W ciągu niespełna 48 godzin uncja złota potaniała o ponad 60
dolarów, a notowania srebra poszły w dół o ponad 5%. Wyprzedaż metali
szlachetnych usiłowano tłumaczyć oczekiwaniami na „zaostrzenie” ultra-luźnej
polityki monetarnej Rezerwy Federalnej.
Wszystko zaczęło się w poniedziałek około 15:00 czasu
polskiego. Wtedy to pojawiła się informacja, że prezydent
USA Joe Biden nominował Jerome’a Powella na drugą kadencję
w roli przewodniczącego Rezerwy Federalnej. Ta wiadomość nieco umocniła dolara,
ponieważ Powell uważany jest nie za aż tak wielkiego „gołębia” jak jego
kontrkandydatka, dobrze umocowana urzędniczka Lael Brainard.
Choć sam Powell
także jest monetarnym „gołębiem” (tj. woli tolerować wyższą inflację i
niechętnie podnosi stopy procentowe), to na rynku jego nominacja została jako
polityczna aprobata dla mniej ekspansywnego kursu w wykonaniu Fedu. Inwestorzy
spekulują, że program skupu obligacji (QE) zakończy się do połowy 2022 roku i
że wtedy też FOMC dokona pierwszej podwyżki stóp procentowych.
To przyczyniło się
do delikatnego wzrostu rynkowych stóp procentowych. Rentowność 10-letnich
obligacji rządu USA w ciągu dwóch dni poszła w górę z 1,55% do 1,68% i osiągnęła
najwyższy poziom od miesiąca. Wciąż są to jednak wartości bardzo niskie i
wyraźnie niższe zarówno od bieżącej jak i oczekiwanej w najbliższych latach
inflacji CPI. Niemniej jednak część inwestorów mogła uznać, że w drodze są
istotne podwyżki stopy funduszy federalnych, co zmieni obraz sytuacji.
Równocześnie (choć
nie wiadomo, czy z tego samego powodu) doszło to intensywnego spadku notowań
kontraktów terminowych na złoto i srebro. Dolarowe notowania złota szybko
spadły z ok. 1840 USD/oz. do 1815 USD/oz. i po przełamaniu tego wsparcia
obniżyły się w pobliże 1 790 USD/oz., zatrzymując się dopiero na swej
200-sesyjnej średniej kroczącej. W ten sposób wymazane
zostały listopadowe zwyżki, w ramach których ceny złota reagowały na najwyższy
od 30 lat odczyt inflacji CPI w Stanach Zjednoczonych.
Tradycyjnie już
jeszcze mocniej od złota poturbowane zostało srebro, które potaniało z niemal
25 USD do 23,65 USD/oz. W ten sposób notowania białego metalu powróciły do
stanu z początku miesiąca, oddając niemal połowę zysków z
październikowo-listopadowej wzrostowej fali.
– Inflacja wciąż ma
sporo miejsca, by się rozpędzić, a dodatkowo w Europie ponownie pojawiają się
covidowe restrykcje. Jest zbyt wcześnie, by skreślać złoto, ale to na obozie
byków spoczywa ciężar obrony tej tezy i znalezienia wsparcia – skomentował Ross
Norman, niezależny analityk rynku złota.
Warto też dodać, że sytuacja złota zupełnie inaczej prezentuje się z punktu widzenia długoterminowego inwestora z Polski. Jeszcze w piątek cena złota wyrażona w PLN osiągnęła nominalny rekord wszech czasów na poziomie niemal 7750 zł za uncję. We wtorek wieczorem ceny spadły w pobliże 7 480 zł/oz., co wciąż jest poziomem o 5,5% wyższym niż na początku roku.
KK
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS