Samouszkodzenia są znanym zjawiskiem, występują w wielu kulturach. Przez lata przybierały różne formy o funkcji rytuałów chroniących lub korygujących niebezpieczne zjawiska, jakie dotykały daną społeczność. W kulturze zachodniej od lat 60. uważano, że samouszkodzenia dotyczą jedynie osób cierpiących na bardzo poważne zaburzenia psychiczne. Jednak 30 lat później zauważono, że w dużej mierze dotyczą też młodzieży. Od tamtej pory w tej grupie wiekowej nieustannie obserwuje się wzrost liczby zachowań autoagresywnych. Jakie cierpienia doprowadzają młodych ludzi do punktu, w którym sami zaczynają zadawać sobie ból?
Nie myśl, że to nic
Przez lata ukształtowało się wiele krzywdzących teorii na temat samouszkodzeń. Zdarza się, że młodzi ludzie z zachowaniami autoagresywnymi słyszą od dorosłych czy rówieśników, że w ten sposób manipulują otoczeniem, są „nienormalni”, próbują zdobyć atencję innych. Warto pamiętać, że nastolatek, który decyduje się na takie zachowania wobec siebie, niezależnie od okoliczności, zmaga się z silnym psychicznym cierpieniem. Tak krzywdzące oceny odbiera jak kolejną dawkę bólu, z którym trudno będzie mu sobie poradzić. To może prowadzić do błędnego koła zachowań wymierzonych przeciw sobie.
W odbiorze społecznym pojawia się też inne przekonanie, że jeśli samookaleczenia są widoczne lub płytkie, powinno się je zbagatelizować. Jest ono błędne, ponieważ w kontekście realności cierpienia nie mają znaczenia forma i widoczność uszkodzeń. Młody człowiek, który się okalecza, daje w ten sposób sygnał o cierpieniu, z którym się zmaga. Brak reakcji na swoje zachowania może odebrać jako komunikat, że jest kimś nieważnym i sam również zacznie tak siebie traktować. Brak zaufania i przekonanie, że nie zasługuje na pomoc, może nawet specjalistom utrudnić udzielenie mu wsparcia, którego bezwzględnie potrzebuje. W takiej sytuacji ważne jest, by otoczenie nastolatka otworzyło się na rozmowę. Nie unikało tematu. I przede wszystkim – starało się zrozumieć, co kryje się za autoagresją.
Poczuć ulgę
Z jakiego powodu młode osoby kaleczą swoje ciało? Drogi do samouszkodzeń są różne, ale ich źródeł naukowcy doszukują się w konkretnych zjawiskach społeczno-kulturowych.
Bycie nastolatkiem łączy się z wieloma wyzwaniami. Młody człowiek mocniej zarysowuje swoje poglądy, co może prowadzić do konfliktów. Kształtuje swoją tożsamość, poznaje swoją seksualność, co samo w sobie często powoduje wysoki poziom stresu.
Jednak współczesne nastolatki mają dodatkowo utrudnione zadanie. Nieustannie dociera do nich ogromna ilość bodźców, które muszą przetworzyć. Wcześniejsze pokolenia dorastały w bardziej przewidywalnej grupie, ich poglądy kształtowały się w oparciu o bardziej ograniczone zasoby i źródła. Teraz młodzi ludzie codziennie dostają sprzeczne informacje na jeden temat, do tego podawane w rozmaitych formach, co potęguje chaos i wywołuje poczucie przebodźcowania. Świadomość, jak wielu wyborów mogą dokonać, zmusza ich do nieustannego przetwarzania i powoduje lęk przed popełnieniem błędu.
Od współczesnych nastolatków wymaga się osiągania sukcesów i współzawodnictwa, co w dużym stopniu odsunęło ich uwagę od emocji, a przekierowało ją na ciągłe działanie.
Jednak z jakiegoś powodu nie wszystkie nastolatki dokonują samouszkodzeń. Naukowcy zaobserwowali, że osoby, które dokonują aktów autoagresji, charakteryzują się wysoką wrażliwością. Nastolatki te czują bardziej. Jak same określają, czują się tak, jakby nie miały skóry, wszystko dociera do nich intensywniej, a co za tym idzie – często bardziej boleśnie.
Biorąc pod uwagę czynniki biologiczne i środowiskowe – może dojść u nich do dysregulacji emocjonalnej, czyli trudności w regulowaniu emocji.
Takie osoby często oscylują w skrajnościach. Ta sama sytuacja raz jest im obojętna, innym razem wywołuje bardzo silne emocje. Odnosimy wrażenie, że nastolatek nie jest w stanie nad nimi zapanować. A on zmaga się z ogromnym psychicznym cierpieniem, z którym nie wie, co zrobić. Właśnie wtedy może pojawić się w nim potrzeba zadania sobie bólu poprzez samouszkodzenie. Pozwala mu to przekierować uwagę z bólu psychicznego na fizyczny, który u tych osób jest łatwiejszy do zniesienia. Po samookaleczeniu emocje opadają i pojawia się ulga. Ma ona tu ogromne znaczenie, bo bez niej zachowanie to zapewne by się nie powtarzało. Niestety, ulga jest tylko tymczasowa. Po niej przychodzi poczucie winy oraz inne trudne emocje i cykl się powtarza.
Zobacz także: Za dużo wiemy o okresie dojrzewania, żeby ignorować złamane serca nastolatków
Ważny jest czas i zrozumienie
Kiedy dowiadujemy się o samookaleczeniach, w pierwszym odruchu chcemy po prostu ich zakazać. Czasem prosimy swoje dziecko, by złożyło deklarację, że więcej tego nie zrobi. Niestety, to nie jest takie proste. Samouszkodzenie zawsze ma funkcję, którą należy zrozumieć. Zarówno dorośli, jak i dzieci nie robią niczego bez sensu. Nawet najdziwniejsze z naszej perspektywy zachowania dają coś osobie, która je podejmuje. Jeśli skupimy się jedynie na eliminacji, możemy wywołać poważniejsze konsekwencje.
Samookaleczenia pozwalają uciec od trudnych myśli oraz uczuć, do których najczęściej należy poczucie winy. Młodemu człowiekowi, który ma problemy z regulowaniem emocji, może się wydawać, że tylko w ten sposób poradzi sobie z cierpieniem nie do zniesienia. Odbierając dziecku to przeświadczenie, możemy spowodować, że sięgnie po bardziej drastyczne metody znieczulenia, jak np. próba samobójcza.
Nastolatek, który dokonuje samouszkodzeń, nie toleruje siebie, myśli o sobie w sposób negatywny, często nawet wulgarny. Aby to się zmieniło, potrzebuje nauczyć się na nowo być z emocjami. Rozróżniać je, zauważać, w jakich sytuacjach się pojawiają i w jaki niezagrażający sposób może je regulować. Akceptować swoje doświadczenia i samego siebie. Bardzo ważne jest wsparcie psychoterapeutyczne. Samouszkodzenia są tylko jednym z problemów, z którymi zmaga się nastolatek. To objaw, który widzimy, ale cierpienia może być znacznie więcej. Psychoterapia to etap, w którym młodzież może poukładać własne myśli i nauczyć się być z własnymi emocjami.
W przypadku autoagresji ważny jest czas. Młode osoby z tego typu problemami mają ograniczone zaufanie i zdolność do otwarcia się podczas psychoterapii. Boją się odrzucenia, a czasami swoją podstawą sprawdzają, czy nie zostaną odrzucone. Nie należy tego procesu przyspieszać. Bezpieczna, stała i dłuższa relacja jest w tym przypadku bardzo istotna.
Wspólne leczenie ran
Kiedy terapia jest decyzją rodziców, dziecko, które czuje się osamotnione i odrzucone, postrzega ją jako wymierzoną przeciwko niemu. Czasami rozumie ją jako chęć pozbycia się problemu. Taka postawa utrudnia proces terapeutyczny.
Dodatkowo, osoby o wysokiej wrażliwości silnie reagują na sygnały z otoczenia. Ważna jest dla nich wyrozumiałość rodziny i odpowiednie reagowanie w sytuacjach trudnych. W przeciwnym razie problem się pogłębia.
Psychoterapeuci zaobserwowali, że jest to proces działający w dwie strony. Nastolatek, który ma trudność z regulacją emocji, wpływa na domowników, a domownicy zwrotnie na niego. Oni również mogą w tej sytuacji zmagać się z odczuciem zmęczenia i wypalenia. Dlatego tak ważne jest zaangażowanie rodziców w proces leczenia.
Psychoterapeuta Alan E. Fruzzetti i jego współpracownicy stworzyli program Family Connections, który początkowo był skierowany do bliskich osób z diagnozą zaburzenia osobowości borderline, jednak z czasem zaobserwowano jego skuteczność także wśród rodzin nastolatków.
Program składa się z 12 grupowych spotkań, podczas których rodziny uczą się rozumieć dzieci zmagające się z dysregulacją. Poznają sposoby adekwatnego reagowania w sytuacjach konfliktowych w sposób życzliwy i empatyczny. Jednocześnie uczą się troski i akceptacji wobec samych siebie. To bardzo ważne zwłaszcza w przypadku rodziców, którzy obserwując samouszkodzenia trwające od jakiegoś czasu, czują się zniechęceni i wypaleni. Tracą motywację i częściej wybuchają złością, zmagają się też z poczuciem winy, że dziecko znalazło się w takim stanie. Program uczy, jak zatroszczyć się o siebie i dziecko. Jego twórcy zadbali, by niezależnie od miejsca, w którym jest realizowany, zawsze był bezpłatny. Jest dostępny również w Polsce.
Co ważne, taka kompleksowa pomoc potrafi przynieść ogromne zmiany, a leczenie osób z dysregulacją emocjonalną jest coraz bardziej skuteczne.
Czytaj więcej: Czy dzieci w Polsce są szczęśliwe? Okazuje się, że nie jest z tym dobrze
Artur Gębka – psycholog, certyfikowany psychoterapeuta poznawczo-behawioralny. W pracy korzysta z modeli terapeutycznych ACT, DBT i terapii schematu. Prowadzi terapię dzieci, młodzieży oraz osób dorosłych. Związany z kliniką Terapii Poznawczo-Behawioralnej Uniwersytetu SWPS
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS