A A+ A++

Szwajcaria. Jeden z najpiękniejszych krajów świata. I owszem, jeden z najdroższych. Jednak niezależnie od cen, miejsce to jest zdecydowanie warte każdej ceny. Miałem w tym roku przyjemność podróżować do owego alpejskiego kraju trzykrotnie, jednak to o ostatniej wizycie chciałbym Wam dziś opowiedzieć, a przy okazji, zachęcić do odwiedzenia tego nieziemsko pięknego wycinka naszej ziemi.

Biznes. Jeśli mamy szczęście, nawet pracując będziemy potrafili wygospodarować na tyle czasu, aby choć odrobinę poznać miejsce, do którego docieramy. Ów sposób podróżowania, w którym łączymy pracę z przyjemnością ma swoją konkretną nazwę i stanowi jeden z ważnych segmentów branży podróżniczej – to bleisure (business and leisure) o którym pisałem w jednym z moich tekstów, który znajdziecie tutaj.

Także o miejscu, do którego dziś zabiorę Was w tym tekście, wspominałem wcześniej w jednej z historii o szwajcarskiej szkole hotelarskiej. Kierunek, do którego bowiem dotarłem po raz drugi, to miejsce, w którym ponad sto lat temu rodziła się współczesna, szwajcarska szkoła zarządzania hotelami.

Dziś wybieramy się na szwajcarską riwierę, do miejsca, którego mikroklimat, architektura i natura, totalnie zachwycają. To kraina, w której rano podróżujemy po wysokich alpach zaś wieczorem pływamy po jeziorze, wzdłuż którego rosną palmy. To Montreux i okolice .

Zapierające dech w piersiach widoki na Jezioro Genewskie oraz miasta pełne kultury i historii położone wzdłuż jego wybrzeży to coś, co zobaczycie po dotarciu na szczyty okalające tę okolicę.

Szwajcarzy zdają się starać zachować tę okolicę trochę w tajemnicy. Owszem zlokalizowane są w niej wspaniałe szkoły, w których studiują ludzie z całego świata, w okolicach produkuje się świetne, wino, raz na jakiś czas odbywa się słynny festiwal jazzowy, ale rzadko, albo chyba nigdy, nie spotkałem się z bezpośrednią reklamą tejże pięknej części szwajcarskiej rzeczywistości. Tak jakby miała ona zostać zarezerwowana dla swoich.

Riwiera Szwajcarska – tak nazywają oni odcinek brzegu Jeziora Genewskiego, który biegnie od Lozanny przez Vevey aż do Montreux, które słynie głównie ze wspomnianego wcześniej festiwalu jazzowego. Nazywanie tego miejsca nieodkrytym skarbem byłoby przesadą, jednak wiele osób zdaje się ów skrawek kraje pomijać w drodze do takich miejsc jak Zermatt. To jednak właśnie tę okolicę chciałbym szczególnie polecić czytelników, a już najbardziej tym z południa kraju, którzy łatwo mogą dotrzeć z Krakowa na wspaniały, alpejski weekend, niekoniecznie wydając fortunę na swoje małe, szwajcarskie wakacje.


Jak dotrzeć do Montreux. Informacja praktyczne

✈️ Najlepszym sposobem na dotarcie na miejsce jest bezpośredni, dwugodzinny lot linią Easyjet z Krakowa do Genewy (ceny nie należą do wygórowanych, często 300 PLN RT).

🚅 Bezpośrednio z lotniska odjeżdża pociąg (kierunek Brig) przez Genewę, Lozannę i Vevey do Montreux. Cena w jedną stronę 35 CHF. Czas przejazdu 1h – 1:15h.

🏨 Rezerwując pobyty w hotelach położonych w obszarze riwiery, otrzymacie bilet na komunikację miejską sfinansowany z podatku turystycznego. Sprawdźcie ze swoim hotelem.

🎢 Z Montreux odjeżdża wiele tematycznych pociągów firmy MOB, w których podziwiać możecie piękne widoki, jednak na potrzeby tego tekstu zainteresujemy się wspaniałą kolejką Montreux – Rochers-de-Naye. Cena: ok. 27 CHF w dwie strony po zniżce, którą otrzymujecie posiadając wspomnianą powyżej kartę na komunikację.

To w zasadzie wszystko, co potrzebujecie aby spędzić piękny, szwajcarski, alpejski weekend i doświadczyć w ciągu kilku dni jezior, gór, miast, wina, smaków i wszystkiego, co człowiek potrzebuje do szczęścia.


Widoki. Atrakcje Montreux

Ten ciągły stan, w którym towarzyszą nam zapierające dech w piersiach widoki to z pewnością największa atrakcja Montreux i okolic: błękitne wody Jeziora Genewskiego, które mieszkańcy znają jako Lac Léman. Francuskie Alpy, które wydają się być prawie na wyciągnięcie ręki. Piękne miasteczka jak Montreux, Lozanna czy Vevey które przytulają się do brzegów jeziora. Urokliwe winnice, z których produkuje się wino, które praktycznie nie trafia na eksport czy w końcu nieziemsko czyste, pachnące powietrze oraz nieziemski spokój panujący na całym obszarze – to wszystko znajdziecie przyjeżdżając tutaj na weekend.

Jeśli szukacie prawdziwie bajkowego miejsca na nocleg, polecam Grand Hotel Suisse Majestic położony bezpośrednio na wprost dworca kolejowego, w ścisłym centrum miasta. Koniecznie poproście o pokój z widokiem na jezioro – to niesamowite, jak można się zrelaksować przesiadując popołudniami lub wieczorem na balkonie i spoglądając na promenadę wzdłuż jeziora.

Promenada – to zdecydowanie pierwsze miejsce, do którego należy udać się na spacer po przyjeździe do Montreux. Szlak prowadzi z Montreux do miejscowości Vevey lub w drugą stronę – do zamku Chillon, jednego z najbardziej ikonicznych zamków w kraju często uważanego za zdecydowanie najpiękniejszy. Gdyby przejść całą jej długość, odbędziemy łącznie dziesięciokilometrowy spacer podziwiając zmieniającą się panoramę jeziora oraz otaczających go gór.

Gdy po raz pierwszy trafiłem do Montreux w grudniu 2017 roku, w mieście odbywał się targ bożonarodzeniowy, chyba największe wydarzenie w mieście obok festiwalu jazzowego, na który zjeżdżają gwiazdy oraz pasjonaci muzyki z całego świata. Jednak jak się okazuje, także jesienią, przed rozpoczęciem targów świątecznych, miasto promienieje pięknem, którym można nacieszyć się podczas spacerów po urokliwych uliczkach tej stosunkowo niewielkiej miejscowości.

To, co jednak uważam za największą atrakcję tak Montreux jak i prawie całej Szwajcarii, to bliskość i dostępność gór – wspaniałych i majestatycznych Alp.

Wracam wspomnieniami do kwietniowej konferencji z Lucernie podczas której jako jeden z prelegentów otrzymałem świetny prezent – biznesowy plecak, który stworzony jest do tego, by zmieścić w nim górskie buty oraz ubranie na zmianę w komorze obok laptopa. I tak właśnie wygląda piękno biznesowej Szwajcarii – najpierw biznes a popołudniu góry, lub na odwrót – jak kto woli, jak kto może.

I tak, na chwilę przed konferencją oraz serią wykładów, które poprowadziłem w Montreux i Caux, wybrałem się tuż po niedzielnym śniadaniu na wspaniałą wycieczkę w góry, o której dziś chciałem Wam opowiedzieć a tych, którzy wybiorą się w tej rejon Szwajcarii, koniecznie do niej namówić.

Wycieczka do Rochers de Naye przeniesie Was na górskie szczyty powyżej Montreux z których roztaczają się najwspanialsze widoki na Jezioro Genewskie. Pogoda to coś, od czego zależy wiele, jednak nie ma się co specjalnie przejmować. Często bowiem, i tak było w moim przypadku, gdy niebo nad Montreux spowite jest chmurami, docierając do Rochers de Naye wzbijamy się ponad nie.

Opcji, aby dotrzeć na szczyt Rochers de Naye jest wiele. Można wybrać się na długi trekking 13 kilometrów w górę startując z 396 metrów, na których położone jest Montreux aż do 2042 metrów ponad poziomem morza. Jednakże wybierając się na tak długi spacer w dwie strony należy liczyć, że spędzimy około 10 godzin w ciągłym ruchu. Dlatego też warto rozważyć, ba, zdecydowanie warto wsiąść w starą, ale jakże interesującą kolejkę, która przewiezie nas malowniczymi trasami z dworca w Montreux na szczyt Rochers de Naye.

Bilet na kolejkę (w moim przypadku 27 CHF w dwie strony przy zniżce, którą daje karta miejska) kupujemy w biurze firmy MOB na drugim końcu dworcowego tunelu. Odjazd kolejki odbywa się z peronu numer 8. Dlaczego w dwie strony? Nie wiedziałem do końca w którą trasę się udam po dotarciu na szczyt oraz jakie ostatecznie warunki pogodowe będą panować na górze, dlatego też zaopatrzyłem się w wersję w dwie strony. Można oczywiście zakupić bilet w jedną stronę i zaplanować toteż wejście, albo też zejście pieszo.

Kolejka zębata, która rusza z peronu ósmego powoli wspina się ponad miasto i przez chwilę oferuję nam niesamowitą panoramę wybrzeża. Następnie mija wije się przez lasy i pola aby zatrzymać się na chwilę na urokliwej stacji w Caux, gdzie mija się z kolejką zjeżdżającą z góry.

Następnie rozpoczyna się finalna wspinaczka przez klify i odsłonięte szczyty aż do stacji Rochers-de-Naye na wysokości 2042 m.

Rochers-de-Naye to nie tylko idealny punkt wyjścia do alpejskich wędrówek, ale także miejsce, w którym po prostu można się zaszyć i odpocząć. Nieopodal stacji położony jest Ogród Alpejski La Rambertia, w którym podziwiać można około 1000 różnych gatunków roślin górskich z całego świata.

Nad samą kolejką znajduje się kawiarnia, w której ogrzać się można gorącą czekoladą a nawet hotel, w którym można zatrzymać się na noc.

Region Rochers-de-Naye oraz położony obok Dent de Jaman to kraina stworzona dla turystyki pieszej oraz wspinaczek górskich. Warto jednak pamiętać o kwestiach bezpieczeństwa. Choć bardzo chciałem tego dnia dotrzeć do pewnego szczytu, z którego rozpościera się ogromna panorama na cała okolicę, siła wiatru była tak potężna, że idąc po środku grani autentycznie nie mogłem utrzymać pionu. W połowie drogi zrezygnowałem, co było jedynym, oczywistym wyborem. Góry uczą pokory.

Powłóczywszy się po okolicznych szczytach rozpocząłem dwugodzinne zejście z Rochers de Naye w kierunku wspomnianej, urokliwej stacji w Caux, z którego odjechać miałem do Montreux.

Caux to miejsce dla mnie szczególne. Miałem przyjemność prowadzić tam gościnne wykłady w 2017 roku oraz podczas tej podróży do Szwajcarii.

Caux to mała wioska, która jest częścią gminy Montreux. Z wysokości 1000 metrów, na której się znajduje, rozciąga się wspaniały widok na Jezioro Genewskie. Obszar ten był tradycyjnie używany przez hodowców bydła, jednak pod koniec XIX wieku właściciele lokalnych hoteli z położonej poniżej riwiery, zdali sobie sprawę z potencjału turystycznego góry Caux.

Najpierw, w 1893 roku, powstał ogromny Caux Grand-Hôtel, a następnie spektakularny Caux Palace Hotel wybudowany w 1902, arcydzieło szwajcarskiego architekta Eugène Josta, w którym dziś mieści się jedna z najlepszych szkół hotelarskich świata, w której miałem ogromny zaszczyt prowadzić zajęcia.

Na przestrzeni dziesięcioleci swojej historii miejsce to przyciągało najbogatszych i najbardziej znanych gości takich jak cesarzowa Sissi, Edgar Wallace, John D. Rockefeller, czy książę Ibn Saud, przyszły król Arabii Saudyjskiej.

Czas, w którym powstało to miejsce a także wiele innych ośrodków na riwierze, to okres znany w Europie jako Belle époque – piękna epoka. Był to czas rozkwitu, postępu i względnego spokoju w Europie, który zakończył się wraz z wybuchem I wojny światowej. Postęp techniczny sprawiał, że życie stawało się coraz lepsze i łatwiejsze. W europejskiej sztuce panowała wtedy secesja i impresjonizm, na boku rozwijała się dekadencja. Świat bogatych stawał się coraz piękniejszy, powoli kiełkowała klasa średnia, jednak w wielu miejscach uciskana klasa robotnicza zaczynała popierać wielkie ideologie totalitarne. Nad Europę nadciągały ciemne chmury.

Na szczęście dziś Europa nadal cieszy się względnym spokojem a Szwajcaria pozostaje oazą, w której każdy podróżny odnajduje coś dla siebie.

Wracam ze Szwajcarii z podpisanym, pasjonującym partnerstwem pomiędzy moją firmą a najlepszą szwajcarską szkołą hotelarską. Towarzyszy mi także bardzo przyjemna myśl, że w przyszłym roku wrócę do Szwajcarii wspólnie z Magdaleną na prawdziwe, długie, i piękne szwajcarskie wakacje. O tym jednak usłyszycie i przeczytacie trochę później. A tymczasem plecaki w dłoń i lecimy na weekend nad riwierę i w Alpy!

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSynod za możliwością wyświęcania żonatych stałych diakonów
Następny artykułNIGDY Nie Idź na KOMPROMIS – Chris Voss