Trendy transferowe potrafią trwać długo, ale z czasem w końcu się zmieniają. W Ekstraklasie w ostatnich latach wśród piłkarzy zagranicznych najliczniejszą grupę stanowili na przemian Hiszpanie lub Słowacy. Teraz pogodzili ich Portugalczycy, na których ewidentnie wytworzyła się moda w naszej ligowej piłce. Jakie są tego powody? Czy to będzie coś trwałego? Co to oznacza dla innych rynków?
W chwili pisania tego tekstu w kadrach klubów Ekstraklasy znajdowało się dwudziestu jeden Portugalczyków, podczas gdy Czechów i Słowaków było siedemnastu, a Hiszpanów czternastu. To niesamowity wzrost, bo jeszcze w poprzednim sezonie rodaków Cristiano Ronaldo mieliśmy w elicie zaledwie ośmiu. W tym okienku odszedł jedynie Tomas Podstawski, za to przyszło aż trzynastu portugalskich zawodników! W przypadku Joao Amarala chodzi o powrót do Lecha Poznań z wypożyczenia, pozostali to nowi zawodnicy.
Portugalczycy w Ekstraklasie jesień 2021 (stan na 31.08)
(pogrubiono tych, których zakontraktowano tego lata):
- Tiago Alves (Piast)
- Joao Amaral (Lech)
- Alexandre Guedes (Raków)
- Josue (Legia)
- Andre Martins (Legia)
- Rafa Lopes (Legia)
- Miguel Luis (Raków)
- Luis Machado (Radomiak)
- Luis Mata (Pogoń)
- Tiago Matos (Radomiak)
- Filipe Nascimento (Radomiak)
- Flavio Paixao (Lechia)
- Joel Pereira (Lech)
- Pedro Rebocho (Lech)
- Yuri Ribeiro (Legia)
- Luis Rocha (Cracovia)
- Goncalo Silva (Radomiak)
- Fabio Sturgeon (Raków)
- Pedro Tiba (Lech)
- Diogo Verdasca (Śląsk)
- Pedro Vieira (Raków)
Nie trzeba szczegółowej analizy, żeby dostrzec, że ściąganie Portugalczyków to przede wszystkim domena czterech klubów: Legii, Lecha, Rakowa i Radomiaka. Tylko pięciu piłkarzy z tych dwudziestu jeden gra w innych drużynach. W Warszawie i Poznaniu mamy do czynienia z klasycznym pójściem za ciosem, w Częstochowie i Radomiu jest to dopiero początek otwarcia się na nowy kierunek.
– Kryzys w Portugalii stał się mocno odczuwalny w klubach od piątego miejsca w dół i dziś łatwiej przekonać finansowo Portugalczyków do polskiej ligi. Dawniej zawsze był ten problem, że jeśli piłkarz stamtąd miał dostać podobne pieniądze co u nas, to nie chciał się ruszać z kraju. Teraz słabsze kluby z portugalskiej ekstraklasy – nie mówiąc już o nawet o drugoligowcach – płacą stosunkowo mało jak na realia profesjonalnej piłki i to otworzyło drzwi do szerszych działań. Kryzys widać także na przykładzie Brazylijczyków, którzy zawsze masowo byli sprowadzani do Portugalii, a obecnie coraz częściej zmieniają ligi – mówi nam Łukasz Masłowski, były dyrektor sportowy Olimpii Grudziądz, Wisły Płock i Widzewa Łódź, a wcześniej agent piłkarski.
Nie wszyscy Portugalczycy przychodzili z ojczyzny. Wielu z nich już wcześniej grało za granicą. Tutaj znaczenie zaczynają mieć takie rzeczy jak siatka kontaktów, poczta pantoflowa i dobra opinia. – Na pewno jeden udany transfer napędza drugi. Portugalczycy, którzy ostatnio przychodzili do Polski, często dawali pozytywny impuls i sprawdzali się, dlatego prezesi i dyrektorzy sportowi coraz chętniej spoglądają w tym kierunku. I tak samo działa to w drugą stronę. Rozchodzi się opinia o Polsce, że może nie jest to topowa liga, ale jeśli chodzi o pieniądze, stadiony, bazy treningowe, organizację i całą otoczkę wszystko stoi na wysokim poziomie. Wielokrotnie spotykałem się z takimi opiniami, również w tym okienku. Jesteśmy też dobrym marketem dla lepszych lig, można się u nas wypromować – zauważa Małowski.
PORTUGALCZYCY PODBIJAJĄ 1. LIGĘ. SKĄD WZIĄŁ SIĘ TEN TREND?
Zapytany, czy jego zdaniem będzie to dłuższa moda i trwalsza niż kiedyś holenderska czy izraelska, odpowiada: – Myślę, że to chyba jednak jest falowe.
– Wydaje mi się, że to będzie stały trend – przekonuje z kolei Michał Kusiński z agencji KFA, były szef skautingu w Rakowie Częstochowa.
Jego zdaniem realia się zmieniły i to nie tylko jeśli chodzi o Portugalczyków. – Coraz częściej nasze kluby ściągają już zawodników nie z trzeciej ligi hiszpańskiej, a z drugiej i powinno się to pogłębiać. Zaczynamy szukać piętro wyżej, bo jesteśmy w stanie odpowiednio zapłacić. I dlatego też możemy więcej zdziałać na portugalskim rynku. Tam przeciętny klub płaci z 10 tys. euro miesięcznie, u nas można spokojnie zarobić 15 tys. euro. W Segunda Division najlepsi zawodnicy zarabiają więcej niż najlepsi z portugalskiego średniaka. Generalnie będziemy sprowadzali coraz lepszych piłkarzy z Hiszpanii i Portugalii. Tam jest teraz najlepszy stosunek ceny do jakości – analizuje Kusiński.
– Weryfikacja takich zawodników jest prostsza. Łatwiej rzetelnie ocenić poziom portugalskiego ekstraklasowca, który kilka razy w sezonie mierzy się z naprawdę mocnymi rywalami, niż kogoś z trzeciej ligi hiszpańskiej – wskazuje Masłowski jeszcze jeden atut poszukiwań w kraju ze stolicą w Lizbonie.
A takie poszukiwania również w I lidze są zakrojone na coraz szerszą skalę. O ile Zagłębie Sosnowiec brało portugalskich drugo- i trzecioligowców, o tyle Widzew dopiero co ściągnął Fabio Nunesa prosto po sezonie w Liga Bwin w barwach Farense.
Co do teorii o rosnących wymaganiach dotyczących Hiszpanów. Rzeczywiście – tego lata graczy z trzeciej ligi hiszpańskiej pozyskał jedynie Piast Gliwice, wyciągając z Realu Murcia Alberto Torila i Miguela Munoza. Caye Quintana i Victor Garcia, którzy zasilili szeregi Śląska Wrocław, przyszli prosto z zaplecza La Liga, a sprowadzony do Zagłębia Ian Soler ostatnio grał na Słowacji. W I lidze nadal przeważają Hiszpanie trzecioligowi, ale i tu coraz częściej udaje się wyhaczyć kogoś z Segunda Division. Miedź Legnica wzięła reprezentanta Dominikany Carlosa Julio Martineza z Mirandes, a Arka w tamtym sezonie zatrudniła Luisa Valcarce, nieprzerwanie od 2013 roku występującego w ojczystej drugiej lidze.
EARLY PAYOUT W FUKSIARZU – WYGRYWAJ PRZED KOŃCEM MECZU!
Wygląda jednak na to, że Portugalia staje się najpopularniejszym kierunkiem zagranicznych poszukiwań i Hiszpania straciła palmę pierwszeństwa, choć nadal będzie popularna. – To znacznie lepszy kierunek niż zapychanie się Słowakami. Pokażcie mi piłkarza z tego kraju, który ostatnio u nas wypalił. Okej, Satka z Lecha Poznań, ale to reprezentant i chyba na tym koniec. Liga słowacka całościowo jest dużo słabsza niż nasza, mówię to z pełnym przekonaniem. Gdy pracowałem w Rakowie, jeździliśmy tam na obserwacje i trudno było znaleźć zawodnika o odpowiedniej jakości, spełniającego oczekiwania Marka Papszuna – wspomina Michał Kusiński.
Łukasz Masłowski konstatuje: – Chciałbym tylko, żebyśmy nie zapominali o szkoleniu i naszych młodych piłkarzach. Niech zawsze priorytetem będzie wychowanie swoich zawodników i rynek krajowy, a dopiero w dalszej kolejności pojawiają się opcje zagraniczne.
Fot. Newspix
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS