Początkiem Nowego Roku wiele osób postanowiło wykorzystać aktywnie czas, wędrując górskimi szlakami m.in. w Gorcach.
Turyści, którzy w sobotę wyszli na Turbacz, przecierali oczy ze zdumienia widząc grupę ludzi skąpo ubranych – w samych szortach, a nawet bez koszulek. Okazało się, że była to grupa morsów z Tychów – Tyskie Sinice Sekcja Szortowa.
Ich wycieczka zorganizowana została na zakończenie challenge “31 dni z morsowaniem w Paprocanach”. Wyjście na Turbacz miało też cel charytatywny – nagłośnienie akcji pomocy dla małemu wojownikowi Filipkowi choremu na SMA – www.siepomaga.pl/filip-sma
– Jako grupa wspomagamy też akcje charytatywne. Od lat wspieramy WOŚP robiąc pokaz morsowania w basenie rozkładanym na tę okoliczność w miejscu, gdzie jest organizowany finał. Dodatkowo organizujemy zbiórki, pomagając ciężko chorym dzieciom. Przed świętami dołożyliśmy swój grosik do zakończonej sukcesem zbiórki na leczenie chorego na SMA Maciusia, a teraz pomagamy małemu Filipkowi – mówią przedstawiciele Tyskich Sinic.
Tyskie Sinice w składzie 40 osób na Turbacz postanowiły wyjść niebieskim szlakiem z Koninek.
– W takiej grupie ciężko utrzymać się razem więc wszyscy ponownie spotykamy się przed schroniskiem. Przy pięknej pogodzie widok na Tatry zapierał dech w piersiach, a migawki aparatów miały co robić. Po przerwie obiadowej schodzimy czerwonym szlakiem w stronę Obidowca i dalej zielonym na Tobołów skąd chwilowo zamkniętą nartostradą wracamy na parking. A tam niespodzianka – dojechała żona jednego z nas wraz z małymi dziećmi i… okolicznościowym, pysznym tortem. Po nadrobieniu kalorii wymieniamy plecaki i wracamy
się kilkaset metrów, aby znaleźć ukojenie w zimnych wodach potoku Koninka. Dzisiaj pogoda dla większości sprzyjała, niemniej kilka osób szukających hardcorowych warunków jest zawiedzionych. Jest za ciepło, słonecznie i bezwietrznie. Może następnym razem? Po drodze spotykamy mnóstwo osób zainteresowanych naszym sposobem maszerowania po górach. To, co w masywie Śnieżki jest codziennością, w Beskidach budzi jeszcze podziw, zaciekawienie, ale też oburzenie i niezrozumienie. A my nie idziemy w szpilkach. Mamy odpowiedni sprzęt, ubrania w plecakach i ubranych towarzyszy wycieczki, którzy w każdych warunkach będą w stanie udzielić komuś pierwszej pomocy – relacjonują sinice.
Tyskie Sinice to grupa morsów na co dzień kąpiącą się w tyskich Paprocanach. – Bawimy się zimnem na różne sposoby, co nam strzeli do głów, np. w grudniu mieliśmy challenge 31 dni z morsowaniem w Paprocanach. Kilka osób zaliczyło to wyzwanie. Było mało więc mamy nowe wyzwanie – 100 dni z rzędu. Na kąpiele przychodzimy też różnie ubrani. Często w podkoszulkach, spodenkach czy klapkach i to przy temperaturze poniżej 0 stopni Celsjusza. Zimna szukamy też w górach i górskich potokach. W poprzednich latach pojedyncze osoby robiły górskie wypady w szortach, podpinając się do innych grup. Rok temu były to już nasze kilkuosobowe wejścia, ale tej zimy zabawa rozkręciła się na dobre. Z początku grudnia była Śnieżka w 11 osób, przed świętami Stożek w 19, a po kolejnych dwóch tygodniach jesteśmy na Turbaczu. Sprawcą całego zamieszania z parkingu jest mały Filipek, dla którego zorganizowane było to wydarzenie – mówią.
Jak widać, w Tychach stworzyła się grupa pozytywnych wariatów, którzy chłoną naturę całym ciałem, bez filtrowania przez bluzy i kurtki. Są to osoby z wieloletnim doświadczeniem w morsowaniu, a także takie, które w październiku na samą myśl o wejściu zimą do jeziora chowały się pod puchową kołdrę. Są nastolatki i emeryci, kobiety i mężczyźni. Jest to grupa dla każdego. A czym zimniej tym bardziej gorąco. Na styczeń mają jeszcze w planach Baranią Górę i Królową Beskidów.
Zachecamy wszystkich naszych czytelników do wparcia akcji dla Filipka. Szczegóły na stronie:
fot. Tyskie Sinice
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS