MICHAŁ PRYCZEK: – To zdecydowanie był rajd, który zapamiętam na długo. Po pierwsze udało nam się uzyskać najlepszy wynik w całej karierze, a po drugie z powodu przygód, przez które wynik ten co chwilę wisiał na włosku. W rajdach nie chodzi tylko o jazdę samochodem, ale jest to bardzo skomplikowana dyscyplina, w której drobny szczegół może przekreślić cały Twój dotychczasowy wysiłek. Zaczęło się od małego incydentu na zapoznaniu z trasą. Podczas samego rajdu niewiele brakowało, abym zgubił kask, który zostawiłem na tylnej klapie. Mieliśmy także jeden moment, podczas którego potwór z Loch Ness chciał nas wciągnąć do swojego głębokiego rowu, ostatni odcinek ukończyliśmy z małym pożarem w aucie, a na ceremonię mety wjechaliśmy bez wspomagania kierownicy… Siódme miejsce jest więc także zasługą w dużej mierze szczęścia, które tym razem nam sprzyjało. Jestem trochę w szoku jeśli chodzi o samą jazdę, ponieważ udało się pojechać szybciej, niż zakładaliśmy przed startem. W rajdówce nie siedziałem 10 miesięcy, w międzyczasie trenując tylko na symulatorze, czy gokartach, ale zmiany wprowadzone w samochodzie między sezonami pozwoliły nam na szybką jazdę już od pierwszego odcinka specjalnego. Cały czas jednak uważam, że jest miejsce na poprawę. Choć wynik w Rzeszowie jest fantastyczny, to ostrożnie podchodzę do oczekiwań na kolejne rajdy. Tutaj wszystko zagrało perfekcyjnie – zarówno pewność siebie na znanych nam odcinkach, jak i idealne prowadzenie się samochodu, a także opis stworzony na piątkę z plusem.
JACEK PRYCZEK: – Jesteśmy miło zaskoczeni wynikiem w Rzeszowie, który jest jak dotąd najlepszy w historii naszych startów. Wpływ na taki wynik miały moim zdaniem trzy rzeczy. Po pierwsze – pomimo tego że nie siedzieliśmy w rajdówce od ubiegłorocznej Barbórki Warszawskiej i nie mieliśmy żadnych testów – jechaliśmy naprawdę szybko. Dla Michała nasza rajdowa babcia ma już chyba niewiele tajemnic, można powiedzieć że są jednym organizmem, dlatego tempo było wysokie od samego początku. Oczywiście – tak jak wiele innych załóg – także i my nie ustrzegliśmy się błędów. Drugiego dnia na odcinku Zawadka mieliśmy poważne ratowanie, które uchroniło nas od stoczenia się z 50 metrowej skarpy i sceny kończącej rajd. Wyszliśmy z tego tylko dzięki umiejętnościom Michała, jego opanowaniu i zimnej krwi. Widać to zresztą na opublikowanym przez nas onboardzie z tego odcinka. Na nasz wynik duży wpływ miały także problemy innych zawodników, którzy popełniali mniejsze, lub większe błędy, odpadając z zawodów. Rajd Rzeszowski od zawsze był uważany za jeden z najtrudniejszych w naszym kraju, a tropikalne temperatury połączone z wymagającą konfiguracją odcinków to dodatkowe wyzwanie dla samochodów i samych zawodników. Trzeci – bardzo ważny element sukcesu – to świetne przygotowanie samochodu. Nasz zespół – działający pod wodzą Marka Kluszczyńskiego – to profesjonaliści od kilkunastu lat związani z motorsportem i z marką Subaru. My lubimy ten trudny rajd, zawsze dobrze się w Rzeszowie czujemy, do tego dopisało nam troszkę szczęście i w rezultacie zakończyliśmy zmagania na świetnym, siódmym miejscu. A propos szczęścia… Przeżyliśmy także chwilę grozy na mecie ostatniego odcinka. Tuż przed przejazdem przez strumień w Zagorzycach w samochodzie pojawił się dym. Kawałek dalej w aucie zrobiło się siwo, zwolniliśmy, ale postanowiliśmy jechać do końca odcinka, wyłączając tylko podtrzymanie turbiny. Liczyliśmy na to, że na mecie odcinka łatwiej będzie o pomoc w ewentualnym gaszeniu pożaru. Na mecie stop mieliśmy już spory płomień za prawym przednim kołem, ale na punkcie kontroli czasu była duża gaśnica, którą skutecznie ugasiliśmy pożar. Już bez wspomagania układu kierowniczego dojechaliśmy do Rzeszowa. Na przegrupowaniu okazało się, że od tego kręcenia bez wspomagania pękła śruba i kierownica luźno się kręciła. Znów dopisało nam szczęście, śrubę jakoś dokręciliśmy kluczem do kół i dotoczyliśmy się na serwis. Zapamiętamy ten rajd z bardzo szybkiej jazdy, sprzyjającego nam szczęścia i dobrego sportowego wyniku.
ŁUKASZ BYŚKINIEWICZ: – Lepszego początku nowego sezonu nie mogliśmy sobie wymarzyć. Ze Zbyszkiem zajęliśmy 4. miejsce oraz wygraliśmy odcinek specjalny w centrum Rzeszowa, co nas jeszcze bardziej ucieszyło. To wspaniałe uczucie wpisać się na listę oes’owych zwycięzców. To moja pierwsza wygrana. Na mecie tego oesu wybuchłem taką radością, że Zbyszek musiał mnie uspakajać. Takie wyniki i momenty dodają wiary w to, co robimy oraz motywują do dalszych działań, aby być jeszcze bardziej skutecznym kierowcą. Rajd Rzeszowski pojechaliśmy ze Zbyszkiem bardzo dobrym tempem, z głową i bez podejmowania zbędnego ryzyka. Od pierwszych metrów czułem się w naszej R5-tce bardzo pewnie zarówno w ciasnych zakrętach, jak i na partiach bardzo szybkich, na których przekraczaliśmy 190 km/h. Samochód APR Motorsport serwisowany przez Kumiega Racing działał perfekcyjnie i dawał nam wiele radości z żwawego pokonywania zakrętów, szczytów, podbić i hopek. Cieszy mnie bardzo wysoki poziom sportowy Mistrzostw Polski. Przy trasie widać było tłumy kibiców, co świadczy, że “koronowirusowa” przerwa spowodowała głód rajdowych emocji nie tylko u nas kierowców. Sezon mamy krótszy, ale z pewnością będzie tak emocjonujący jak rywalizacja na Podkarpaciu. Już teraz zapraszam na Rajd Śląska w dniach 10-12 września. Dziękuje za ten udany start naszemu głównemu Partnerowi- firmie Auto Partner z marką MaXgear oraz NOVOL, TEKOM Technologia, Kratki, I Planet Radom, I Home, Siren7, Michelin i TVN TURBO za patronat medialny.
ZBIGNIEW CIEŚLAR: – Pierwsza runda RSMP 2020- Rajd Rzeszowski- będziemy miło wspominać. Jak zawsze wymagające odcinki specjalne i upał sprawiły, że ponownie był to bardzo trudny rajd. W mocno obsadzonej stawce 12 samochodów R5 notowaliśmy czasy zbliżone do kolegów z czołówki. Kluczem do sukcesu była pewna i bezbłędna jazda. Dzięki takiej postawie zajęliśmy bardzo wysokie 4. miejsce. Jeszcze więcej radochy mieliśmy po przekroczeniu mety odcinka w Rzeszowie, gdzie z Łukaszem wygraliśmy pierwszy odcinek specjalny w klasyfikacji generalne. To pokazuje, że możemy myśleć o walce o podium w dalszej części sezonu. Dziękuję kibicom za doping, naszym Partnerom oraz całemu zespołowi Kumiega Racing za świetnie przygotowany samochód. Zapraszam na Rajd Śląska, który odbędzie się niedaleko mojego domu.
Jari Huttunen, Mikko Lukka, Hyundai i20 R5
Photo by: Grzegorz Rybarski
JARI HUTTUNEN: – Wyjeżdżamy z Rzeszowa niezwykle szczęśliwi, ze świadomością świetnie wykonanej pracy. To zwycięstwo smakuje niesamowicie, bo sięgnęliśmy po nie w naprawdę trudnych warunkach i po zaciętej walce. Dwa dni jazdy w takim upale i na tak trudnych odcinkach, to było cenne doświadczenie. Nawet na moment, przy tak śliskim asfalcie i zmiennej przyczepności, nie można było stracić koncentracji, a upał panujący na zewnątrz i temperatura w samochodzie wcale nam tego nie ułatwiała. To nie był łatwy weekend, ani dla załóg i mechaników, ani dla sprzętu, ale nasz Hyundai, tak jak cały zespół pracował świetnie, na wspólny sukces. Zabieramy z pierwszego startu w RSMP ważną wiedzę i wiele informacji do przeanalizowania, które pozwolą nam się jeszcze lepiej przygotować do drugiej rundy. Tak, jak przewidywałem, polscy zawodnicy wysoko zawiesili poprzeczkę, dlatego już nie mogę się doczekać okazji do kolejnego startu. Dziękuje zespołowi za świetną pracę w tych warunkach, kibicom za serdeczne przyjęcie i niesamowity doping, a Grzegorzowi i wszystkim chłopakom za piękną walkę. To będzie świetny sezon.
MACIEJ LUBIAK: – Mamy za sobą niezwykle udany rajd. Liczyliśmy na dobre miejsce i to jak najbardziej się udało. Co prawda w sobotę rano źle dobraliśmy opony, co odsunęło mnie w klasyfikacji od Szymona Cieślaka, więc po południu jechałem swoim tempem, żeby dowieźć wynik do mety. Mamy więc drugie miejsce w RSMP oraz pierwsze lokaty zarówno w mistrzostwach Słowacji, jak i FIA CEZ. Ogromnie się cieszę, zwłaszcza że Rajd Rzeszowski jak zawsze był bardzo trudnym rajdem i samo dojechanie do mety można uznać za sukces.
TOMASZ BORKO: – Spodziewaliśmy się zaciętej walki i dokładnie tak było, ponieważ obsada w „ośce” była bardzo mocna. Szymon Cieślak pokazał klasę na tych trasach i w pełni zasłużył na zwycięstwo. Dla nas kłopotem okazał się dobór opon. Paradoksalnie przy pięknej pogodzie powinno być to proste, jednak przeceniliśmy temperatury i nie umieliśmy odpowiednio dogrzać gum. Tak czy inaczej wynik jest mega i wracamy do domu bardzo zadowoleni.
Tomasz Kasperczyk, Damian Syty, VW Polo R5
Photo by: Maciej Niechwiadowicz
TOMASZ KASPERCZYK: – Owszem, kończymy ten rajd z wieloma pozytywami, ale one powodują, że tym bardziej jestem zły i rozczarowany wydarzeniami z pierwszego etapu. Dobre czasy, które notowaliśmy na oesach pokazują, że mogliśmy się liczyć w walce o podium w niezwykle mocnej stawce. Skupiliśmy się po prostu na tym, co jeszcze było w naszym zasięgu. Chodziło o to, by zbudować tempo, pewność siebie, ale przede wszystkim – powalczyć na Power Stage. Z tego mogę być zadowolony, bo nie postawiliśmy na tym odcinku wszystkiego na jedną kartę. Pojechaliśmy kontrolując tempo, nie podejmując szaleńczego ryzyka.
Kacper Wróblewski, Jakub Wróbel, VW Polo R5
Photo by: Orlen Team
KACPER WRÓBLEWSKI: – Ten rajd był dla mnie trudną lekcją psychologii sportowej i pokory. Nasze wczorajsze problemy i strata czasowa nie wynikały z poważnego błędu czy dekoncentracji. Po prostu walczyliśmy i szukaliśmy ułamków sekund w każdym możliwym miejscu, a to jedno okazało się pechowe. Po takim rozczarowaniu trudno jest błyskawicznie odzyskać pewność za kierownicą i wrócić do tempa, jakiego od siebie oczekujemy. Przepracowaliśmy to jednak z Kubą, a to zaprocentowało w drugim etapie, który pokazał, że w tej mocnej stawce jesteśmy konkurencyjni i nie brakuje nam determinacji.
JAKUB WRÓBEL: – Rajdy są nieprzewidywalne i w takich sytuacjach kluczowe jest nie tylko tempo, ale też determinacja i wola walki. Cieszę się, że po trudnym początku pozbieraliśmy myśli i przejechaliśmy kolejne oesy walcząc o czasy w ścisłej czołówce. To ważne potwierdzenie naszej dyspozycji przed kolejnymi rundami.
Jarosław Szeja, Marcin Szeja, Subaru Impreza
Photo by: Jakub Rozmus
JAROSŁAW SZEJA: – Jesteśmy na mecie tego niesamowicie trudnego rajdu. Zajęliśmy szóste miejsce w klasyfikacji generalnej i wygraliśmy klasę Open 4WD, to świetne uczucie. Dziękujemy wszystkim, którzy się do tego przyczynili. To szereg firm, które pomogły nam w starcie. Doceniamy lokalne wsparcie, firm ze Śląska, z południa, to dla nas bardzo istotne. Wynik motywuje nas do działania, do dalszej pracy. Czasami warto zarwać noc po to, aby się przygotować, bo sukcesy smakują wspaniale. To jest piękne w tym sporcie. Już nie mogę się doczekać kolejnego startu.
informacja prasowa
news aktualizowany
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS