A A+ A++

Kiedy Konflikty piszą o Morzu Połud­nio­wo­chiń­skim, zwykle czynią to w kontekście kon­fron­tacji między Chinami a Filipinami i Wietnamem. Tym razem jednak sprawa dotyczy Malezji, która znalazła się na kursie kolizyjnym z Pekinem. Nie oznacza to, że na innych odcinkach nic się nie dzieje. Dzieje się sporo, szczególnie na linii Hanoi–Manila, które sys­te­ma­tycz­nie przezwyciężają wzajemną nieufność i zacieśniają współpracę.

Malezja jest jednym z uczestników sporu na Morzu Połud­nio­wo­chiń­skim, ale dotąd nie afi­szo­wała się przesad­nie ze swoimi roszczeniami i starała się wyciszać kwestie sporne z Chinami. W kalkulacjach Kuala Lumpur opłacało się siedzieć cicho i względnymi ustępstwami osiągać korzyści gospodarcze w relacjach z potężnym sąsiadem zza morza. Anwar Ibrahim po objęciu w ubiegłym roku stanowiska szefa rządu w pierwszą podróż udał się do Pekinu. Gdy w sierpniu tego roku do Kuala Lumpur przybył premier Li Qiang, strona malezyjska prześcigała się w uprzejmościach deklarując przywiązania do polityki jednych Chin i uznanie Tajwanu za ich „niezbywalną część”.

Ropa naftowa to nie tylko Bliski Wschód

Nie oznacza to, że nie dochodzi do incydentów wokół roszczeń na Morzu Połud­nio­wo­chiń­skim. Ich centrum są Luconia Shoals (Raja Jarum w malezyjskim nazewnictwie, Nankang Ansha i Beikang Ansha w chińskim), będące częścią wysp Spratly. Rafy są niemal stale monitorowane przez chińskie jednostki, zaś w maju 2020 roku chińska straż wybrzeża utrudniała działalność malezyjskiego statku badawczego poszukującego ropy naftowej na rzecz państwowego kon­cernu Petronas. Jak łatwo się domyślić, pod dnem morskim w rejonie Luconia Shoals znajdują się złoża ropy naftowej i gazu ziemnego, których eksploatację Malezja zaczęła w ostatnich latach.

Według Al Jazeery już podczas ubieg­ło­rocz­nej wizyty w Pekinie premier Anwar był naciskany, aby wstrzymać eksploatację złóż w malezyjskiej wyłącznej strefie ekonomicznej. Podkreślmy, że Luconia Shoals leżą około 160 kilometrów od wybrzeży stanu Sarawak na Borneo i 2 tysiące kilometrów od chińskiej wyspy Hajnan. Chiny stosują oczywiście taktykę nacisku poprzez działania w szarej strefie. Chińska straż wybrzeża niemal stale monitoruje wody wokół Luconia Shoals. Według ustaleń Asia Maritime Transparency Initiative (AMTI) w ubiegłym roku chińskie jednostki przebywały tam przez 338 dni, więcej nawet niż na obszarach spornych z Filipinami.

Zapewne Malezja chętnie kontynuo­wa­łaby taką grę w kotka i myszkę, gdyby nie filipiński serwis inquirer.net. Portal opublikował 29 sierpnia pismo, które chińskie ministerstwo spraw zagranicznych skierowało 18 lutego tego roku do malezyjskiej ambasady. Pekin wyraził „poważne zaniepokojenie” i „silne niezadowolenie” z powodu male­zyj­skich projektów naf­to­wych i zażądał ni mniej, ni więcej, tylko wstrzymania ich oraz „faktycznego poszanowania suwerenności terytorialnej i interesów morskich”. Inquirer uzyskał dokument od malezyjskiego dziennikarza, który oczywiście pragnie zachować anonimowość.

Malezyjskie ministerstwo spraw zagranicznych na dobrą sprawę potwierdziło prawdziwość dokumentu i zapowiedziało śledztwo w sprawie przecieku. Oprócz typowych sformułowań o przyjaźni i ważnym partnerstwie z Chinami resort podkreślił, że stanowisko Kuala Lumpur w sprawie własnych roszczeń pozostaje niezmienne: Malezja będzie bronić swojej suwerenności, praw, interesów i postępować w tym zakresie zgodnie z Konwencją Narodów Zjednoczonych o Prawie Morza z roku 1982.

Rewelacje Inquirera wywołały w Malezji poruszenie, a właściwie oburzenie. Premier Anwar za bardzo nie miał wyboru i 6 września potwierdził prawdziwość noty, którą otrzymała ambasada w Pekinie. Zarazem zapowiedział kontynuację dotychczasowych działań, które określił jako „niezbędne dla ekonomicznego przetrwania kraju”. Anwar wyraził jednocześnie nadzieję, że uda się wyjaśnić sprawę z Pekinem i nie wpłynie to na dwustronne relacje. Taka postawa to credo malezyjskiej polityki zagranicznej – utrzymywanie przyjaznych stosunków dyplo­ma­tycz­nych z jakim­kol­wiek krajem nie oznacza kompromisu w kwestiach bezpieczeństwa narodowego.

To płonne nadzieje, Chiny są wręcz prze­wraż­li­wione na punkcie eksplo­ata­cji złóż Morza Połud­nio­wo­chiń­skiego przez państwa regionu. Według różnych źródeł od roku 2007 Pekin zmusił do rezygnacji z projektów wydobywczych inicjowanych przez Wietnam kolejno BP, Exxon Mobile, indyjski ONGC Videsh, hiszpański Repsol, a w końcu nawet rosyjski Rosnieft. Nieoficjalnie mówiło się nawet, że Chiny groziły Wietnamowi wojną w przypadku rozpoczęcia eksploatacji złóż. Całkiem otwarcie o takich samych groźbach ze strony Pekinu w tej samej sprawie mówił były prezydent Filipin Rodrigo Duterte.

Chiny zaczęły stopniowo eskalować. 7 września statek badawczy Ke Xue San Hao rozpoczął nieustalone z Kuala Lumpur pomiary w rejonie Ardasier Bank w malezyjskiej wyłącznej strefie ekonomicznej. Intruza obserwowały kuter malezyjskiej straży wybrzeża Arau oraz okręty marynarki wojennej: patrolowce Selangor i Sundang. Ten ostatni należy do feralnego typu Keris, zapro­jek­to­wa­nego i wybudowanego w Chinach.

Pekin był najwyraźniej przygotowany na taki rozwój wypadków. Już następnego dnia w rejonie malezyjskiej platformy wiertniczej Velesto NAGA 4 zaczęła krążyć okręt zidentyfikowany jako jedna z fregat typu 053H3. To ciekawe zagranie. Skoro na scenę weszła malezyjska marynarka wojenna, Chiny odpowiedziały swoim zdaniem symetrycznie i wstrzemięźliwie. Jednocześnie wysłana fregata reprezentuje starszy typ okrętu, co w zamyśle oznacza chęć ograniczenie eskalacji. Tyle teorii. Chociaż przestarzały, chiński okręt ma zdecydowanie większą siłę ognia niż oba malezyjskie patrolowce razem wzięte.

Jest też możliwy inny powód wysłania okrętu wojennego w pobliże malezyjskiej platformy wiertniczej. 10 września rozpoczęło się 44. spotkanie grupy roboczej Chiny–ASEAN w sprawie Deklaracji Postępowania Stron na Morzu Połud­nio­wo­chiń­skim. Rozmowy trwają od przeszło 20 lat i są ciągle dalekie od zakończenia. Wprawdzie inne państwa nie są bez winy, ale rolę głównego hamulcowego odgrywają Chiny. Wysłanie fregaty może być nie tyle formą nacisku, ile sygnałem, że Pekin tak naprawdę nie jest zainteresowany żadnym wielostronnym porozumieniem regulującym postępowanie na spornych obszarach.

Inquirer w swoim artykule nie bez satysfakcji zauważa, że „Malezja poznaje smak chińskiego prze­śla­do­wania na Morzu Zachod­nio­fili­piń­skim”. Nie jest to do końca prawda. Warto w tym miejscu przypomnieć incydent z maja 2021 roku. Wówczas to grupa szesnastu chińskich samolotów zbliżyła się na 110 kilometrów do wybrzeży Sarawaku, ignorując wezwania male­zyj­skiej kontroli lotów i wysłanych na jej przechwycenie dyżurnych samolotów Hawk 208. Żeby było jeszcze ciekawiej, trzon chińskiej grupy stanowiły ciężkie samoloty transportowe Ił-76 i Y-20.

Nadal nie wiadomo, jaki był cel tej misji. Czy było to przygotowanie do patroli nad cieśniną Malakka, które są sugerowane już od dobrych sześciu lat, ale do których jeszcze nie doszło? Udział transportowców może sugerować demonstrację siły i zdolność do przerzutu jednostek powietrz­no­desan­to­wych w sporne regiony. Na razie nie ma informacji o podobnych incydentach.

Wietnam i Filipiny coraz bliżej

Od czasu wizyty prezydenta Ferdinanda Marcosa Juniora w Hanoi na początku tego roku oba państwa zaczęły przełamywać wzajemną nieufność i powoli zbliżać się do siebie. Jak by nie patrzeć, sprzeczne roszczenia na wyspach Spratly bledną w porównaniu z zagrożeniem, jakie stwarzają Chiny.

Uproszczona mapa roszczeń na Morzu Połud­nio­wo­chiń­skim.
(NordNordWest, CC-BY-SA-3.0-DE)

Na początku sierpnia u brzegów Bataanu odbyły się pierwsze wspólne ćwiczenia filipińskiej i wietnamskiej straży wybrzeża. Ćwiczenia objęły akcje gaśnicze i poszu­ki­wawczo-ratow­nicze. Było to preludium do poważniejszego kroku. Pod koniec sierpnia do Manili przybył wiet­nam­ski minister obrony Phan Văn Giang. W trakcie wizyty podpisano listy intencyjne dotyczące zacieśnienia współpracy w zakresie reagowania na klęski żywiołowe i medycyny wojskowej. Ministrowie Phan Văn Giang i Gibo Teodoro zgodzili się również „rozwiązywać wszelkie spory środkami pokojowymi, zgodnie z prawem międzynarodowym, w szczególności Konwencją Narodów Zjednoczonych o Prawie Morza”.

To wstęp do poważniejszego porozumienia. Wietnam i Filipiny chcą do końca roku podpisać protokół ustaleń w sprawie współpracy wojskowej. Obie strony stale deklarują „niezachwiane przy­wią­za­nie do pogłębienia współpracy wojskowej i obronnej na wszystkich poziomach”.

Tymczasem na Morzu Zachod­nio­fili­piń­skim

Chiny nadal starają się, aby ich konfrontacje z Filipinami nie schodziły z pierwszych stron gazet, nawet jeżeli chwilowo więcej uwagi przykuwa Malezja. Porozumienie, które pod koniec lipca pozwoliło zaopatrzyć osadzony na Second Thomas Shoal wrak okrętu desan­to­wego BRP Sierra Madre, okazuje się trwałe. 22 sierpnia filipińskie władze poinformowały o sukcesie kolejnej misji zaopatrzeniowej.

Nie oznacza to, że Pekin odpuścił Manili i skoncentrował się na Malezji, aczkolwiek zdaniem części obserwatorów chińska straż wybrzeża, chociaż największa na świecie, jest już prze­cią­żona zadaniami. Formacja ta musi prowadzić jednocześnie intensywne operacje, usiłując wyegzekwować chińskie roszczenia terytorialne, na trzech frontach. Są to Morze Wschod­nio­chiń­skie, wody wokół Tajwanu i Morze Połud­nio­wo­chiń­skie. Fili­piń­ska marynarka wojenna zanotowała między 27 sierpnia a 2 września obecność aż 203 chińskich jednos­tek na wodach Morza Zachod­nio­fili­piń­skiego. To rekord, chociaż zaskoczenia być nie powinno. Od chwili objęcia władzy przez Xi Jinpinga w roku 2012 intensywność działań chińskiej marynarki wojennej i straży wybrzeża na spornych akwenach tylko rośnie.

Ciężar działań przeniósł się w inne miejsca. 9 sierpnia dowództwo filipiń­skich sił zbrojnych poinformo­wało, że w trakcie patrolu nad Scarborough Shoal samolot NC-212i został przechwycony przez dwie maszyny chińskiego lotnictwa wojskowego. Chińczycy najpierw wykonywali niebez­pieczne manewry wokół filipiń­skiego samolotu, a następnie obrzucili go flarami. To ostatnie to rosyjska specjalność, ale metoda zaczyna zdobywać również popularność w chińskim lotnictwie i nie tylko.

Dwa tygodnie później, tym razem nad Subi Reef, lot patrolowy wykonywał samolot filipińskiego Biuro Rybołówstwa i Zasobów Wodnych. Maszyna miała zostać „ostrzelana” flarami z ziemi przez zajmujące wyspę chińskie oddziały. Łącznie oddano trzy „strzały”. Strona filipińska opublikowała nagranie z zajścia.

Główną sceną filipińsko-chińskiej konfrontacji stała się jednak Sabina Shoal. 19 sierpnia kuter 21551 chińskiej straży wybrzeża staranował patrolowiec BRP Bagacay filipińskiej straży wybrzeża. Filipińska jednostka wyszła z kolizji z rozerwanym poszyciem, na szczęście powyżej linii wodnej.

To był dopiero początek. W celu podtrzymania swoich roszczeń Filipiny utrzymują na Sabina Shoal stale zakotwiczony patrolowiec kuter straży wybrzeża BRP Teresa Magbanua. W powtórce scenariusza znanego z BRP Sierra Madre jednostka jest objęta chińską blokadą. 28 sierp­nia blokadę przełamał śmigłowiec H145 filipińskiej straży wybrzeża i dostarczył zaopatrzenie na pokład Teresy Magbanui. Pekin potępił całą akcję jako „nielegalną” i „nierozważną”.

31 sierpnia doszło do poważniejszego incydentu. Wokół Teresy Magbanui zaczęło krążyć co najmniej dziesięć jednostek chińskiej straży wybrzeża i milicji morskich, w tym dwa holowniki. Wydaje się, że chińskie dowództwo co najmniej rozważało pomysł odholowania filipińskiego patrolowca. Ostatecznie do tego nie doszło, filipińska jednostka została „tylko” staranowana. Pekin winę za całe zajście oczywiście zrzucił na Manilę.

Chińskie zarzuty osiągają poziom absurdu, który może zawstydzić nawet Moskali. Według chińskiej wersji wydarzeń, stojący na kotwicy BRP Teresa Magbanua miał z premedytacją staranować rufą chiński kuter 5205. Materiały wideo opublikowane przez obie strony pokazują coś innego. Wiadomo, że socjalizm jest systemem naukowym, ale tłumaczenie chińskiej straży wybrzeża jest mało naukowe. Oddajmy głos Collinowi Koh z singapurskiego Nanyang Technology University:

Rozbudowa potencjału

Dysponując ograniczonymi środkami, Filipiny starają się rozbudowywać swój potencjał wojskowy i para­mili­tarny, aby skuteczniej opierać się chińskiej ekspansji. W proces ten aktywniej angażują się Stany Zjednoczone. Poza częstszymi wspólnymi patrolami i zapewnieniami amerykańskich wojskowych o gotowości do udzielania dalszej pomocy sekretarz obrony Lloyd Austin zapowiedział rekordowy pakiet pomocy wojskowej o wartości 500 milionów dolarów. Pytanie, czy w ramach tego pakietu znajdzie się system Typhon, czyli lądowe wyrzutnie Tomahawków, którymi zainteresowanie wyraził szef sztabu generalnego sił zbrojnych, generał Romeo Brawner Junior. Bateria systemu Typhon od wiosny tego roku jest rotacyjnie rozmieszczona na Filipinach.

USA nie są jedynym źródłem nowoczesnego sprzętu dla Manili. Ważną pozycję zajmuje też Izrael. Najnowszy nabytek z tego kierunku to para morskich samolotów patro­lo­wych ATR 72-600 MAR wyposa­żo­nych w system ELI-3360MPA zaprojektowany na potrzeby filipińskich sił powietrznych przez Elbit. Koszt kontraktu ma wynosić 114 milionów dolarów, samoloty zaś mają zostać dostarczone do połowy przyszłego roku.

Dcubillas, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPo prawie 40 latach daleki przodek Sekiro: Shadows Die Twice powróci w nowej wersji. To zasługa graczy, którzy chcą, by The Last Ninja wyszło z cienia
Następny artykułКерівництво ООН закликає країни світу докласти зусиль для припинення російської війни