A A+ A++

Ten wpis szokował. Wczesnym popołudniem na facebookowym koncie minister rodziny i polityki społecznej Marleny Maląg pojawił się taki oto tekst: „Jako kobieta, jako matka nigdy nie zrozumiem ani nie poprę protestujących. Wulgarne i chamskie zachowanie nie zdobi kobiet, przypominają mi watahy Papuasów i bezmózgich dzikusów zdolnych jedynie do bicia i bezrozumnego uprawiania seksu. Niektórym wogóle (pisownia oryginalna, przyp. red.) strach dać zapałki do ręki. Dla wszystkich bluzgających pseudo kobiet należy stworzyć specjalne rezerwaty, w których będą wykorzystane jako inkubatory”.

W internecie zawrzało: komentujący ze zdumieniem pytali, czy to możliwe, by ktoś, kto jest członkiem rządu, mógł napisać coś tak głupiego i obraźliwego jednocześnie. „Powinna się pani natychmiast podać do dymisji” – napisał jeden z internautów. „Połączyłaś rasizm z mizoginią” – dodał inny.

Czytaj też: Półtorej minuty manipulacji. Analizujemy wystąpienie premiera Morawieckiego

Ktoś wyciągnął wypowiedź minister Maląg z końca października, kiedy w całej Polsce trwały masowe protesty przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. „Młodzi ludzie, którzy są na polskich ulicach, wracając do domów, narażają zdrowie i życie swoich bliskich. Dlatego chciałabym zaapelować do naszych seniorów, by w rozmowie z młodym pokoleniem zwrócili uwagę, że dziś bezpieczeństwo jest ponad wszystko, troska o zdrowie i życie drugiego człowieka” – mówiła wtedy Marlena Maląg.

Inni przypominali, że minister Maląg kilka miesięcy temu zapowiedziała, że Polska wycofa się z tzw. konwencji stambulskiej o zapobieganiu i przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie i przemocy wobec kobiet. „Włamanie na konto czy jakiś konkurs na najgłupszy i najbardziej chamski komentarz?” – zapytała przytomnie posłanka Anita Kucharska-Dziedzic.

Chwilę później minister Maląg napisała na Twitterze, że jej konto na Facebooku padło ofiarą hakerów. „Do czasu kiedy nie poinformuję o odzyskaniu go, proszę traktować pojawiające się posty jako kłamliwą manipulację” – zaapelowała.

„No to czekamy na skan zawiadomienia do organów ścigania, z pieczątką o dacie wpływu” – poprosił natychmiast jeden z użytkowników Twittera. „Taa, zawsze dziwnie tylko im się to zdarza” – ironizował inny.

Rzeczywiście, zaledwie kilka tygodni temu na prywatnym profilu na Facebooku posła PiS Marcina Kamila Duszka pojawił się post przedstawiający parlamentarzystę w towarzystwie kobiety, z następującym podpisem: „Poznajcie tę ślicznotkę! (…) będzie moją nową sekretarką. Udowodniła już swój profesjonalizm i będzie moją prawą ręką we wszystkich sprawach. Moi koledzy posłowie będą zazdrościć”. Poseł Duszek zapewniał później, że na jego konto nastąpiło włamanie. Zapewniał, że sprawa została zgłoszona i ma nadzieję, że jak najszybciej zostanie wyjaśniona.

Jeszcze wcześniej, pod koniec października, na atak hakerów skarżyła się inna posłanka PiS Joanna Borowiak. Na jej koncie na Twitterze pojawił się taki wpis: „Możecie sobie protestować ile chcecie. Jak powiedział Jarosław Kaczyński, zdanie narkomanek-prostytutek i zabójców dzieci nie będzie mieć wpływu na podejmowane decyzje”.

Sprawa była o tyle dziwna, że posłanka najpierw twierdziła, że straciła do konta dostęp, złożyła zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, ale potem napisała, że przypadkowo opublikowała komentarz o narkomankach-prostytutkach. „To miało być w prywatnej wiadomości. Pozdrawiam serdecznie” – wyjaśniła, wzbudzając kolejną dyskusję, czy naprawdę straciła kontrolę nad kontem, czy raczej zdecydowała się na te absurdalne tłumaczenia.

W listopadzie były marszałek sejmu z PiS Marek Kuchciński oświadczył, że jego konto zostało „shakowane (pisownia oryginalna – przyp. red.), ale sprawę zgłoszono już do Ministerstwa Cyfryzacji. „Nie wiem czy Pan pamięta, ale kilka tygodni temu zlikwidowaliście Ministerstwo Cyfryzacji” –wytknął mu poseł Koalicji Obywatelskiej Jan Grabiec.

W tych wszystkich przypadkach jest wiele pytań. Najważniejsze brzmi tak: czy naprawdę aż tak łatwo jest się włamać na konto ministra czy posła? Czy nikt nad tym nie panuje?

Kolejne: kto i dlaczego chciałby to zrobić? Żeby skompromitować przeciwnika politycznego? Wzbudzić gniew ludzi, których te wpisy obrażają?

Następne pytanie, a właściwie prośba: gdzie są dowody, że doszło do hakerskiego ataku? Czy ktoś widział doniesienie na policję? A może Twitter lub Facebook mogłyby potwierdzić, że dostały takie zgłoszenie?

I ostatnia już rzecz, a właściwie sugestia, skierowana przede wszystkim do minister Marleny Maląg: zamiast wypierać się haniebnych słów opublikowanych na jej Facebooku, wystarczyłoby im zaprzeczyć. Napisać, że szanuje uczestniczki protestów Strajku Kobiet, wie, dlaczego od blisko dwóch miesięcy wychodzą na ulice, stara się je zrozumieć, choć głoszą hasła niezgodne z jej wartościami. I mogłaby jeszcze pani Maląg przeprosić za to, że ktoś, kto podobno przejął jej oficjalne konto, tak strasznie protestujące kobiety obraził.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWspółwłaściciel Wisły o meczu z Legią: Klub traci milion złotych
Następny artykułZłap oddech na koniec roku – jak spędzić Boże Narodzenie „na luzie”?