A A+ A++

Co sprawiło, że wreszcie to się udało?

– Córka dorosła, wyjechała na studia i pomyślałam, że może warto zacząć realizować mój grecki plan. Sporo wtedy podróżowałam, spędzałam mnóstwo czasu w Azji jako instruktorka jogi i organizatorka kobiecych wyjazdów na Bali, na Sri Lankę, do indyjskiej Kerali, trochę pomieszkałam też w Portugalii. Ale i tak na stałe chciałam do Grecji.

Konkretnie na Kretę?

– Nie, Kreta wynikła trochę z życiowej kalkulacji. Są tutaj dwa lotniska, wyspa jest bardzo dobrze skomunikowana z Polską i całą Europą, da się też bez problemu dostać stąd do Azji. Przed pandemią było to bardzo ważne, teraz trochę się zmieniło. Nie chciałam też zamieszkać na mniejszej wyspie, bo te małe wysepki poza sezonem zamierają, a na Krecie cały rok coś się dzieje, toczy się życie, w Chani jest politechnika, są kina, teatry, cały czas otwarte kawiarnie i restauracje.

Stare rzeczy na Krecie potrafią dosłownie przenikać się z przyrodą, jedno wrasta w drugie.

A ludzie? Ich kultura, styl życia?

– Ostatnie 15 lat przed przeprowadzką do Grecji mieszkałam na Podhalu, w Kościelisku, góralskie klimaty są mi bardzo bliskie. A Kreta jest właśnie takim greckim Podhalem, z bardzo zbliżoną mentalnością ludzi, stylem ich funkcjonowania, nawet muzyka jest bardzo podobna. To zdecydowanie nie jest rajski zakątek, ale wyspa górzysta, charakterna, tacy są też tu ludzie. I do tego jeszcze ma trochę indyjskiego klimatu, taki sam kolor ziemi, te zakamarki, zagracone podwórka. Na wszystko tu jest czas i nikt się nigdzie nie spieszy. Mam więc tu rzeczy z obu kultur – Indii i Podhala – które kocham najbardziej.

Czy bycie blisko natury jest dla ciebie ważne w życiu?

– To jest dla mnie absolutna podstawa. Całe życie mieszkam na wsi albo bardzo tęsknię za wsią. Tak było w czasach, kiedy pomieszkiwałam w wielkich miastach typu Paryż czy Warszawa. To zawsze była dla mnie męczarnia, tęskniłam za przyrodą, za przestrzenią. Chyba najbliżej natury byłam w Kerali, tam przyjaciele udostępniali mi domek na drzewie, dosłownie zbudowany w koronie drzewa, kilka metrów nad ziemią, gdzie biegały małpki i wiewiórki, a ptaki od rana zaczynały koncert tuż obok.

Jak blisko do natury jest tu, gdzie jesteś teraz?

– Mieszkam w bardzo malutkim domku na wsi, mam cztery koty i trzy psy, żyjemy blisko ziemi. Dla mnie być blisko natury to mieć na sobie jak najmniej ubrań, zanurzać się jak najbardziej w zieleń, stać stopami na gołej ziemi, wchodzić jak najczęściej na golasa do wody. Staram się też jak najmniej ingerować w przestrzeń wokół mnie. W moim ogródku rośnie, co chce, rośliny, które inni nazywają chwastami, ja pielęgnuję, podlewam i cieszę się nimi. I do tego wiem, że to moje zielsko podtrzymuje skarpę, na której stoi dom, nie pozwala glebie osuwać się. Być blisko natury to też żyć w równowadze z nią, tak to postrzegam.

Jak to się stało, że życie ekologiczne jest dla ciebie tak istotną wartością?

– Jestem w praktyce jogi i nauczam jej, a ona ma ekologiczne podejście do świata wpisane w swoją najgłębszą strukturę. Nie da się tego oderwać. Jedną z myśli przewodnich praktyki jogi jest to, że ludzkie ego lubi przylgnąć do czegokolwiek i tam się rozrastać. I w jodze jest pojęcie ego ekologicznego, które skłania nas do myślenia, że mamy na ekologię olbrzymi wpływ, że wszystko zależy od nas, od naszych indywidualnych decyzji. To prowadzi do fanatyzmu, pilnowania i rozliczania innych ludzi.

Jak do tego podchodzisz?

– Zaliczam się do osób, które wyznają filozofię, że wszyscy jesteśmy uwikłani w ten obłęd konsumpcyjno-produkcyjny, tkwimy w łańcuchu różnych zależności i nie do końca jesteśmy w stanie się z niego wyplątać. Mam poczucie, że choć chciałabym, to nie mogę prowadzić życia w stu procentach ekologicznego. Mogę na przykład sama nie jeść mięsa, ale przecież mam zwierzęta, kupuję im mięso, więc wspieram przemysłowy chów zwierząt i emisję metanu do atmosfery, kupuję puszki i muszę je wyrzucać, staję się więc producentką sporej ilości śmieci.

A robisz coś, co mogłoby zrównoważyć ten negatywny wpływ na środowisko?

– Tak, myślę, że całkiem sporo. Głównie to są nasze proste, codzienne czynności, na przykład segregowanie śmieci, zbieranie ich z miejsc publicznych, np. z plaży i wrzucanie do odpowiednich pojemników. Chodzę do sklepu z własną siatką, nie szaleję z klimatyzacją i zużywaniem wody, nie kupuję tej butelkowanej, tylko piję filtrowaną z kranu, staram się dawać drugie życie sprzętom domowym. Kiedy wprowadziłam się do mojego domu, było w nim sporo mebli, kilkuletnich albo nawet kilkunastoletnich, może nie najpiękniejszych, ale wciąż funkcjonalnych. I one do dziś mi służą. Nie miałam takiego pomysłu, żeby wyrzucić je na śmietnik i zastąpić nowymi ze sklepu. Podobnie zresztą jest w moim domu wakacyjnym Villa Tatra, który mam na wynajem. Tam też są rzeczy funkcjonalne, ładne, dobrze działające, ale wcale nie nowe. I to one nadają klimat wnętrzom willi, choć nie ma tam supermodnych kafli na podłogach i ogromnego telewizora z górnej półki.

Myślisz, że to konsumpcyjny styl życia jest największą bolączką naszych czasów?

– Tak, popełniliśmy jakiś potworny błąd, dając sobie wmówić, że ciągle musimy mieć rzeczy nowsze, lepsze, piękniejsze. Wyrzucamy na potęgę przedmioty dobre, działające, tylko po to, żeby zastąpić je nowszymi. To błędne koło i nie wiadomo do końca, jak my jako społeczeństwo mamy się z niego wyrwać. Każdy może tylko starać się samoograniczać na miarę własnych możliwości. Mnie bardzo pomaga w tym praktyka jogi, która mówi o dążeniu do nieposiadania, niezagarniania rzeczy, o zadowoleniu z tego, co się ma.

Jak ma się do tego prowadzenie własnego biznesu?

– W zeszłym roku zastanawialiśmy się nad tym z moimi polskimi przyjaciółmi, przewodnikami po Krecie CreteYourLife. Pod koniec sezonu byliśmy już strasznie zmęczeni, przeszła nam przez głowy myśl, że może by kogoś zatrudnić do pomocy w prowadzeniu naszych biznesów. I zgodnie uznaliśmy, że nie, bo my już nie chcemy rosnąć, rozbudowywać działalności, zarabiać coraz więcej. Chcemy tyle, ile mamy, to dla nas wystarczające. Chcemy mieć więcej czasu, wrastać w tę wyspę. A żyjemy naprawdę skromnie – wspominałam już o moim małym domu, mam jednego, 15-letniego busa do wożenia gości, którego kupiłam z demobilu w bazie amerykańskiej, i mały, stary samochód osobowy, idealny na tutejsze drogi. Moi przyjaciele tak samo. To często wzbudza zdumienie naszych polskich znajomych.

W moim ogródku rośnie, co chce, rośliny, które inni nazywają chwastami, ja pielęgnuję, podlewam i cieszę się nimi.

Te stare rzeczy tu na Krecie potrafią dosłownie przenikać się z przyrodą, jedno wrasta w drugie. Nie zapomnę, jak kiedyś szukałam pierwszego samochodu na wyspie i oglądałam stareńkie autko, w którym rósł figowiec! Zasiał się w gąbce tylnego siedzenia, właścicielowi nie przeszkadzał, więc sobie rósł, aż zaczął wystawać zza tylnej szyby. Albo licznik energii, w którym wyrósł kwiatek, zatrzymując zębatki urządzenia. Ludzie, przedmioty, zwierzęta, roślinność, wszystko tu jest bardzo blisko siebie.

Właśnie, zwierzęta. Masz ich pokaźne stadko. To była część twojego kreteńskiego planu?

– Ależ skąd! Kiedy tu się przeprowadziłam, wyjeżdżałam bardzo często, chciałam mieć wolność, absolutnie nie mogłam przy tym trybie życia mieć zwierząt. Dopóki nie przyszła pandemia, trzymałam się tego, choć nie było łatwo. Kreta ma ogromny problem z bezdomnymi zwierzętami, zwłaszcza kotami, jest ich tu mnóstwo, wiele w opłakanym stanie, mnożą się w niekontrolowany sposób, są gatunkiem inwazyjnym, niszczą miejscową przyrodę, ale i same są nieszczęśliwe. W sezonie turyści się nimi zachwycają, fotografują, dokarmiają, ale po sezonie to my, mieszkańcy, musimy przejąć pałeczkę. Od dawna więc dokarmiam bezdomne koty, sterylizuję je na swój koszt.

Domyślam się, że w końcu się ugięłaś i wzięłaś jednego do swojego domu?

– Wcale nie! To one uparły się, że do mnie przyjdą – mam dwa. W nieziemskim, lipcowym upale postanowiły iść za mną i szły 2,5 kilometra. W końcu wzięłam je, każdego do jednej kieszeni i zostały. Miesiąc później pod moim domem pojawił się pies Feluś. Nie znałam wtedy jego historii, teraz już wiem, skąd się wziął i zamierzam to opisać w książce, nad którą właśnie pracuję. Potem dołączył Malczik, mały piesek, a na jesieni kotka Surya, która długo mieszkała przy jednej z miejscowych knajpek. Knajpkę zamknięto z powodu covidu, a kotka zaczęła głodować. Nie mogłam na to pozwolić. Dwoje najmłodszych członków mojego stada to kicia Sechmet, która jako przeraźliwie chudy kociak wskoczyła mi na kolana w poczekalni u lekarza i za nic nie dała się odgonić, oraz suczka Zosia, też przybłęda. Te wszystkie zwierzaki są dla mnie jak rodzina. To chyba Kreta postawiła przede mną takie zadanie, żebym trochę uziemiła się wreszcie, gdzieś osiadła. I dała mi to do zrozumienia za pomocą tych zwierzaków, podarowała mi towarzystwo.

Zadomowiłaś się już na wyspie, pewnie masz tutaj też swoje miejsca, ukochane zakątki.

– Jestem wielką fanką Krety Zachodniej, tej bardziej rolniczej, wiejskiej, mniej turystycznej. Trochę to można porównać do naszych gór, trochę do Mazur, a jeszcze do tego wszystkiego oczywiście morze. Zachęcam wszystkich, żeby przyjeżdżając na Kretę latem, odpuścili sobie te superpopularne miejsca – jak Balos, Elafonisi, bo tam jest naprawdę tłum ludzi. Warto wybrać się za to do Sugii i Lissos na południowym zachodzie wyspy. W Lissos, gdzie trzeba dojść wąwozem albo dopłynąć łódką, są przepiękne starożytne zabytki do obejrzenia: amfiteatr, ruiny świątyni, zabudowania starego miasta. Są też kościółki z początków chrześcijaństwa i święte źródełko, całe to piękne i tajemnicze miejsce emanuje uzdrowicielską mocą. Docierają tam częściej archeolodzy niż turyści.

Bardzo polecam też wąwóz Kourtaliotiko położony na środkowej Krecie z przepięknym wodospadem oraz miejscowość Nopigia nad morzem, gdzie znajdziemy, maleńką, uroczą plażę i knajpki. Leży ona na półwyspie Rodopou, który jest naprawdę warty odwiedzenia i mało znany. A jest tam mnóstwo małych, klimatycznych plaż, dróg z widokami zapierającymi dech i kościółków do oglądania. Cudowna jest też południowa Kreta, z górami i klifowymi plażami, a skarbnicą wiedzy o niej są moi przyjaciele z Crete Your Life. Na ich profilu na Facebooku można znaleźć mnóstwo ciekawych informacji i inspiracji do odwiedzenia najpiękniejszych zakątków.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułHaylou PurFree (B01): przejmujące do szpiku kości [TEST]
Następny artykułMarszałek Witek: Polska jest największym ambasadorem Ukrainy