Pod koniec XX wieku wszyscy byli przekonani, że nie ma większego pewniaka w inwestycji niż spółki z branży nowych technologii. Firmy komputerowe i internetowe powstawały jak grzyby po deszczu, a inwestorzy i maklerzy rzucili się na ich akcje, płacąc za nie krocie. Nagle w 2001 roku okazało się, że nadmuchana w ten sposób bańka inwestycyjna, zwana bańką internetową, pękła z hukiem – zachwyt nad nową gospodarką minął, a zyski były dużo mniejsze, niż się spodziewano. Nastąpiło załamanie na nowojorskiej giełdzie i seria widowiskowych bankructw dotkomów.
Jak mogło dojść do takiego zaślepienia? Dzisiaj naukowcy zajmujący się behawioryzmem finansowym wiedzą, że zadziałał jeden z popularnych błędów poznawczych, sprawiających, że nawet doświadczeni finansiści tracą zdolność do racjonalnej oceny sytuacji. Błędy poznawcze coraz częściej znajdują się w centrum uwagi nie tylko psychologów, lecz także ekonomistów. Tych błędów popełniamy zaskakująco dużo, a każdy z nich może być przyczyną podjęcia niewłaściwej decyzji biznesowej czy choćby przypisania nieistniejących cech czy motywów drugiemu człowiekowi.
Szybko nie znaczy dobrze
Błędy poznawcze popełniają wszyscy, bo są niejako wpisane w działanie ludzkiego mózgu. Jak twierdzi prof. Gary Marcus, psycholog z New York University, autor słynnej książki „Prowizorka w mózgu. O niedoskonałościach ludzkiego umysłu”, nasze centrum dowodzenia wcale nie jest idealnie działającą maszyną, wspaniałym produktem tysięcy lat ewolucji, lecz nieco przestarzałym komputerem, który zdecydowanie nie lubi się przeciążać i tam, gdzie może, korzysta z różnych dróg na skróty. Błędy poznawcze są właśnie takimi skrótami. – To zlepek stereotypów, zasad, prawideł przekazanych nam od najmłodszych lat przez otoczenie i zakotwiczonych w naszym umyśle – mówi Katarzyna Fąk, psycholog kliniczny, terapeutka poznawczo-behawioralna. – Takie schematy myślenia, jak choćby to, że piękna księżniczka musi być dobra, a macocha zła, pozwalają bardzo szybko, bez zbędnego wysiłku porządkować rzeczywistość i podejmować decyzje, które nie mają nic wspólnego ze staranną, logiczną analizą sytuacji – tłumaczy psycholog.
Kiedyś było to potrzebne – takie schematy myślenia i działania ułatwiały przeżycie w niebezpiecznych sytuacjach. Im szybsza była ocena potencjalnego zagrożenia, tym większa szansa na ochronę życia lub podjęcie decyzji „uciekaj albo walcz”. Jednak strategia, która sprawdzała się przed milionami lat, zupełnie nie zdaje egzaminu w dzisiejszej wielowymiarowej rzeczywistości, dającej dostęp do ogromnym ilości informacji, wartych starannego i obiektywnego przeanalizowania, zamiast stosowania uproszczających schematów. Tymczasem – jak pisze prof. Marcus – nasz mózg wciąż stosuje strategię tych ostatnich, choć dawno przestały nam pomagać, a zaczęły mocno zniekształcać rzeczywistość. – Dzieje się tak w każdym aspekcie naszego życia, zarówno w kontaktach międzyludzkich, jak i w życiu zawodowym, mnóstwo błędów poznawczych stosujemy także wobec samych siebie – mówi Katarzyna Fąk.
Wśród najbardziej rozpowszechnionych błędów poznawczych znajdziemy wspomniane przekonanie, jakoby wygląd był skorelowany z charakterem. Stąd opinie, że osoby ładne są dobre, a brzydkie muszą być złośliwe; że wysocy są zarozumiali, a niscy wredni, i tak dalej. Psycholodzy nazywają ten błąd myślenia efektem aureoli. Mnóstwo ludzi ulega także tak zwanemu efektowi horoskopowemu albo efektowi Barnuma. To sytuacja, w której za pasujące do nas uznajemy zdania czy sformułowania, które w rzeczywistości są tak ogólne, że pasują do każdego, np. „Jesteś na ogół szczęśliwa, ale czasami ogarnia cię lęk”. Efekt ten powszechnie wykorzystywany jest przez twórców horoskopów, ale też sprytnych speców od marketingu.
Błędy poznawcze zniekształcają nie tylko nasze subiektywne odczucia, lecz także wiedzę o świecie, którą – jak się okazuje – bardzo łatwo zmanipulować. Na przykład sięgając do efektu zakotwiczenia – błędu polegającego na tym, że nasz umysł, oceniając jedną sytuację, odnosi się do informacji pozyskanych w ostatnim czasie, nawet jeśli dotyczyły czegoś całkiem innego. Świetnie pokazuje to eksperyment przeprowadzony przez prof. Jaya Russo z Cornell University. Poprosił on grupę ochotników o wykonanie prostego działania matematycznego – dodanie liczby 400 do ostatnich trzech cyfr numeru ich komórki i zapamiętanie wyniku. Po chwili prof. Russo poprosił badanych o odpowiedź na pytanie z dziedziny historii: „W którym roku Attyla przestał zagrażać Europie?”. Nikt z badanych nie znał dokładnej daty, prof. Russo poprosił więc o podanie jej w przybliżeniu. Okazało się, że osoby, które wcześniej w swoich rachunkach otrzymały sumę mniejszą niż 600, twierdziły, że Attyla wyniósł się z Europy około 629 roku. Z kolei ci, który otrzymali sumę powyżej 1200, podawali średnio rok 979 – aż 350 lat później! W rzeczywistości Attyla został rozgromiony w 451 roku. Okazało się więc, że im wyższy był wynik wcześniejszego dodawania liczby 400 do numeru telefonu, tym odpowiedź na pytanie zadane przez naukowców była bardziej zniekształcona, choć przecież wcześniejsze rachunki nie miały nic wspólnego z datami historycznymi. Badani mylili się dlatego, że na działanie ich mózgu wpłynęły najświeższe zarejestrowane wspomnienia.
Biznes oparty na błędach
Niestety, błędy poznawcze są także przyczyną zaskakująco wielu porażek biznesowych i błędnych decyzji ekonomicznych, zarówno na poziomie koncernów, jak i pojedynczych menedżerów. Stoi to w sprzeczności z popularnymi wciąż teoriami ekonomicznymi. – Modele ekonomii neoklasycznej, obowiązującej właściwie od końca XX wieku, zakładają, że istnieje tak zwany racjonalny decydent, którego zachowania i decyzje zgodne są z kalkulacją ekonomiczną i prawami rynku – mówi prof. Adam Szyszka ze Szkoły Głównej Handlowej. – Tymczasem od jakichś 20-30 lat widzimy jasno, że decydenci na prawdziwym rynku bynajmniej nie są racjonalni, a na ich ruchy biznesowe wpływają najróżniejsze błędy poznawcze – tłumaczy prof. Szyszka.
Na giełdzie czy rynkach inwestycyjnych bardzo często obserwowany jest efekt dyspozycji. – Polega on na tym, że inwestorzy lub firmy zbyt szybko pozbywają się akcji czy inwestycji przynoszących zyski, a jednocześnie zbyt długo utrzymują pozycje lub brną w projekty, które przynoszą straty – tłumaczy prof. Szyszka. Jednym z najbardziej widocznych przykładów takiego działania jest debiut giełdowy firmy Allegro, która mimo korzystnej sytuacji i dużych zysków firm internetowych wystawiła na swoje akcje – zdaniem ekonomistów – zbyt niską cenę (43 zł), a jednocześnie bardzo spieszyła się z debiutem giełdowym. – Cena w ofercie publicznej powinna standardowo oferować premię na debiucie rzędu 10-20 proc., a nie ponad 60 proc., jak to było w tym przypadku – mówi prof. Szyszka.
Analitycy decyzji finansowych firm czy inwestorów obserwują też często inny błąd poznawczy – tzw. efekt kosztów utopionych. – To niezwykle powszechny i obecny nie tylko na rynku mechanizm, który zmusza nas do brnięcia w nietrafioną inwestycję tylko dlatego, że już zainwestowaliśmy w nią dużo środków czy energii. Jest to kolejny przejaw wspomnianego wcześniej efektu dyspozycji – tłumaczy prof. Szyszka. Przykłady można tu mnożyć bez liku, a jednym z najbardziej spektakularnych był upadek najstarszego banku inwestycyjneg … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS