramy hard rocka w stylu lat ’80, czyli muzykę totalnie niszową, nawet undergroundową. Często zarzuca nam się, że ogłaszamy się wielkim projektem międzynarodowym, a liczniki na YT stoją w miejscu. Wychodzimy z założenia, że jeśli ktoś się nami interesuje, to nas znajdzie na wszelki możliwy sposób. Nie dbamy o liczniki odtworzeń. Robimy to co robimy z pasji – dla pasji. Jak to śpiewał Grzegorz Markowski – “… ja przyjaciół kilku mam, od lat. dla nich właśnie śpiewam, dla nich gram…”. Mamy pewne grono odbiorców, przyjaciół, którzy czekają cierpliwie na każdy nasz muzyczny krok. Gościliśmy na łamach największych krajowych i zagranicznych czasopism muzycznych związanych z muzyką rockową (‘Teraz Rock”, “Gitarzysta”, “Top Guitar” – w Polsce, “Fireworks” w Stanach i Wielkiej Brytanii, amerykański portal HardRockHaven) nagrywając swoje utwory bez profesjonalnego studia, w warunkach domowych! Działamy bez zbędnej napinki, a każde tego typu wyróżnienie w mediach to duża nagroda i motywacja. Dzieli nas 11 000 km. Mimo to działamy sprawnie, w oparciu o zwyczajną, ludzką przyjaźń.
– Właśnie, to niemała odległość… Kilometry nie są dla Wam problemem?
– Hmm… i tak i nie. Marzymy o tym, by móc się spotkać i chociaż raz zagrać wspólnie dla naszych przyjaciół. Wierzę, że kiedyś do tego dojdzie. W kwestii tworzenia muzyki korzystamy z maila i Messengera. Nic odkrywczego, jednak w dzisiejszych czasach dla muzyki nie ma odległości. Przesyłamy sobie wzajemnie wersję demo, pomysły, fragmenty domniemanych utworów. Sklejamy wszystko w całość i o dziwo – ta reguła się sprawdza bezbłędnie.
– Inspirujecie się czyjąś twórczością?
– Mimo tego, że jestem najmłodszy w grupie (rocznik 1990), podobnie jak chłopaki – czuje się dzieckiem lat ’80. Inspirują nas takie zespoły jak Def Leppard, Bon Jovi, TOTO, Dokken, Warrant, Van Halen… Jest tego ogrom! Inspiruje nas wszystko, co przepełnione jest melodią, harmonią wokalną i co najważniejsze – szczerymi emocjami. Zbieżność naszych gustów muzycznych jest wręcz niesamowita. Fakt, że Andrzej współpracował kiedyś z wytwórnią należącą do gitarzystów amerykańskiej legendy hard rocka – grupy Warrant, a Mike Gerhold – nasz wokalista – nagrywał chórki dla niemieckiego Bonfire jeszcze bardziej toruje nasze wspólne poczynania muzyczne.
– Opowiedz nam troszkę o najnowszym albumie. Gdzie będzie można posłuchać Waszych kawałków?
– Najnowszy album będzie drugim longplayem w historii “T.A.C.E. Project. Nasz pierwszy album – “Time Traveller” ukazał się w 2018 roku. Singiel “Steel my Heart” który ukazał się 11 lipca zapowiada nasz drugi album – o tym samym tytule. Formuła brzmienia zostaje utrzymana, tkwimy mocno w latach ’70, ’80 i ’90. Dużo melodii, chórków i mocy. Reszta okaże się po premierze albumu. Nasze wydawnictwa dostępne są na YouTube (single) oraz platformach takich jak Spotify, Amazon, czy Deezer. Wstukując odpowiednie hasło w przeglądarce można znaleźć nas bez problemu.
– Na koniec: marzenia związane z muzyką…
– Moim największym marzeniem jest, by wszystko zostało tak, jak jest. Jestem spełnionym człowiekiem, który mimo lawiny obowiązków dnia codziennego znajduje czas na dom, rodzinę oraz na muzykę. Moja żona Monika od lat jest dla mnie ogromnym wsparciem w kwestiach muzycznych. Mam na miejscu największą fankę, ale również sprawnego recenzenta i uważnego krytyka. Widzę, jak mój 15-miesięczny synek otwiera moje futerały i wyjmuje gitary, a do usypiania życzy sobie muzykę, która towarzyszy mi przez całe moje życie. Czego chcieć więcej? W Działdowie gram w zespole Transtime z najlepszymi przyjaciółmi, z którymi spędzamy wspólnie weekendy, święta i wakacje. Jeżeli ktoś myśli, że w muzyce chodzi tylko o liczniki, słupki i uznanie – jest w błędzie. Wiem i widzę, że sposób na umiejscowienie muzyki w moim życiu jaki sobie obrałem czyni mnie człowiekiem szczęśliwym i spełnionym. Każde kolejne laury w postaci zainteresowania mediów, komentarzy pozytywnych, czy też konstruktywnej krytyki – to tylko potwierdzenie moich słów i nagroda za ciężką, aczkolwiek bardzo przyjemną pracę.
Transtime w 2012 roku
fot. Adrian Biema
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS