A A+ A++

Jonathan Carroll to pisarz, który ma bardzo wiele związków z Polską. Często tu przyjeżdża, polscy czytelnicy mieli naprawdę wiele okazji, by spotkać pisarza, a rzadko przecież się to zdarza z tak znanymi nazwiskami. Myślę sobie, że Carroll, obok sympatii do naszego kraju, ma też do niego wiele sentymentu. Wiecie, że w wydaniu jego pierwszej powieści pomógł mu Stanisław Lem? Wszystkiego jego książki zostały wydane w Polsce i mam wrażenie, że cieszą się wciąż nie słabnącym zainteresowaniem. Do swoich książek często wrzuca polskie akcenty. Jest autorem tekstów do dwóch piosenek Budki Suflera.

O Carrollu myślę trochę jak o pisarzu młodości. Rebis miał kiedyś taką serię Salamandra, jeśli nie jesteście nastolatkami na pewno ją kojarzycie. Pojawiło się w niej wiele wartościowych książek, ale pamiętam, że głównymi gwiazdami był William Wharton i właśnie Jonathan Carroll. Mam wrażenie (choć przecież wiem, że to nieprawda), że każdy czytał Krainę Chichów, Całując ul czy Białe jabłka. Pamiętam, że kiedy go poznałam, byłam szczerze zachwycona. Jego książki są specyficzne, określa się je mianem pewnego typu realizmu magicznego. Bo u Carrolla świat jest pełen zagadek i elementów nadprzyrodzonych – zwierzęta, które mówią, sny przenikające jawę, śmierć, która nie kończy życia, magiczne przedmioty, tajemnicze wydarzenia i możliwość przeżycia kilku żyć, tak jak to mam w ostatniej książce. Pewnie nie każdemu będzie pasowała taka literatura, nie każdy się w niej odnajdzie. Ja z kolei, im dłużej o tym myślę, tym bardziej mam ochotę wrócić do jego książek i przeczytać wszystko jeszcze raz. Ciekawostką jest również to, że Carroll bardzo często wykorzystuje te same postaci – ktoś, kto jest głównym bohaterem w jednej powieści, w innej pojawia się gdzieś w tle. Tak samo ze światami czy konkretnymi wydarzeniami. To buduje niesamowity efekt – kiedy przeczytasz je wszystkie, masz wrażenie, jakbyś poznał cały konkretny, wymyślony świat. Nie tylko jedną historię czy jednego bohatera. Cały świat, z miastami, na ulicach których konkretni bohaterowie mogą się minąć. Carroll, oprócz pisania konkretnej książki, każdej osobno, zbudował wielką opowieść, która jest widoczna dopiero wtedy, kiedy przeczytasz jego wszystkie książki. I być może jest to lekka nadinterpretacja, bo nie mam pojęcia, czy rzeczywiście miał taki zamiar, ale sam pomysł podoba się bardzo!

Historia mojej znajomości z Carrollem miała swoje wzloty i upadki. Ostatnia jego książka Ucząc psa czytać rozczarowała mnie okrutnie, więc do tej podchodziłam z wielką ostrożnością. Może czasy, kiedy zachwycały mnie magiczne elementy w książkach już minęły? Może już z tego wyrosłam? Może taka narracja pociąga nastoletnie albo romantyczne dusze, a mi i do jednego, i do drugiego już bardzo daleko? Okazuje się, że nie. Być może nie wszystko mnie już zachwyci, ale akurat Mr. Breakfast to zrobił. Choć może zachwyci to za duże słowo – ale zaczęłam czytać i nie mogłam się oderwać, przeczytałam bardzo szybko, a sam tekst dał mi do myślenia. Lubię takie książki.

Chyba każdy z nas zadał sobie chociaż raz pytanie co by było gdyby? Gdybym wybrała inne studia, gdybym wyszła za mąż za kogoś innego, gdybym zamieszkała w innym mieście. Ja mam dosyć proste życie – wiedziałam, że chcę pracować w bibliotece, ale mimo to czasami zastanawiam się, jak wyglądałoby teraz moje życie, gdybym zamiast Warszawy wybrała Gdańsk? Albo była bardziej odważna i wyemigrowała do Australii? Gdybym nie wybrała zawodu głosem serca , ale z rozsądku? Tych wyborów jest bardzo dużo, a z części w ogóle nie zdajemy sobie nawet sprawy. Tak jak Graham Patterson, bohater Mr. Breakfast. Chciałby być komikiem, ale mu trochę nie wychodzi. Kiedy próbuje jakoś sobie to życie poukładać, dostaje niesamowitą szansę – może sprawdzić, jak wyglądałoby jego życie, gdyby podjął inne decyzje. I to w trzech różnych opcjach. Może się przenieść, popatrzeć, pooglądać, a potem zdecydować, które podoba mu się najbardziej. W teorii brzmi świetnie i bardzo prosto! W praktyce wychodzi trochę inaczej – jak wszystko, takie przenoszenie się ma swoje konsekwencje. I pewne większość z was na pytanie, czy chciałbyś/chciałabyś poznać inne wersje swojego życia, odpowie natychmiast, że oczywiście. Ale czy na pewno i czy przemyśleliście dobrze wszystko?

Opowieść Carrolla daje dużo do myślenia – o samym życiu, o dokonywanych wyborach, o żałowaniu tego, co się zrobiło i tego, czego się nie zrobiło. To książka o zachłanności na życie, o tym, kiedy przestać szukać i zadowolić się tym, co się już znalazło. Piękna książka, w której każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie. A mnie dodatkowo szalenie podoba się wątek fotograficzny. I chociaż nie pamiętam dokładnie wszystkich książek Carrolla, ta będzie jedną z moich ulubionych.

To jak? Gdybyście mieli taką możliwość, zdecydowalibyście się na podejrzenie innych wersji własnego życia?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułHarry Dunn death: Is extraditing Anne Sacoolas a realistic prospect?
Następny artykułTrump krytykuje Włochy za zbyt małe wydatki na wojsko