A A+ A++

Stworzone przez maleńkie studio Mount & Blade zrewolucjonizowało niegdyś to, jak patrzymy na średniowieczne gry wojenne, oferując nam po raz pierwszy w historii bitwy na kilkaset jednostek, prawdziwe poczucie bycia możnowładcą, najemnikiem, czy nawet króle. Czy Mount & Blade II: Bannerlord to sequel z prawdziwego zdarzenia?

Historia tureckiej marki jest dość imponująca, bowiem po debiutanckim oryginale, deweloperzy dość szybko uraczyli nas następcą w postaci Mount & Blade: Warband, które zaoferowało nam jeszcze lepsze wrażenia i skalę rozgrywki. Gdy w 2012 roku TaleWorlds puściło zajawkę Mount & Blade II: Bannerlord fani serii byli zachwyceni. Niestety na pełnoprawną premierę “dwójki” przyszło nam czekać aż 10 lat – no może 8 jeśli weźmiemy pod uwagę Wczesny dostęp. Czy zatem tę dekadę później turecki zespół znów będzie potrafił zachwycić nas tak bardzo jak w 2008 i 2010 roku?

Mount & Blade II: Bannerlord – Nowe szaty króla

Mount & Blade II: Bannerlord można by śmiało określić mianem typowego sequela budowanego na zasadzie “więcej i lepiej”. U swoich podstaw nowa gra TaleWorlds jest praktycznie identyczna jak wszyscy poprzednicy – ot zaczynamy jako jakiś patałach i pniemy się po szczeblach średniowiecznej reputacji, aby z czasem posiąść własną armię, dołączyć do jakiejś frakcji, posiąść włości, wejść w polityczne małżeństwo, a na końcu podbić całą Calradię i zostać jej królem. Tym razem jednak trafiamy do dobrze znanej nam krainy (przynajmniej z nazwy) na 200 lat przed wydarzeniami znanymi w Warbanda, a to wiąże się z zupełnie nowymi frakcjami, postaciami i nawykami lokalnych mieszkańców.

Jeśli ktoś z was grał w pierwsze odsłony Mount & Blade doskonale odnajdzie się i tutaj – to dobrze znana nam wszystkim formuła, która po prostu została usprawniona pod praktycznie każdym możliwym względem. Mapa taktyczna ponownie oferuje nam swobodną eksplorację z możliwością prowadzenia oblężeń, plądrowania wiosek, wykonywania zadań dla ludności Calradii w celu pozyskania ich sympatii, a nawet niszczenia kryjówek bandytów. Świat jest ponownie wprost ogromny i zgodnie z oczekiwaniami rozbudowany zarówno wizualnie jak i konstrukcyjnie. Największą różnicę można zauważyć po wkroczeniu do danej wioski, zamku bądź miasta.

To nie są już dwa domki walnięte na krzyż, czy jedna zamknięta z każdej strony ulica ze smutnym samotnym sklepikarzem. Teraz gdy wejdziesz do takiej lokacji poczujesz się jak w prawdziwym średniowieczu – we wsiach masz wyraźny podział na sekcje z uprawą roślinek, domkiem sołtysa i sklepikarzami, zaś w miastach za pierwszym razem można się nawet ciutkę zgubić. Niestety nadal bardzo brakuje tam żywych tłumów czy jakichkolwiek “ludzkich” NPC, ale to bardzo wyraźny postęp względem Warbanda.

Mount & Blade II: Bannerlord – Gigantyczne bitwy

Mount & Blade II: Bannerlord

Jeśli zaś chodzi o warstwę dyplomatyczną – tym razem wprowadzono posiadanie dzieci, a same postępy w negocjacjach z lordami czy królami blokowane są przez reputację całego naszego klanu. Generalnie żeby nie rozpisywać się na całą epopeję o tym jak to nasze relacje z ludźmi wpływają na całą politykę, wspomnę tylko, że system jest dalej dość mocno 0-1. Ponownie uznanie zdobywamy w punktach liczonych za stoczone walki, wykonane misje, spalone wioski i inne akcje podejmowane podczas rozgrywki. Jeśli więc ktoś lubi nas na 100 pkt, na pewno będzie naszym super oddanym lennikiem, ale gdy ktoś nie znosi na nas 100 punktów, wolałby zdechnąć niż się do nas przyłączyć.

Jednakże chyba wszyscy wiemy dlaczego marka Mount & Blade tak bardzo potrzebowała odświeżenia i wejścia w swego rodzaju nową generację. Bitwy. Ten kluczowy dla serii aspekt zachwycał nas w 2008 roku gdy wyszła pierwsza część i jeszcze bardziej imponował w 2010, ale nawet wtedy było jasne, że walka jest po prostu drewniana, a oblężenia tylko symbolicznie ukazują to, czego pragnęliby fani. Teraz w recenzowanym dziś Mount & Blade II: Bannerlord mamy do czynienia z naprawdę fantastycznie prezentującymi się potyczkami, gdzie czuć ten rozmach, skalę i woń krwi tysięcy poległych rycerzy. Okazuje się bowiem, że nie tylko na pecetach można rozegrać wielkie starcia, bowiem na PS5 i Xbox Series X|S możemy stoczyć walki z aż 1000 jednostek na ekranie – w PS4 i Xbox One to “tylko” 250-350 jednostek. 

O ile w tradycyjnych bitkach na otwartej przestrzeni za wiele się nie zmieniło, tak wspomniane oblężenia naprawdę jak to się kolokwialnie mówi “robią robotę”. Gdy zaatakujecie solidny zamek bądź miasto będziecie mogli przygotować kilka machin oblężniczych pokroju katapult, taranów, wieży oblężniczych i innych bajerów, zaś strona broniąca się oprócz swojej broni ma także do dyspozycji zmyślne narzędzia jak wielkie kusze czy też klapy do obrzucania wrogów kamieniami. Niestety brakuje mi tu ciut takich rzeczy jak chociażby opcja podpalenia wrogiego sprzętu czy też wylania na oponentów smoły. Niemniej jednak skala bitw jest bardzo imponująca, ale tradycyjnie dla serii, występuje tu pewien problem z SI wojowników. Jak już zrobi się jakaś wyrwa w obronie zamku, wszyscy znów jak ćmy lecą w jeden punkt i tworzy się bitewna kolejka – ci co grali w oryginał na pewno pamiętają jak 200 chłopa stało na drabinie i czekało na śmierć z jednej bądź drugiej strony. Tutaj bywa tak samo.

Mount & Blade II: Bannerlord – Czy warto zagrać?

Mount & Blade II: Bannerlord

Czy zatem pomimo tych wszelkich wad, które liczą niekiedy nawet i 14 lat, warto jest zagrać w Mount & Blade II: Bannerlord? Oj i to jeszcze jak! Jeśli lubiliście oryginał, tutaj ponownie wsiąkniecie na tysiące godzin, ale miejcie jednak na uwadze to, że w dzisiejszych czasach istnieją lepsze systemy walki bronią białą. Do For Honor czy Kingdom Come to jednak Mount & Blade pod tym względem daleko – czasem miałem wręcz wrażenie, że to nadal ten sam mechanizm co w Warbandzie, tylko delikatnie “odświeżony”. Nawet grając na padzie i konsoli da się tu przyjemnie spędzić mnóstwo czasu, aczkolwiek chyba nadal najlepszą platformą dla Mount & Blade pozostaje PC.

Moje fanbojskie serduszko mówi mi, że Mount & Blade 2 to gierka 10/10, ale w rzeczywistości to solidna “ósemka”, bo o ile nie oczekujecie po grze fotorealistycznej grafiki, a liczy się dla was po prostu fajna rozgrywka, wsiąkniecie do Calradii na naprawdę niezliczoną ilość czasu.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPL: Projekt Warszawa dużo lepszy od Czarnych Radom
Następny artykułLiverpool wygrał hit, Napoli wygrało grupę. Wielkie emocje w grupie D