Włoski koncern Leonardo już kilka miesięcy przed targami podpisał umowę na dostawę trzydziestu dwóch śmigłowców wielozadaniowych AW149 dla polskich sił zbrojnych. Myliłby się ten, kto by pomyślał, że Leonardo już osiadł na laurach. Wręcz przeciwnie: koncern mający w ofercie więcej niż tylko śmigłowce walczy także o inne polskie zamówienia.
AW149
Oczywiście największym i budzącym największe zainteresowanie eksponatem był wystawiony przed halą targową śmigłowiec AW149. Według informacji producenta trzydzieści dwa egzemplarze przeznaczone dla Polski zostaną dostarczone w latach 2023–2029 i zostaną wyprodukowane w zakładach PZL-Świdnik, w których zostaną poczynione dodatkowe inwestycje. Dzięki temu cała produkcja oraz zaplecze logistyczne i serwisowe będzie się znajdowało w kraju.
—REKLAMA—
Ciekawostką był fakt, że śmigłowiec prezentowano z pociskami przeciwpancernymi AGM-114 Hellfire. Dotychczas wydawało się, że będą one uzbrojone w brytyjskie pociski Brimstone, przewidziane również dla niszczycieli czołgów Ottokar-Brzoza. Być może jednak ze względu na chęć zakupienia w Stanach Zjednoczonych aż dziewięćdziesięciu sześciu śmigłowców AH-64E Apache siły zbrojne postawią na unifikację pocisków w obrębie wiropłatów. Przy podpisywaniu kontraktu na AW149 szef Agencji Uzbrojenia, pułkownik Krzysztof Płatek, pisał na Twitterze: „Przeciwpancerne pociski rakietowe będą tej klasy co Hellfire, ale wybrany typ stanowi informację niejawną”. Może się okazać, iż pociskami klasy Hellfire’a będą same Hellfire’y.
Eurofighter Typhoon
Dalsza promocja Typhoona – na MSPO 2022 tylko w formie modelu – może wydawać się zaskakująca w kontekście zakupów F-35 i FA-50. Z niedawnych wypowiedzi polityków, zwłaszcza ministra obrony narodowej, można jednak wywnioskować, że resort nosi się z zamiarem pozyskania kolejnego typu samolotu bojowego – typowego myśliwca przewagi powietrznej.
Co prawda w Planie Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP na lata 2021–2035 zapisano zwiększenie liczby myśliwców wielozadaniowych F-16 (nie podano, czy nowych czy używanych), ale obecnie dominuje narracja, że F-16 nie da się kupić ze względu na opóźnienia na linii produkcyjnej Lockheeda i niechęć tego koncernu lub ogólnie Amerykanów do sprzedaży F-16 użytkownikom F-35. Woleliby nam sprzedać więcej tych drugich. Wobec realnego lub wyimaginowanego braku możliwości kupna dodatkowych F-16 otwiera się furtka dla innych producentów. Pojawiła się nawet wzmianka o chęci zakupu F-15EX. Drugą opcją ma być południowokoreański KF-21, a drogę do niego ma otworzyć właśnie wcześniejsze pozyskanie FA-50. Wreszcie o kontrakt chce powalczyć Leonardo oferujący Eurofightera.
Mimo rozpoczęcia programów budowy myśliwców nowej generacji FCAS i Tempest Typhoon jest ciągle rozwijany oraz zyskuje nowe możliwości i wyposażenie, które w przyszłości może być wykorzystane przy budowie myśliwców nowej generacji. Tak będzie między innymi w przypadku Royal Air Force, które zamierza rozwiązania opracowywane dla Tempesta wprowadzać w pierwszej kolejności na Typhoonach. Z jednej strony będzie to test dla nowych urządzeń i rozwiązań, a z drugiej – sposób na utrzymanie Typhoonów na najwyższym poziomie do czasu wejścia do służby myśliwca nowej generacji.
Również konsorcjum Eurofighter GmbH, w którym Leonardo ma 36% udziałów, ma swoje propozycje. W ramach programu Eurofighter Typhoon Long Term Evolution opracowywany jest wariant, który można roboczo nazwać Tranche 5. Obszary rozwijane w ramach tego programu obejmują nową architekturę systemu informatycznego, nowy interfejs, ulepszony system samoobrony i zwiększenie osiągów silników.
W kokpicie znajdzie się dotykowy ekran wielkoformatowy o wymiarach 20,3 × 50,8 centymetra z możliwością konfiguracji zgodnie z preferencjami pilota i filozofią danych sił powietrznych. Wyświetlacz MFD-4820 będzie oferował wysoką jasność i zdolność współpracy z goglami noktowizyjnymi. Jest projektowany tak, aby reagował na nacisk, więc będzie można z niego korzystać w standardowych rękawicach pilota. Uzupełnieniem ekranu w zwiększaniu świadomości pola walki będzie nowy hełm pilota BAE System Striker II ze zintegrowanym noktowizorem, kolorowym wyświetlaczem przeziernym, techniką obraz w obrazie, możliwością wyświetlania obrazu wideo (na przykład z drona) i trójwymiarowym systemem nagłaśniającym.
Do obsługi nowego wyposażenia potrzebne będą nowe komputery. W samolotach kolejnej wersji produkcyjnej planowana jest całkowita zmiana architektury systemu oparta na procesorach wielordzeniowych. Pomogą one obrabiać dane i zarządzać systemem samoobrony DASS. Składa się on z czujników wykrywających opromieniowanie i zbliżające się pociski, wyrzutni flar i pasków aluminiowych pod skrzydłami, dwóch zasobników walki radioelektronicznej na końcówkach skrzydeł, a także zasobnika z celem pozorowanym Ariel, holowanym na stumetrowym przewodzie ze światłowodem i zdolnym działać przy prędkości do Mach 2. Ponadto samolot będzie wyposażony w radar Captor-E Mk 1 lub Mk 2.
Możliwość wykorzystania radaru w walce elektronicznej i zaawansowany system samoobrony tworzą efekt nazywany cyfrowym stealth, co znaczy, że samolot pod pewnymi względami ma być niewykrywalny nie dzięki odpowiedniemu uformowaniu kadłuba i powłokom pochłaniającym fale radarowe, ale dzięki używaniu wyłącznie pasywnych systemów wykrywania, zachowaniu ciszy radiowej oraz zakłócaniu wrogich środków wykrywania i naprowadzania.
W razie wyboru Eurofightera Leonardo oferuje Polsce pełny dostęp do oprogramowania samolotu i narodową niezależność w serwisowaniu. Również pakiet dla przemysłu ma być atrakcyjny pod względem zarówno jakości, jak i ilości zleconych prac. Podkreślmy jednak raz jeszcze: na razie jedynym sygnałem o chęci zakupu nowych myśliwców było jedno zdanie w wywiadzie ministra Błaszczaka.
Bezpilotowy system latający Falco
Trzecim statkiem powietrznym promowanym przez Leonardo był bezpilotowy system latający Falco Evo oferowany w programie „Gryf”. Jego celem jest pozyskanie bezzałogowych systemów powietrznych klasy taktycznej średniego zasięgu przeznaczonych głównie do wykonywania zadań rozpoznawczych, ale mających mieć także możliwość przenoszenia uzbrojenia kierowanego. Program „Gryf” miał być rozstrzygnięty już wiele lat temu, ale w 2016 roku został anulowany z braku pieniędzy. Jak w wielu innych wypadkach sytuację zmieniła wojna w Ukrainie.
Falco Evo ma 6,2 metra długości, rozpiętość 12,5 metra i 2,5 metra wysokości. Maksymalna masa startowa wynosi 650 kilogramów, w tym 100 kilogramów wyposażenia misyjnego. Pułap wynosi 6 tysięcy metrów. Długotrwałość lotu przekracza dwadzieścia godzin. Standardowo samolot może działać w odległości 200 kilometrów od bazy, ale odległość ta może być wydłużona dzięki przekaźnikom łączności lub łączności satelitarnej. W celu zmniejszenia obciążenia pracą operatorów system jest wyposażony w tryb lotu automatycznego umożliwiającego również start i lądowanie. Samolot ma również oprogramowanie pozwalające na automatyczne prowadzenie rozpoznania w zadanym obszarze.
W typowej konfiguracji system składa się z trzech samolotów, naziemnej stacji kierowania i terminala łączności pomiędzy stacją kontroli a samolotami oraz wyposażenia do obsługi naziemnej. Naziemna stacja kontroli umożliwia zaplanowanie misji, sprawdzenie systemów przed lotem, wykonanie misji symulowanej dla szkolenia, zmianę planu lotu i odtworzenie przebiegu całej misji. Co do zasady lot jest od początku do końca realizowany automatycznie z możliwością ingerencji operatora w dowolnym momencie. Obraz uzyskiwany z sensorów Falco może być przekazywany w czasie rzeczywistym do terminali wideo będących na wyposażeniu żołnierzy.
Wyposażenie misyjne może obejmować głowice obserwacyjne światła widzialnego i podczerwieni, dalmierz laserowy, laserowy wskaźnik celów do naprowadzania uzbrojenia, radar z syntetyczną aperturą do śledzenia poruszających się celów lądowych, system automatycznej identyfikacji statków, wielofunkcyjny radar poszukiwawczy Gabbiano, rozpoznawczy odbiornik fal elektromagnetycznych, wyposażenie rozpoznania telekomunikacyjnego czy przekaźnik komunikacji. Falco Evo nie przenosi uzbrojenia, co może zmniejszać jego szanse w programie „Gryf”.
W tej chwili w użyciu jest ponad sześćdziesiąt Falco, które są wykorzystywane między innymi do patrolowania Morza Śródziemnego w ramach misji Frontexu czy dozorowania granic Włoch. Samoloty sprawdziły się także u nieujawnionego klienta afrykańskiego, gdzie wylatały bez problemów ponad 10 tysięcy godzin w klimacie równikowym.
Amunicja Vulcano
Leonardo to nie tylko tematy lotnicze. W związku z planowanym skokowym rozwojem liczebnym artylerii lufowej Wojska Polskiego na stoisku włoskiego koncernu można było zobaczyć również pocisk Vulcano do haubic kalibru 155 milimetrów. Tę samą amunicję można było zobaczyć również na stoisku Diehl Defence, bo jest ona efektem współpracy obu przedsiębiorstw.
W nowocześniejszych systemach artyleryjskich programowanie pocisku odbywa się poprzez wpięty do systemu kierowania ogniem moduł Vulcano Programming Unit. W przypadku starszych haubic niemających komputerów programowanie pocisków umożliwia przenośny zestaw kontroli ognia.
Vulcano to de facto dwa osobne rodzaje pocisków podkalibrowych do haubic 155 milimetrów z głowicą odłamkowo-burzącą. Pierwszy to Vulcano 155 BER (Ballistic Extended Range) – w zasadzie klasyczny nabój artyleryjski, tyle że z dopracowaną aerodynamiką pozwalającą na osiąganie donośności 36 kilometrów w przypadku strzelania z armaty o długości 39 kalibrów i 50 kilometrów przy długości lufy 52 kalibrów. Pocisk jest wyposażony w wielofunkcyjny zapalnik mogący wywołać wybuch na określonej wysokości, kontaktowo lub z opóźnieniem. Dokładność trafienia jest taka sama jak w klasycznych pociskach artyleryjskich tego kalibru.
Bardziej zaawansowany jest pocisk Vulcano 155 GLR (Guided Long Range) przeznaczony do precyzyjnego rażenia odległych celów stacjonarnych i ruchomych przy jednoczesnym minimalizowaniu strat ubocznych. Dzięki dopracowanej aerodynamicznej sylwetce połączonej z naprowadzaniem satelitarnym i zdolnością do zmiany toru lotu pociski Vulcano 155 GLR mogą trafiać w cel odległy o 70 kilometrów z dokładnością do pięciu metrów. W celu dalszej poprawy dokładności lub atakowania celów ruchomych standardowy zapalnik może zostać zastąpiony półaktywną głowicą naprowadzającą się na odbite światło lasera. W tym wypadku do podświetlania celu konieczne jest wykorzystanie wysuniętych obserwatorów lub dronów, ale dokładność trafienia rośnie do trzech metrów. Dla optymalnego porażenia celu możliwe jest zaprogramowanie kąta uderzenia w cel do 90 stopni (pocisk może spaść pionowo z góry).
Jako pierwsza w warunkach wojennych amunicję Vulcano wykorzysta Ukraina. Niemieckie ministerstwo obrony zapowiedziało przekazanie 255 nabojów. Sama Bundeswehra prowadzi obecnie badania kwalifikacyjne, a wprowadzenie Vulcano do służby planowane jest na rok 2025. Opracowano również wariant morski dla armat okrętowych kalibru 127 milimetrów – Vulcano 127GLR. W tym wypadku nabój może być wyposażony w głowicę naprowadzającą się na podczerwień, dzięki czemu można nią atakować okręty odróżniające się temperaturą od otaczającej je wody.
Zobacz też: Testy MPF coraz bliżej. BAE pokazało nowy projekt czołgu lekkiego
Maciej Hypś, Konflikty.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS