A A+ A++

Zdarzenie rozniosło się poza salę, w której było leżakowanie. Opowiada o nim każda z osób, która skarży się na przedszkole. Wśród nich bezpośredni świadek. Nauczycielka wrzuciła buciki do kosza, bo dziecko miało problem z samodzielnym ubraniem się. A skoro nie potrafi się samo ubrać – tłumaczyła – buciki są mu niepotrzebne.

Publiczne przedszkole w Raszynie pod Warszawą. Kolorowe, prawie nowe, działa od kilku lat, z bogato wyposażonym placem zabaw i ponad 220 dzieci. Oliwia*, która nie bała się skargi na placówkę podpisać nazwiskiem, opowiada: – Do grupy mojego dziecka zostały przydzielone ostre panie. Krzyczą na dzieci, musztrują. Moje dziecko odgrywało w domu scenki: „jak trzymasz łyżkę?”, „jak jesz?”. Przychodziło do domu głodne, nie jadło w przedszkolu cały dzień. Stało się kompletnie wycofane. Nie chciało chodzić do przedszkola. Kiedy podchodziła do niego wychowawczyni, jakby się usztywniało. To ona na zastępstwie w innej grupie wyrzuciła buciki do kosza. Kiedy grupa wychodziła na dwór, dzieci za karę musiały siedzieć na ławce, zamiast się bawić. Dałam nauczycielkom trochę czasu, złożyłam skargę do dyrektorki dopiero w grudniu. Ale ona zbagatelizowała problem, mówiła, że dziecku może się wydawać, że nauczycielka podnosi głos, broniła nauczycielek. Przeniosłam dziecko do innej grupy. Teraz wszystko jest dobrze.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZbiórka funduszy dla dzieci zamordowanej psycholog
Następny artykułRosja-Ukraina. Kazachstan przeciwko inwazji, odmawia Rosji pomocy