We Włoszech z powodu choroby zmarło od początku kryzysu 14 681 osób, a zakażonych jest obecnie 120 tys. Pani Karolina, Polka mieszkająca od wielu lat w regionie Emilia Romagna opowiedziała nam, jak po wprowadzeniu na terytorium całego kraju obostrzeń w odpowiedzi na epidemię koronawirusa, wygląda ich codzienność.
Jak wygląda teraz sytuacja we Włoszech? Nadal panuje panika?
– Włosi są narodem wesołym i beztroskim, jednak teraz na ulicach widać i czuć przygnębienie. Epidemia koronowirusa paraliżuje Włochy. Przypadki zakażeń stwierdzono już na większości terytorium kraju. Poza tym codziennie media bombardują nas informacjami o kolejnych zarażonych i o ofiarach śmiertelnych. Mieszkamy w Sassuolo, w naszym mieście nie widać paniki. Niektóre firmy nakazały pozostać swoim pracownikom w domu, w innych przypadkach mieszkańcy chodzą do pracy. Jestem z dziećmi już od 1,5 miesiąca w domu. Szkoły i placówki opiekuńcze są zamknięte. Wydaje mi się, że o panice mogliśmy mówić na początku, teraz jest znacznie spokojniej.
Jakiś czas temu w mediach pojawiły się zdjęcia pustych półek w sklepach we Włoszech?
– W sklepach można kupić prawie wszystko. Najtrudniej dostać żele antybakteryjne rękawiczki gumowe i maseczki… Markety spożywcze są czynne. Kasjerzy noszą maseczki i rękawiczki. W sklepie jednak na raz może przebywać tylko ograniczona liczba osób np. do Lidla 10 osób na raz i na pocztę po 2 osoby. Pozostali muszą czekać, by wejść do środka. Są też na drzwiach umieszczone ostrzeżenia, żeby w kolejce klienci ustawiali się w odległości metra od siebie.
A ceny? Zauważyliście, że produkty są droższe?
– Ceny są normalne. Nic nie zdrożało. Półki są pełne świeżych produktów. Kto zrobił w pierwszych dniach duże zapasy, ten teraz musi jeść to, co kupił. Teraz amknięte są sklepy z odzieżą czy kosmetykami. Ograniczenia dotyczą też restauracji, wydawanie jedzenia w formie bufetów jest zakazane.
U nas zakupy robi mąż wracając z pracy. Ja z dziećmi nie wychodzę z domu, wolę nie ryzykować.
Włoskie społeczeństwo nie było przygotowane na koronawirusa?
– Absolutnie nie. Nikt się nie spodziewał takiej epidemii. Wydawało się wszystkim, że to, co się dzieje w Chinach i w innych krajach dotyczy tylko ich. W krótkim czasie to my staliśmy się krajem z największą liczbą zgonów i zachorowań w Europie. W regionie Emilia Romagna 1466 jest w domu poddanych kwarantannie, na intensywnej terapii w szpitalu przebywa 233 osoby, natomiast zarejstrowano już 396 zgonów.
Czy większość się osób stosuje do wprowadzonych nakazów?
– Niektórzy nie robią sobie z tego nic, niektórzy się boją… Przez pierwsze 2 tygodnie mało kto stosował sie do wytycznych. Teraz są one zaostrzane co i rusz. I np. od tego poniedziałku zamknięto parki. Jednak wcąż niektórzy chodzą po parkach czy nad rzeką. Osoby, które się nie stosują karane są nawet mandatami.
Odwołane są imprezy kulturalne, zamykane kościoły, muzea, bary, restauracje?
-Tak. Wszystkie imprezy kulturalne są odwołane. Początkowo jak zamknięto Szkoły to większosć potraktowała to jako wolne. Ludzie zaczęli chodzić do Macdonalodów z dziećmi, na zakupy itd. A weekend, jak to włosi, wszyscy ruszyli do centrum. Nikt na serio nie brał informacji o koronawirusie, wszyscy bawili się podczas karnawału, chodzili na zakupy, przemieszczali się. I mamy teraz tego skutki. Straszne jest to co się dzieje.
Czy media na bieżąco informują o koronawirusie?
– Oczywiście. W mediach cały czas podawane są wszystkie informacje na temat nowych zachorowań. Jest wiele programów o tym, w jaki sposób zachować higienę i jak dbać o siebie. Ludzie zachowują się rozważniej. Wiele osób nie wychodzą z domu i w mediach społecznościowych apelują do innych mieszkańców, by ci również nie wychodzili bez celu.
Nie ma problemu z dostaniem się do lekarza czy szpitala?
– Szpital nie jest zamknięty, ale przed wejściem na pogotowie postawiono specjalny namiot, w którym najpierw przyjmują i mierzą temperaturę. Z umówieniem się do lekarza jest problem. Większość wizyt nie “urgente” (pilne) zostało odwołanych.
A jak reagują Pani dzieci na zaistniałą sytuację – przymusowy pobyt w domu?
– Chyba się przyzwyczaiły do tej sytuacji. Mówią: “jest koronawirus i nie możemy iść na dwór”. Widzą, że w parku jest pusto i nie ma tam ani jednej osoby. Musimy to wszystko przetrwać, przeczekać. Wiadomo boimy się, ale jedynie nie wychodząc z domu jesteśmy bezpieczni.
Joanna Karzyńska
Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w czwartek i piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
W weekendowym (4-5 kwietnia) wydaniu m.in.
W zasadzie to spieramy się o wszystko
Gdzieś na pograniczu, daleko od Warszawy jest nasz dom — mówią Anna Dziewit-Meller i Marcin Meller, których połączyła pasja do książek. Nam opowiadają o ucieczce od miasta, felietonach pisanych na łące i przy biurku w sypialni.Czy branża beauty przetrwa kryzys?
Atelier Fryzjerskie Marty Babij cieszy się dużą popularnością nie tylko wśród elblążanek. Jego właścicielka i fryzjerka z ponad 25-letnim doświadczeniem opowiada, jak salon i jego pracownicy radzą sobie w czasie pandemii.Koronawirus bije w kobietę!
Co ta zaraza z nami od kilku już miesięcy wyrabia — to przechodzi ludzkie pojęcie… Zabija ludzi, zmusza do pozostawania w domu, nadwyręża budżety firm i państw… Ale ten wirus to zjawisko, które czasem przewartościowuje, a czasem obnaża problemy społeczne…
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS