UWAGA: Jeżeli nie grałeś(łaś) w Somę to wiedz że według mojej skromnej opinii warto odhaczyć tę pozycję z kupki wstydu. Poniższy tekst otwarcie porusza kwestie fabularne w Somie więc jeśli macie już eksplorację Pathos-2 za sobą (albo nie zamierzacie grać) to zapraszam do wymiany opinii.
Soma jest grą która skłania nas do myślenia. Autorzy nie mówią wprost co jest dobre czy też złe, oraz w żaden sposób nie ponosimy konsekwencji swoich wyborów. No może poza sytuacją w której tracimy przedramię. Ale ogólnie rzecz biorąc Soma jest grą liniową i nie mamy większego wpływu na wydarzenia, podążając po sznurku do celu. Śledzimy wszystko razem z Simonem, który także nie bardzo wie co się wokół niego odjaniepawla.
Przez większą część gry zastanawiałem się dlaczego wszyscy których napotykamy są praktycznie martwi lub utrzymywani przy życiu przez jakąś czarną maź i macki. Ma to związek z WAU, o którym z zaniepokojeniem wspominała Catherine. Wydawało mi się że inni wpadli w pułapkę WAU i nie mogli się od niego uwolnić. Może była to forma uzależnienia, tudzież WAU utrzymywał ich przy życiu by potem wykorzystać do własnych celów? Przecież to właśnie poprzez WAU odnawialiśmy sobie utracone punkty zdrowia. Na niektóre z pytań nie do końca znalazłem odpowiedź. Wiem że WAU to sztuczna inteligencja na stacji Pathos-2, której zadaniem i motywacją do działania było utrzymanie ludzkości przy życiu. Sztuczna inteligencja, jak sama nazwa wskazuje, jest “sztuczna” i jej decyzje nie zawsze są właściwe czy też moralne. Przykładowo, podczas naszej przygody spotykamy robota o imieniu Carl. Co ciekawe twierdzi on że jest człowiekiem z krwi i kości co brzmi wręcz absurdalnie. Sytuacja robi się jeszcze dziwniejsza gdy nieopodal znajdujemy zwłoki Carla. Wydaje się to potwierdzać nasze przekonanie o bredniach Carla-robota. Otóż WAU zgodnie ze swoim zadaniem załadował skan mózgu Carla do jednego z robotów celem jego „uratowania”. Poprzez “skan” mam na myśli kopię mózgu, czyli projekt nad którym pracowała Catherine.
Nieco odmienny los spotkał Amy dla której WAU był systemem podtrzymywania życia, niczym szpitalny respirator. Ale czy był jakiś sens utrzymywania jej przy życiu, kiedy nie było dla niej żadnego ratunku i wizja spędzenia reszty dni będąc przykutą do ściany raczej do happy-endu nie należy?
Soma jest grą, która pokazuje do czego jesteśmy zdolni kiedy stawką jest przetrwanie. Straty nie są istotne. Sam bohater kilkukrotnie jest zmuszony do odłączenia innych od WAU czy też zabrania ich elektronicznych chipów celem dalszego progresu. Co gorsze, robimy to nawet gdy spotykamy się ze słowami protestu tychże jednostek! Jednostek które są maszynami, ALE twierdzą że są ludźmi, że są szczęśliwi i proszą nas żebyśmy tego nie robili. Ci wszyscy “inni” pomimo tego że są robotami, AI, którymi kieruje skan ludzkiego mózgu są takimi samymi tworami jak my, jak Simon. Czym różni się Carl, czy Amy od nas, mieszkańca Kanady, który zmarł 100 lat temu?
Sama koncepcja skanowania ludzkiej tożsamości i przechowywania jej gdzieś na dysku twardym nie jest moim zdaniem problematyczna. Jednak niektórzy ze skanowanych odbierali sobie życie wierząc że jeżeli zrobią to podczas skanowania albo zaraz po jego zakończeniu, to właśnie ich prawdziwe ja zostanie przetransportowane na Arkę – miejsce gdzie ludzkość miała dalej egzystować w wirtualnej rzeczywistości. Ich “ja” nie miałoby żadnych rozgałęzień. Prawdę mówiąc patrząc na sytuację w jakiej się znaleźli nie mieli jakichś większych perspektyw na przetrwanie, więc wiara że samobójstwo zapewni im miejsce na Arce raczej była wystarczającym motywatorem do podjęcia tak drastycznych kroków.
Soma stara się kilkukrotnie stawiać przed nami pytanie co oznacza bycie człowiekiem. Dla wielu z nas odpowiedź wydaje się prosta: ten kto oddycha, czuje, ma serce oraz świadomość. Byłem przekonany że Simon jest człowiekiem i dlatego bardzo się zdziwiłem kiedy Simon przejrzał się w lustrze w jednej z toalet. Nie spodziewałem się takiego widoku. Nawet widok Catherine okazał się szokujący! Swoją drogą to ciekawe że widząc jej zdjęcie i słuchając jej rozmów z Simonem byłem przekonany że ona jest człowiekiem. Jeśli nawet ona niem to kto!? Skoro Simon nie jest takim samym tworem jak większość “osób” wokół niego, to dlaczego uzurpuje sobie prawo do odłączania od zasilania/uśmiercania innych w imię własnych ideałów? W jaki sposób czyni nas to lepszymi od innych monstr przemierzających klaustrofobiczne korytarze na Pathos-2 i atakującyvmh wszystko co się rusza? Czy nasze ideały uświęcają środki?
W pewnym momencie jesteśmy zmuszeni do załadowania skanu jednej z osób i “wybudzenie”z letargu celem zdobycia niezbędnego hasła. Jest to smutne gdy widzimy “ludzi” myślących że są na Arce, a zamiast tego są porozrzucani po różnych częściach tego podwodnego kompleksu. Ach przykro byłoby powiedzieć im prawdę… Czy mamy zatem prawo dobrowolnej aktywacji innych skanów, przywracając innych do „życia” celem manipulacji i zdobycia informacji? Czy mamy prawo dobrowolnego wymazywania skanów?
Catherine sama wydaje się zaprzeczać sobie mówiąc że “maszyny przecież nic nie czują”. Dlaczego zatem tak bardzo zależy jej na tym żeby ludzkość została wystrzelona na orbitę okołoziemską w Arce? Przecież nie będzie ona w stanie odczuć z tego żadnej radości czy też satysfakcji. Przecież maszyny nie mają uczuć. Może kieruje nią tylko poczucie obowiązku i świadomość konieczności dokończenia misji.
Soma jest grą o poświeceniu a także samotności, pragnieniu przynależenia i przywiązania do czegoś co jest nam bliskie. Poczucie osamotnienia i porzucenia które gra w nas wywołuje oglądając końcowe sekwencje jest dosyć interesującą wizją. Gdzieś tam jest nasza kopia która czuje się oszukana, której odebrano prawo do szczęścia i nadziei. Zakończenie gry to swoisty kontrast pomiędzy Simonem któremu pozostało tylko rozmawiać ze sobą (niczym inne maszyny), a Simonem który trafił na Arkę, nieświadomym egzystencji innych Simonów chełpiącym się wyimaginowaną wizją Ziemi.
Udało mi się już wszystko posklejać i wrzucić na YT. Poniższe wideo to ponad 10 godzin!
Pozostawiając ciężkie dylematy z Somy, chciałbym nawiązać do wpisu z poprzedniego tygodnia gdzie pisałem o wystawie Avengers Station w Tokio. Na sam koniec udaliśmy się do sklepiku z gadżetami gdzie zeszła nam chyba kolejna godzinka ponieważ było tam kilka ciekawych rzeczy.
Moje zdobycze wyglądały następująco:
Kilka dodatkowych zdjęć…
Na koniec jak zwykle muzycznie.
Tym razem dobry numer od Vicke Blanki.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS