– Nie trzeba być ekspertem, żeby zauważyć, że Morze Bałtyckie jest w fatalnej kondycji – mówi Anna Sosnowska z WWF Polska.
Ochrona Bałtyku stała się tematem polskiej edycji globalnej akcji „Godzina dla Ziemi” WWF, największej ekologicznej inicjatywy na świecie. Co roku bierze w niej udział ok. 180 państw na siedmiu kontynentach.
Ze sklepowych półek znikają bałtyckie dorsze, bo ich stado jest już w tak złym stanie, że trzeba było drastycznie ograniczyć połowy. W sezonie letnim coraz częściej trafiamy na zamknięte kąpieliska z powodu zakwitu sinic, co jest efektem m.in. przenawożenia pól. Powierzchnia martwych stref pozbawionych tlenu (a co za tym idzie – życia) systematycznie rośnie. A populacja morświna w Bałtyku właściwym jest krytycznie zagrożona.
– To tylko kilka przykładów problemów, z którymi boryka się nasze morze – mówi Sosnowska, i podkreśla, że lata 2020-2021 to okres przełomowy dla Morza Bałtyckiego.
– Na ten czas eksperci wyznaczyli termin przywrócenia dobrego stanu środowiska morskiego, co zostało również odzwierciedlone w wymogach międzynarodowych aktów prawnych. Mimo upływu lat i konkretnych wytycznych w przepisach Unii Europejskiej czy regionalnych cel ten nie został osiągnięty – wyjaśnia ekspertka WWF Polska. – Dlatego apelujemy do polityków o wypełnienie zobowiązań i zapewnienie ratunku dla ekosystemu Morza Bałtyckiego. Nie tylko dla morskiej fauny i flory, ale też na użytek lokalnych społeczności, w tym ludzi, których morze utrzymuje, oraz wszystkich tych, którzy kochają odwiedzać Bałtyk.
Przełowienie Bałtyku
Do największych problemów, z którymi mierzy się Bałtyk, należy brak zrównoważonego rybołówstwa.
– Obecnie eksploatacja ryb odbywa się głównie w oparciu o kondycję poszczególnych poławianych stad. Tymczasem bardzo ważne jest, żeby w decyzjach na temat zarządzania rybołówstwem wziąć pod uwagę również inne elementy ekosystemu oraz interakcje między gatunkami – mówi Justyna Zajchowska z WWF Polska.
Działalność połowowa może być prowadzona z większymi lub mniejszymi negatywnymi konsekwencjami dla środowiska morskiego.
– Brak zrównoważonego rybołówstwa oznacza zagrożenie dla stabilności samej poławianej populacji ryb, jeśli połowy prowadzone są na zbyt wysokim poziomie, oraz negatywne konsekwencje względem innych elementów ekosystemu morskiego, np. przyłów innych zwierząt, niszczenie dna morskiego i przydennych siedlisk, jak trawa morska – dodaje Zajchowska.
W efekcie braku zrównoważonego rybołówstwa dochodzi do utraty różnorodności biologicznej oraz wyczerpywania żywych zasobów morza. Konsekwencje braku zrównoważonego rybołówstwa są odczuwalne już teraz.
– W sklepach trudno nam znaleźć ulubioną rybę, np. dorsza z Morza Bałtyckiego. Negatywne konsekwencje z pewnością odczuwają również rybacy, których pomyślność i dobre prosperowanie działalności biznesowej zależy bezpośrednio od kondycji poławianych stad ryb – podsumowuje Zajchowska.
Martwe strefy
Kolejnym z problemów, który dotyka Bałtyk, są martwe strefy.
Weronika Kosiń, specjalistka ds. ochrony ekosystemów morskich: – Do Morza Bałtyckiego wpływają ogromne ilości składników odżywczych, zwłaszcza azotu i fosforu. Prowadzi to do eutrofizacji, czyli przeżyźnienia morza. Zbyt duże ilości związków azotu i fosforu w wodzie tworzą idealne warunki do zakwitów glonów i sinic. Obumierające glony opadają na dno zbiornika, gdzie ulegają rozkładowi. Do procesu tego zużywany jest tlen zgromadzony w przydennych warstwach wody. Gdy brakuje tlenu, wzrasta ilość bakterii beztlenowych, które kontynuują rozkład, a jednocześnie produkują szkodliwy dla organizmów morskich siarkowodór.
W ten sposób powstają obszary o obniżonej ilości tlenu lub całkowite pustynie tlenowe, czyli martwe strefy.
Niedotlenienie wód przydennych ma zgubny wpływ na różnorodność biologiczną morza. Ograniczenie ilości tlenu dostępnego w wodzie powoduje zmniejszenie liczby, a następnie zanik gatunków występujących na danym obszarze.
Fot. Dominik Sadowski / Agencja Gazeta
– Powierzchnia martwych stref w Bałtyku zajmuje ok. 17 proc. powierzchni dna morza, a stref niedotlenionych – ok. 28 proc. Przewiduje się, że w związku ze zmianą klimatu temperatura Bałtyku będzie cieplejsza, zmniejszy się jego zasolenie oraz zasięg lodu morskiego i jeszcze bardziej zwiększy się zasięg martwych stref – mówi Kosiń.
Jeśli nie ograniczymy dostarczania substancji biogennych (związków azotu i fosforu) do wód, możliwe będzie pojawianie się częstszych zakwitów sinic i glonów, a w konsekwencji może dojść do powiększania się zasięgu martwych stref i spadku populacji ryb w Bałtyku.
Sieci widmo
Sieci widmo, czyli zagubione lub w inny sposób utracone narzędzia połowowe, to kolejny problem, z którym mierzy się Bałtyk.
– Po zagubieniu dalej robią to, do czego zostały zaprojektowane i stworzone – łowią. Zbudowane z tworzyw sztucznych są niezwykle wytrzymałe, utrzymują się w środowisku przez dziesiątki lat. Stanowią śmiertelną, często niewidzialną pułapkę dla zwierząt morskich – wyjaśnia Sylwia Migdał, specjalistka z WWF Polska.
Wiele ze zwierząt, złapanych lub zaplątanych w porzucone sieci, liny i inne elementy sprzętu rybackiego, umiera w sposób powolny i bolesny, na skutek uduszenia lub wyczerpania.
– Sieci widma uznawane są za najbardziej śmiercionośną formę morskich odpadów plastikowych – dodaje Migdał. – Ale sieci to także niebezpieczeństwo dla ludzi. Mogą one powodować problemy nawigacyjne, stwarzać bezpośrednie zagrożenie dla nurków. Są także kolejnym źródłem plastiku w morzach.
Żeby rozwiązać problem sieci widm w Bałtyku, do problemu trzeba podejść systemowo.
– Należy skupić się nie tylko na akcjach wyławiania sieci z morza, ale także na kwestiach dotyczących działań prewencyjnych. To np. usprawnienie systemu znakowania sieci rybackich oraz systemu zgłaszania utracenia sieci, działań związanych z włączeniem wyłowionych sieci rybackich do gospodarki odpadowej (np. poprzez zapewnienie odpowiednich miejsc odbioru odpadów w portach, finansowanie badań recyklingu lub utylizacji tego typu odpadów) oraz kwestii związanych z podnoszeniem świadomości w zakresie negatywnych skutków, jakie ten problem może mieć na środowisko – wymienia ekspertka.
Obszary ochronne
Ostatnim z problemów, na które WFF Polska zwraca uwagę przy okazji tegorocznej „Godziny dla Ziemi”, są niefunkcjonalne obszary chronione.
Ocalmy Bałtyk źródło: WWF Polska
W Polsce mamy trzy rodzaje tzw. morskich obszarów chronionych. Są to parki narodowe, parki krajobrazowe i obszary Natura 2000, które zajmują razem 24 proc. polskich wód Bałtyku.
– Ochrona tych obszarów jest niewystarczająca, a dzieje się tak, ponieważ wszystkie te obszary nie mają ustalonych i prawnie wiążących planów ochrony. Żeby ochrona przyrody działała prawidłowo, dany obszar chroniony musi mieć ustanowiony plan ochrony, który następnie będzie faktycznie wdrażany – wyjaśnia Jadwiga Moczarska, młodsza specjalistka ds. ochrony ekosystemów morskich.
Plany ochrony określają m.in. działania ochronne, jakie powinny być realizowane, by utrzymać lub odtworzyć chronione siedliska przyrodnicze czy gatunki. Głównym celem tworzenia morskich obszarów chronionych jest ochrona przyrody, która przynosi jednocześnie znaczne korzyści społeczno-gospodarcze.
Co będzie, jeśli nie zadziałamy?
Każdy element środowiska morskiego jest potrzebny do jego prawidłowego działania, jak trybiki w skomplikowanym mechanizmie. Co się stanie, jeśli nie poradzimy sobie z wyzwaniami?
Sosnowska przewiduje: – Utrzymanie obecnego stanu rzeczy może doprowadzić do nieodwracalnych zmian w ekosystemie morskim i odebrania Polkom i Polakom możliwości korzystania ze wspólnego dobra, jakim jest Bałtyk – czy to jako miejsca pracy, czy jako lokalnego źródła pożywienia.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS