Obie reprezentacje mają na swoim koncie trzy złote medale rangi mistrzostw świata. Italia wszystkie te krążki wywalczyła w latach ’90. Najpierw w 1990 roku w Brazylii, następnie cztery lata później w Grecji, a hat-trick został uzupełniony w 1998 roku w Japonii. Był to wielki okres dla drużyny z Półwyspu Apenińskiego, która była absolutnym hegemonem siatkarskich parkietów, a w której grali tacy siatkarze jak Andrea Giani, Andrea Anastasi czy Andrea Gardini.
Od tamtej pory największym sukcesem Włochów na mundialu był półfinał w 2010 roku, którego byli gospodarzami. Wówczas Italia przegrała w półfinale z Brazylią, a w meczu o brązowy medal z Serbią.
ZOBACZ TAKŻE: Kamil Stoch w euforii po meczu Polska – Brazylia! “Chciałem przeżyć to z kibicami”
O ile Włosi czekali 24 lata, aby ponownie zagrać w finale mistrzostw świata i powalczyć o czwarty złoty krążek, to warto zaznaczyć, że są to aktualni mistrzowie Europy, którzy w 2021 roku pokonali w wielkim finale Słoweńców. I to właśnie ze Słoweńcami reprezentacja Italii rywalizowała w sobotę w półfinale, wygrywając bez straty seta. Wcześniej “Squadra Azzurra” w ćwierćfinale wyeliminowała po tie-breaku Francję, a w 1/8 finału Kubę, wygrywając 3:1. W fazie grupowej drużyna z Półwyspu Apenińskiego wszystkich swoich rywali – Kanadę, Turcję i Chiny zwyciężyła bez straty seta.
Polska ma gigantyczną szansę nawiązać do wielkiej ery Włochów, ale również Brazylijczyków, którzy po mistrzostwo świata sięgali trzykrotnie z rzędu. Nasi zawodnicy mogą ponadto drugi raz osiągnąć niebotyczny sukces przed własną publicznością. Biało-Czerwoni pierwszy raz zostali najlepszymi siatkarzami globu w 1974 roku w Meksyku. Już w 2006 roku było niesamowicie blisko powtórzenia tego wyczynu, ale wówczas w finale znacznie lepsi okazali się “Canarinhos”.
Wielka era Polaków trwa od 2014 roku. Najpierw triumf w roli gospodarza turnieju, a cztery lata później na parkietach we Włoszech i Bułgarii. Dla naszych zawodników to czwarty finał MŚ w XXI wieku i trzeci z rzędu, ale pierwszy raz zagramy z kimś innym niż z Brazylią.
Polacy przez fazę grupową przebrnęli jak burza. W polu pozostawili ekipy Meksyku, Bułgarii i Stanów Zjednoczonych – i tylko z tymi ostatnimi stracili seta. W 1/8 finału zgodnie z planem podopieczni Nikoli Grbicia “odprawili z kwitkiem” Tunezyjczyków. Prawdziwe emocje miały zacząć się od ćwierćfinału, gdzie spotkaliśmy się z żądnymi rewanżu Amerykanami. Ci wyciągnęli wnioski po porażce w grupie i byli o krok od awansu do najlepszej czwórki rozgrywek. Polacy prowadzili już 2:0, ale o losach triumfu zadecydował tie-break, który padł łupem gospodarzy ku euforii wypełnionej po brzegi Arenie Gliwice.
Półfinał to już katowicki Spodek i kapitalna konfrontacja z Brazylią, okrzyknięta przedwczesnym finałem. Scenariusz tego meczu zmieniał się kilkukrotnie. Najpierw świetnie zaczęli zawodnicy z Ameryki Południowej, którzy wygrali pierwszego seta. W dwóch kolejnych nastąpiła dominacja Biało-Czerwonych. Gdy wydawało się, że ekipa Grbicia pójdzie za ciosem, przebudzili się “Canarinhos”, doprowadzając do piątej odsłony. A w niej kolejny dreszczowiec – prowadzenie Polaków już 7:4, tylko po to, aby chwilę później to reprezentanci z “Kraju Kawy” wyszli na prowadzenie. W samej końcówce Polakom udało się zniwelować straty, wygrać i awansować do finału!
– Kładąc się spać będziemy myśleć już o finale. Włożyliśmy serce, a także dostaliśmy energię od kibiców, która nas poniosła. Wiemy, że będą z nami w niedzielę i zrobimy show – przekonywał Aleksander Śliwka.
Nie ma wątpliwości, że przed nami kolejne wspomniane “show” w starciu z Włochami, z którymi ostatni raz graliśmy w lipcu tego roku w ramach zmagań Ligi Narodów. Wówczas Polacy wygrali bez straty seta. Powtórka mile widziana w późny niedzielny wieczór.
Transmisja meczu Polska – Włochy o godz. 21:00 w Polsacie Sport oraz Polsacie Box Go. Początek przedmeczowego studia o godz. 20:00.
Przejdź na Polsatsport.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS