Mecz towarzyski z Niemcami – otwierający sezon kadry pod wodzą trenera Nikoli Grbicia, jeszcze bez większości podstawowych zawodników – oglądało z trybun Spodka 10 tysięcy widzów. Ten widok sprzed czterech miesięcy był kolejnym potwierdzeniem tego, jak wielka jest miłość Polaków do siatkówki. Tak jak potwierdzeniem ich miłości do skoków narciarskich jest doroczne szaleństwo podczas zawodów Pucharu Świata w Zakopanem. Te dwie dyscypliny z pozoru są całkiem odmienne, ale m.in. za sprawą przyznania Polsce organizacji mistrzostw świata siatkarzy w 2027 roku wydają się – niestety – coraz bardziej podobne.
Sport podwórkowy czy globalny? Wysyp międzynarodowych imprez siatkarskich w Polsce
Dawne sukcesy Adama Małysza sprawiły, że Polskę zimą od lat ogarnia gorączka skoków. Ale nawet ich najwięksi miłośnicy nie powinni protestować przy stwierdzeniu, że na palcach jednej ręki można wymienić kraje, w których zainteresowanie tym sportem można określi jako znaczące. Siatkówka pod tym względem teoretycznie ma się lepiej, ale przyznanie Polsce miana gospodarza mistrzostw świata mężczyzn w 2027 r. nie pomaga. Wręcz przeciwnie – dostarcza argumentu tym, którzy mówią o niej jako o dyscyplinie świetlicowej. A nie aspirującej do miana globalnej.
– Wszystko, co dobre w siatkówce, kojarzy się z Polską. Niech inni uczą się od nas, jak organizować imprezy sportowe – mówił minister sportu Kamil Bortniczuk na Europejskim Kongresie Sportu i Turystyki, podczas którego poinformowano w środę o organizacji zaplanowanego za cztery lata czempionatu.
Problem polega jednak na tym, że jeśli chodzi o zawody siatkarskie, to inni albo nie chcą się uczyć, albo nie mają zbyt wielu szans na praktykę. Bo w ostatnich 10 latach w kraju nad Wisłą odbyło się aż siedem dużych imprez międzynarodowych mężczyzn, a w ostatnich czterech sezonach doszły do tego jeszcze trzy ważne kobiece. Mowa tu o mistrzostwach świata i Europy, turniejach kwalifikacyjnych do igrzysk oraz imprezie finałowej Ligi Narodów. Z siatkówką klubową nie jest dużo gorzej – w podanym przedziale czasowym w Polsce odbyły się turnieje finałowe Ligi Mistrzyń (2015) i Ligi Mistrzów (2016) oraz dwie edycje klubowych mistrzostw świata (2017, 2018).
Ważne imprezy reprezentacyjne siatkarzy w Polsce w latach 2013-23:
- mistrzostwa Europy 2013 (współgospodarz)
- mistrzostwa świata 2014
- mistrzostwa Europy 2017
- turniej kwalifikacyjny do igrzysk 2019
- mistrzostwa Europy 2021 (jeden z czterech gospodarzy)
- mistrzostwa świata 2022 (współgospodarz)
- turniej finałowy Ligi Narodów 2023
Ważne imprezy reprezentacyjne siatkarek w Polsce w latach 2019-23:
- mistrzostwa Europy 2019 (jeden z czterech gospodarzy)
- mistrzostwa świata 2022 (współgospodarz)
- turniej kwalifikacyjny do igrzysk 2023
Trudno się nie zgodzić z Kovaceviciem. Czekanie na gwarancje finansowe. Mały siatkarski świat
Wybór takiej lokalizacji oczywiście się broni – publiczność dopisuje, zawodnicy i działacze z różnych krajów chwalą organizację, a organizatorzy zarabiają. Po co więc doszukiwać się minusów? Bo jeśli siatkówka ma ambicje, by stać się sportem globalnym, to nie pomoże jej w tym kolejna impreza w Volleylanadzie, jak nazywana jest Polska. Tu ma już rzeszę fanów i powinno się raczej stawiać na promocję w innych państwach.
– Dla mnie to już trochę nudne, że mistrzostwa świata odbywają się na przemian albo w Polsce, albo we Włoszech. Wolałbym wystąpić tam, gdzie jeszcze nie graliśmy – chociażby w Katarze czy Meksyku. Ciągle jesteśmy w tym samym kręgu, a przecież są jeszcze inne kraje, w których można by było rozegrać imprezy mistrzowskie – wskazywał rok temu w rozmowie z “Przeglądem Sportowym” gwiazdor reprezentacji Serbii Uros Kovacević.
I trudno się z nim nie zgodzić. Przy tym jednak trzeba też przypomnieć, że Polska współorganizatorem ubiegłorocznych MŚ mężczyzn została w trybie awaryjnym. Pierwotnie impreza miała się odbyć w Rosji, ale została jej odebrana z powodu ataku zbrojnego na Ukrainę. Na niespełna pół roku przed rozpoczęciem turnieju ogłoszono, że przejmą ją Polska i Słowenia.
– To było ratowanie tej imprezy. Jeszcze przed tym planowaliśmy starać się o organizację MŚ za kilka lat i już wtedy rozmawialiśmy o tym z Międzynarodową Federacją Piłki Siatkowej (FIVB). Większość spraw była już ustalona wcześniej. Czekaliśmy do teraz z ogłoszeniem tego ze względu na gwarancje finansowe – mówi Sport.pl nieoficjalnie jeden z działaczy PZPS pragnący zachować anonimowość.
Gdy pytam, czy była jakaś konkurencja, zaprzecza. – Uprzedziliśmy innych – dodaje z uśmiechem.
Termin podania informacji o goszczeniu MŚ 2027 do wiadomości publicznej nie jest przypadkowy. Zrobił to w środę premier Mateusz Morawiecki na wspomnianym Europejskim Kongresie Sportu i Turystyki w Zakopanem. Kilkanaście dni po złotym medalu mistrzostw Europy siatkarzy, kilka dni po wywalczeniu przez siatkarski wyczekiwanego od 2008 r. awansu na igrzyska i kilkanaście dni przed wyborami parlamentarnymi.
– Polska jest domem dla siatkówki nie tylko w Europie, ale i siatkówki światowej – powiedział przy tej okazji szef rządu.
Tyle że za sprawą takiej decyzji przypomniano, że siatkarski świat nie jest tak rozległy, jak mógłby być, gdyby imprezy rangi mistrzowskiej trafiały do nowych państw. Oponenci – jako kontrargument – mogą przywołać choćby ostatnie ME mężczyzn, które rozgrywane były we Włoszech, Bułgarii, Izraelu i Macedonii Północnej. Dwa ostatnie kraje dopiero zaczynają oswajać swoich mieszkańców z tym sportem. Efekt był jednak taki, że podczas tamtejszych meczów fazy grupowej – poza występami gospodarzy – frekwencja była bardzo słaba. Ale też – myśląc o popularyzacji danego sportu w nowych rejonach – reakcją na to nie może być powrót do jednej z kilku bezpiecznych opcji gwarantujących wypełnienie trybun.
– Takim krajom trzeba po prostu pomóc organizacyjnie, a nie zostawiać je samym sobie – zaznacza działacz PZPS.
2027 – Polska, 2025 – ?. “Wreszcie!” zamiast “Znowu…”
Wiemy już więc, gdzie siatkarze powalczą o MŚ za cztery lata, choć nie wiadomo wciąż, gdzie zagoszczą za dwa. Nie jest to jednak aż tak nielogiczne, jak się może wydawać. Dopiero trzy miesiące temu FIVB ogłosiła zmianę w częstotliwości rozgrywania tej imprezy w najbliższej przyszłości. Zamiast co cztery lata będzie odbywała się co dwa. Gospodarza jeszcze nie wybrano, ale wśród chętnych są podobno Iran i Filipiny. W drugim z tych krajów odbył się latem jeden z turniejów fazy interkontynentalnej LN i frekwencja była świetna.
– W najbliższych latach duże imprezy siatkarskie pod szyldem FIVB będą głównie poza Europą. Okazuje się, że najwięcej siatkówki ze Starego Kontynentu na stronach internetowych ogląda się w Azji – wskazuje działacz PZPS.
I widzi w tym argument za tym, że nie będzie ryzyka przesytu siatkarskimi turniejami w Polsce w związku z MŚ 2027. Oprócz tego wspomina oczywiście o zakochanych w tym sporcie kibicach. Tyle że przez najbliższe lata wcale nie będą oni mieli przerwy. PZPS pierwotnie przymierzał się – zgodnie z poprzednim schematem – do starań o MŚ 2026. Wczesne rozpoczęcie działań zaś pomaga w uzyskaniu lepszych warunków finansowych i zagwarantowaniu sobie innych korzyści w postaci imprez dodatkowych. Takich jak mecze w ramach LN.
Pytanie więc, czy jednak nie jest to balansowanie na granicy przesytu. Bo kibice nie będą mieli kiedy za dużymi turniejami w Polsce zatęsknić. A efekt przesytu widoczny był wyraźnie choćby w ostatnim sezonie PlusLigi. Mecze były rozłożone na niemal wszystkie dni tygodnia i kolejki w powiększonych do 16 zespołów rozgrywek niemal się zlewały. Fani nieraz narzekali, że spotkań jest po prostu za dużo, by wszystkie oglądać i czekać na nie z podekscytowaniem.
Po ostatnich sukcesach siatkarek i siatkarzy wydaje się, że pod kątem zainteresowania dużymi turniejami znużenie nad Wisłą nie grozi. Ale chyba nawet przy wielkiej miłości przydałoby się czasem nieco oddechu. By przed MŚ 2027 słychać było “Wreszcie!”, a nie “Znowu…”.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS