A A+ A++

Relacja Lizzy i Jakoba jest oparta na kontrastach. Ona – namiętna, wolna i nieokiełznana. On – dobry, poczciwy, zafascynowany spotkaniem z tak niezwykłą kobietą.

Jestem absolutnie zafascynowana ludźmi, którzy tak jak Lizzy mówią światu: „bierzcie mnie taką, jaką jestem!”. To kompletne przeciwieństwo mnie. Jestem zamknięta w sobie, podobnie jak główny bohater – Jakob. Przez te cechy zawsze staram się oddzielić siebie od świata „barierą bezpieczeństwa”. Unikam bezpośredniego kontaktu z ludźmi, ze światem komunikuję się przez moje filmy.

Lizzy zabiera Jakobowi poczucie bezpieczeństwa, wprowadzając w jego życie zamieszanie, które moim zdaniem znajduje rozwiązanie pod koniec filmu. Mężczyzna rozumie, że stanął przed koniecznością zerwania z tradycyjnym, patriarchalnym sposobem myślenia i postrzegania świata. To widać w jego potrzebie sprawowania nad wszystkim kontroli. Dla niego to trudny proces, bo na morzu nie ma miejsca na spontaniczność, a gdy pojawia się problem, musisz jak najszybciej go rozwiązać. Jednak w odróżnieniu od statku, Lizzy nie można kontrolować. Zmiana tego myślenia jest możliwa tylko pod warunkiem, że stracimy wszystko, co dla nas ważne. Mój film to czułe pożegnanie z patriarchatem.

Podobnie jak Jakob, długo żyłam w przeświadczeniu, że nieustannie muszę potwierdzać swoją wartość. Dlatego dobrze rozumiem tego bohatera. Chciałam mu pomóc, dlatego stworzyłam Lizzy, która stała się jego nauczycielką życia. Pokazała mu, że życie czasem boli, ale ten ból może być czymś dobrym, bo wtedy czujemy, że żyjemy w pełni. Jakob to zrozumiał, pytanie tylko, czy nie za późno?

Ildiko Enyedi w Cannes, fot. Eric Gaillard


Ildiko Enyedi w Cannes, fot. Eric Gaillard

Fot.: Eric Gaillard / REUTERS/FORUM

W twoim poprzednim filmie „Dusza i ciało” bohaterowie są „ciałami” i potrzebują otwarcia się na „duszę” oraz seksualność. Kobieta z przeszłością i mężczyzna po przejściach poznają się we śnie jako wolne zwierzęta, ale na jawie trudno im wyzwolić się od lęków. Mam wrażenie, że w „Historii mojej żony” Lizzy jest „duszą”, czyli uosobieniem tej zwierzęcej strony natury człowieka. A Jakob „ciałem”, zniewolonym przez lęki. Trudno im się porozumieć.

Po jednym z pokazów filmu, podszedł do mnie mężczyzna w średnim wieku i powiedział, że on też miał w życiu swoją Lizzy. Rozstali się. Dopiero po obejrzeniu tego filmu, zdał sobie sprawę, że ta kobieta była prawdziwie wolną osobą. A on, podobnie jak Jakob, pragnął podążać drogą, według wzorca, do którego był przyzwyczajony. W filmie chciałam pokazać ten męski, schematyczny typ myślenia: czujesz, że żyjesz, tylko pod warunkiem, że masz kontrolę. Jej utrata wprowadza chaos. Myślę, że dzisiaj niszczymy świat, bo nie potrafimy porzucić idei, że trzeba wszystko kontrolować.

Lizzy to kobieta w typie „femme fatale”. Nie czeka wiernie na męża jak mityczna Penelopa. Jakob ma obsesję na punkcie tego, że żona zdradza go z majętnym pisarzem Dedinem. Ten wątek przypomina mi film „Nić Widmo” Paula Thomasa Andersona z Danielem Day-Lewisem w roli głównej, w którym kobieta również owija sobie mężczyznę wokół palca. W pewnym momencie Jakob pragnie nawet popełnić samobójstwo.

Lizzy to nie tylko „femme fatale,” ale kobieta z krwi i kości, która ma swoje tajemnice. Musimy zaakceptować fakt, że razem z Jakobem nie znajdziemy odpowiedzi na pytanie: kim ona jest i co jest dla niej ważne. To bardzo trudna rola dla aktorki, utrzymać tajemnicę w sobie, a jednocześnie zdradzić coś, co zainteresuje widza. Dlatego z Léą Seydoux przeprowadziłyśmy wiele rozmów o życiu i relacjach, a nawet problemach międzypokoleniowych. Chciałam, żeby jej gra i emocje widoczne były głównie w oczach bohaterki. Może dlatego jest tak wiele skrajnych opinii o tym filmie? Jedni uważają „Historię mojej żony” za film kostiumowy, a inni potrafią wejść głębiej w te mikroruchy i gesty aktorów, dzięki czemu rozumieją niuanse. W tym filmie trzeba być uważnym.

Bardzo dobrze pokazuje to scena, kiedy Lizzy jest zmuszona prosić Jakoba o pieniądze na lunch. Jednak on nie chce, żeby gdzieś wychodziła, bo podejrzewa ją o zdradę. Widać między nimi walkę o władzę w związku, co jest bardzo współczesne. Tak się dzieje w czasach, w których kobieta nie ma prawa nawet zarabiać – motywem tej zdrady ze strony Lizzy jest to, żeby mieć poczucie sprawczości i wpływu na swoje życie.

Dokładnie. Chociaż film nawiązuje do lat 20. XX wieku, a ludzie w tamtych czasach nie byli tak refleksyjni, jak dzisiaj. Dlatego Lizzy nie buntuje się, nie jest aktywistką, tylko żyje swoim życiem, bo kobiety wtedy były na słabszej pozycji. Lizzy stawia na osobisty i wewnętrzny bunt. A jednak to właśnie kobieta jest w moim filmie silną postacią. To ona uczy życia mężczyznę.

Lizzy otwiera Jakoba na seksualność. Już w kolejnym filmie poruszasz ten wątek. Dlaczego wracasz do tematu trudności z otworzeniem się na seks?

Seks może być zabawą lub namiętnością i erotyką, a może być też połączeniem się z wszechświatem. Kiedy Lizzy i Jakob spotykają się ze sobą pierwszej nocy, mają poczucie jakby odmówili wspólnie modlitwę. To moment, w którym Lizzy pokazuje swoją siłę, która nie jest agresją. Jej moc bierze się z tego, że jest połączona ze sobą. Tymczasem nadal rozpatrujemy siłę jako szturm, inwazję lub coś pochodzącego z zewnątrz. Lizzy ma to w sobie. Lubię poruszać temat seksualności, bo ona może znaczyć tak wiele. To papierek lakmusowy jakości naszego życia. Uważam, że wszystko to, co dzieje się na świecie, odbija się właśnie w tej najbardziej intymnej i wrażliwej sferze naszego życia.

Uważasz, że sztuka uwodzenia dzisiaj zanika? Lizzy mówi: „nigdy się do mnie nie zalecałeś. A zaloty są konieczne”. Jakob odpowiada: „mogłem dla ciebie umrzeć! Tak cię kochałem”. Widać, że posługują się innym językiem.

Lizzy i Jakoba łączy tylko wspólne mieszkanie. Ten związek świetnie pokazuje to, co dzieje się współcześnie z męskością i kobiecością. Jesteśmy w okresie przejściowym i żyjemy w niepewnych czasach, które mocno wpływają na to, jak wyglądają nasze związki i seks. Potrzebujemy nowych wzorców tego, jak ułożyć sobie życie w związku na nowo. Dopiero wtedy ma szansę powrócić czas bogaty w uniesienia seksualne i erotykę. Nasz seks cierpi na tym, bo nie do końca wiadomo co to znaczy „męskie” i „kobiece”. A przez to, że wzorce męskości mocno się dzisiaj zmieniają, współcześni mężczyźni są albo przestraszeni i wycofani, albo agresywni.

„Historia mojej żony” (fot. Hanna Csata Mozinet)


„Historia mojej żony” (fot. Hanna Csata Mozinet)

Fot.: materiały prasowe/ Aurora Films

Dlatego właśnie nakręciłaś ten film z jednej perspektywy – męskiego bohatera? Starałaś się zrozumieć mężczyzn?

Jako kobieta-reżyser chciałam nakręcić film z bardzo tradycyjnym, męskim bohaterem. To gest ku zrozumieniu współczesnej męskości. Jakob to naprawdę dobry i empatyczny mężczyzna, jakich dzisiaj nie brakuje. Współcześni mężczyźni nie wiedzą, co mają robić i jak się zachowywać, co jest dobre, a co nie. Nikt nie uczy ich tego, jak poradzić sobie w sytuacji, kiedy czują się niepewnie. Myślę, że to właśnie stąd rodzi się agresja. Z braku zrozumienia.

Mój film silnie współbrzmi ze współczesnymi debatami na temat płci, mizoginii i tak zwanej „toksycznej męskości”. Oczywiście w toksycznych wzorcach funkcjonują nie tylko mężczyźni, to dotyka też kobiety. Na szczęście ulega to zmianie, nie tylko w sposobie komunikowania się między płciami, ale także radzenia sobie ze światem. Dlatego potrzebujemy wobec siebie wiele otwartości, ciekawości i empatii.

A w jaki sposób ty przechodziłaś transformację – od bycia Jakobem w stronę Lizzy? Podobno miałaś problem z nieustanną kontrolą w życiu. Stąd długa, bo 18-letnia przerwa w pracy reżyserki.

Od zawsze do pracy nad filmem i nad sobą inspirują mnie ludzie, którzy czują się wolni. Tacy jak Lizzy. Myślę, że to oni lub one mogą być dla nas drogowskazem, jak radzić sobie w naszych czasach. Jestem ciągle w procesie stawania się Lizzy.

Dla mnie twój film ma jednak pesymistyczny wydźwięk. Jeden z bohaterów mówi: „Ten świat nie jest stworzony dla nas. Życie to przypadek. Nie ma sensu szukać wyższego celu, bo go nie ma”.

Wyższego celu brakuje, jeżeli założymy, że nie ma postaci wielkiego ojca w raju, który patrzy na nas z góry i daje burę lub przytula, gdy czujemy się źle. Albo mówi: „jesteś dobrą osobą, zasługujesz na miłość”. Bo może i każdy z nas zasługuje na miłość, ale nie każdy ją spotka. To wszystko sprawia, że człowiek staje się bardziej odpowiedzialny za swoje życie. Można powiedzieć, że dzisiaj każdy z nas jest swoim bogiem. To dobrze czy źle?

Film „Historia mojej żony” od 18 marca można oglądać w kinach.

Czytaj też: Nieobecny ojciec wraca do domu, żeby odszukać zaginionego syna

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCzy dybuki istnieją? Stefan Zborski prowadzi śledztwo w demonicznej sprawie
Następny artykułKrólikowski odpowiedział na pytanie o Opozdę! Szok, co widać na zdjęciu!