Jeśli ta publikacja dopomoże choćby jednemu alkoholikowi
naprostować życie i złagodzić cierpienia, na które naraził
bliskich i przyjaciół będę przekonany, że odniosłem sukces
MOJE ZMARTWYCHWSTANIE
W życiu każdego człowieka bez względu na wiek czy płeć, d samych narodzin, przez proces dorastania, starzenia się aż do nieuchronnej śmierci, pojawia się wiele chorób. Wiele z nich niezauważalnie, bez interwencji lekarza, ustępuje. Niektóre, w naszym organizmie, powodują niejednokrotnie trwałe kalectwo, spustoszenie. Jedne zostają w nas na zawsze (i można przez długie lata z tym żyć). Jeszcze inne, poprzez wszelkiego rodzaju stosowanie diet, terapii, medykamentów, rehabilitacji są na pewien okres czasu zaleczane i… niejednokrotnie całkowicie wyleczalne.
Są też choroby, których nie okiełznała, nie rozpoznała współczesna medycyna, technologie. Nie znaleziono jeszcze zdecydowanego, skutecznego środka zapobiegawczego. Są też choroby, na które nigdy nie znajdzie się lekarstwa.
Wtedy środkiem jednym z bardziej skutecznych jest, jeżeli tylko jesteśmy w stanie zawierzyć, drugi człowiek dotknięty tą samą chorobą, chcący za wszelką cenę wyjść z koszmarnej opresji. Zapadając na takie schorzenie, choruje się do końca życia.
Wśród nich jest najbardziej śmiertelna, niewyleczalna, znajdująca się w katalogu chorób, w okolicach liczby „300” choroba, jaka jest nieuleczalny – ALKOHOLIZM.
Dlaczego taką właśnie chorobą, najbardziej śmiertelną, niewyleczalną jest alkoholizm? My, uzależnieni, pragnący nie napić się pierwszego kieliszka, by utrzymać trzeźwość, by nie popaść w kolejny ciąg alkoholowy, wiemy, że alkoholizm poza ciałem, umysłem, przede wszystkim jest chorobą duszy, emocji i uczuć. To choroba kłamstwa, zakłamania, zaprzeczania.
Dobrze wiemy, że każdego alkoholika zawsze zabija „pierwszy” a każdy następny kieliszek, mówiąc kolokwialnie to… mało, mało i mało.
Dlatego potrzebne jest przyjęcie takiej filozofii życia, która jest szansą nie tylko na zahamowanie pragnienia napicia się „pierwszego”, ale dzięki szczeremu, wspólnemu dzieleniu się na mityngach WSPÓLNOTY AA, swoim doświadczeniem (słabość na zło, skostniałe wady charakteru) z drugą osobą dotkniętą tym samym problemem, przychodzi nadzieja, niewyobrażalna siła na lepsze życie, na życie w trzeźwości.
Żyję od ponad 50 lat z tym problemem, w tym przez ostatnie 33 lata (dzięki udziałowi w grupach AA) utrzymuję abstynencję. W tej publikacji chciałem podzielić się z innymi osobami dotkniętymi alkoholizmem, czy osobami, które jeszcze pijąc, opętani są apokaliptycznym widmem świata.
Przed laty oglądałem przepiękny, jugosłowiański, fabularny, romantyczny film pt „Spotkałem szczęśliwych cyganów”. Na jednym z otwartych mityngów WSPÓLNOTY AA, prowadząc to spotkanie, użyłem jako temat główny do dzielenia się, sparafrazowany tytuł tego filmu (istniało wówczas państwo Jugosławia jako monolit) na „Spotkałem nawet szczęśliwych alkoholików”.
Zasugerowany temat otwartego spotkania był w moim mieście, w mojej WSPÓLNOCIE, przy wypełnionej po brzegi klubowej Sali, nie tylko osobami uzależnionymi – szczególnym, pełnym duchowych przeżyć, uczuć miłości – wydarzeniem. Dał wszystkim obecnym nadzieję, wielką szansę, preludium do lepszego życia, niekoniecznie w sferze ekonomicznej, materialnej ale szczególnie wzbogacone w wartości duchowe.
Dziś mogę z odpowiedzialnością i pełną świadomością wyznać, że po tym spotkaniu coś się we mnie, w mojej duszy nieodwracalnie odmieniło, że mój proces trzeźwienia, zdrowienia trafił – NARESZCIE!!! – we właściwe „koleiny”, z których nie chciałbym nigdy „wypaść”.
Właśnie w tej publikacji chcę nie tylko opowiedzieć o swoim kasacyjnym piciu, alkoholowemu uzależnieniu ale szczególnie podzielić się z innymi osobami problemem, jeszcze cierpiącymi alkoholikami, z mojego, subiektywnego PROCESU ZDROWIENIA (tak, tak! procesu), trzeźwienia poprzez duchowy rozwój z udziałem drugiego człowieka, drugiego alkoholika, którego traktuję jako Siłę Wyższą ode mnie samego, Boga jakkolwiek Go pojmuję, jakkolwiek pojąć Go nie mogę, na bazie „programu – sugestii” zawartych w 12 Krokach/12 Tradycjach WSPÓLNOTY AA. A wszystko zaczęło się w ukochanym, moim…….
Zaszwargotanych zaułków twych: kurz, zaduch, błoto i gwary
piękniejsze mi są niż ich szych, niż paryskie Bulwary.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS