– Nie wierzę, że Magda Linette gra kilka poziomów lepiej niż miesiąc temu. To niemożliwe – mówi nam była tenisistka, Paula Kania-Choduń. W czym w takim razie tkwi sekret do wielkiego sukcesu Polki, która w czwartek zagra o finał Australian Open?
Szymon Adamski
Getty Images
/ Jason Heidrich/Icon Sportswire
/ Na zdjęciu: Magda Linette
Niewiele osób zna Magdę Linette tak długo, jak Paula Kania-Choduń. Rówieśniczki bardzo często startowały w tych samych turniejach, zaczynając od krajowych imprez w młodzieżowych kategoriach, a na Wielkim Szlemie kończąc. W ostatnich miesiącach ich zawodowe ścieżki mocno się jednak rozjechały. Kania-Choduń zakończyła karierę i jest już po drugiej stronie rzeki, a Linette przeżywa właśnie najpiękniejsze chwile w zawodowym życiu podczas Australian Open.
– To nie tak, że Magda rzuciła gluten i nagle zaczęła wygrywać – żartuje była tenisistka. – W różnym tempie się dojrzewa. Niektórzy, jak Iga, w wieku kilkunastu lat są w stanie wygrać turnieje Wielkiego Szlema. Sama jednak wiem, że osobiście potrzebowałam więcej czasu, zanim dorosłam do pewnych rzeczy. Być może tak samo jest z Magdą – tłumaczy specjalnie dla WP Sportowe Fakty Kania-Choduń.
Linette życiowy sukces osiągnęła po trzydziestych urodzinach. Zaskoczenie jest naprawdę duże, bo w tegorocznej edycji Australian Open zdołała wygrać więcej meczów niż we wszystkich wcześniejszych edycjach razem wziętych…
Z luzem i pewnością siebie
– Z wiekiem inaczej patrzymy na ten sport. Doświadczenie życiowe ma bardzo duży wpływ na to, co się dzieje na korcie. Większa stabilizacja może dawać większy luz z tyłu głowy. Chociażby pieniądze, które są już na koncie, mogą spowodować, że nie trzeba się martwić o kolejny sezon, bo jest się zabezpieczonym. Wyższy wiek może przeszkadzać, ale wcale nie musi być problemem – mówi nam Paula Kania-Choduń.
ZOBACZ WIDEO: Mróz, wichura, a on wspinał się w takim stroju. Hit sieci!
Gdyby przyjrzeć się jednak największym wielkoszlemowym rewelacjom z ostatnich lat, częściej w tej roli występowały nastolatki, aniżeli doświadczone tenisistki. Koronnym przykładem jest oczywiście Emma Raducanu, ale światową publiczność potrafiły też zachwycać Qinwen Zheng, Leylah Fernandez czy Amanda Anisimova. Teraz to Linette sprawia, że kibice na całym świecie przecierają oczy ze zdumienia.
– Drogi do sukcesu i porażki wyglądają niemal tak samo. Wydaje mi się, że to kwestia ciut większej wiary wyniesionej z jakiegoś meczu. Osobiście nie wierzę, że Magda Linette gra kilka poziomów lepiej niż miesiąc temu. To niemożliwe. Ona ma te umiejętności od kilku lat. Pytanie brzmiało, kiedy je wykorzysta w ten sposób, jak robi to teraz – twierdzi Kania-Choduń.
Krótszy odpoczynek? To nie problem
A możliwości Linette ma naprawdę olbrzymie. W Melbourne pokonała już cztery rozstawione tenisistki, w tym aktualnie czwartą w rankingu Carolinę Garcię, byłą liderkę Karolinę Pliskovą i byłą wiceliderkę Anett Kontaveit. Nikomu nie powinno przejść nawet przez myśl, że sukces jest konsekwencją szczęśliwego losowania. Nic z tych rzeczy.
Im dalej w las, tym ciężej. Kolejną przeciwniczką tenisistki z Poznania będzie turniejowa “piątka”, Aryna Sabalenka, która w dziewięciu tegorocznych meczach nie przegrała nawet seta. – To będzie bardzo ciężki mecz, ale Magda pokazała już w Australii, że nie ma rzeczy niemożliwych. Może wszystko! Życzę jej, żeby wygrała cały turniej – wspiera byłą partnerkę deblową Kania-Choduń. Biało-Czerwone występowały razem jako juniorki m.in. w US Open i Roland Garros.
Różnica względem poprzednich meczów jest taka, że tym razem Linette nie będzie mieć dnia wolnego przed pojedynkiem. Spotkanie z Sabalenką rozpocznie się mniej więcej 30 godzin po tym, jak Polka odprawiła do domu Pliskovą. – Nie powinno to sprawić jej trudności. W turniejach pomiędzy szlemami gra się mecz za meczem, więc nie jest to nic nowego. Ma mniej czasu na regenerację, ale mam nadzieję, że wykorzysta go w stu procentach – nie traci optymizmu Kania-Choduń.
Za mało czasu na zmianę
A jak do wielkoszlemowej rywalizacji podchodzi była tenisistka? W końcu to pierwszy szlem, odkąd poinformowała w grudniu o zakończeniu kariery. – To tak krótki okres czasu, że nie zdążyło się jeszcze wiele zmienić. Śledzę tylko wyniki i to, co pojawia się w internecie. Oglądać za bardzo nie mam możliwości, bo mam raptem pięć kanałów w telewizorze – usprawiedliwia się była reprezentantka Polski we wszystkich imprezach wielkoszlemowych.
Dobre wieści szybko się jednak rozchodzą, dlatego nie tylko Kania-Choduń, ale cała sportowa Polska będzie trzymać kciuki za Magdę Linette w czwartkowy poranek. Pokonując Sabalenkę, tenisistka z Poznania przebije osiągnięcia czy to Agnieszki Radwańskiej, czy to Igi Świątek, i zostanie pierwszą polską finalistką Australian Open.
Oba półfinały singla kobiet zaplanowano na sesję wieczorną. O 9:30 do boju ruszą Wiktoria Azarenka i Jelena Rybakina, a po zakończeniu tego spotkania, na kort centralny imienia Roda Lavera wyjdą Linette i Sabalenka.
Szymon Adamski, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz też:
Białoruskie media rozpisują się o Linette
Rywalka Linette zawodziła w szlemach
Mecze Igi Świątek oglądaj w CANAL+ oraz w serwisie canalplus.com
Zgłoś błąd
Polski tenisPolska
Australia
Melbourne
Wielki Szlem
ITF
WTA
Tenis
Paula Kania-Choduń
Australian Open
Magda Linette
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS