No i mamy patriotyczne kino akcji. Sporo takich filmów pojawiło się ostatnio wywołując mieszane uczucia. Serial Młody Piłsudski wpisuje się doskonale w tę formułę. Miało być patriotycznie, ale żeby nie na pograniczu łzawego kiczu, co często się ostatnio zdarzało. Tym razem udało się. I zrobił to tandem scenarzystów Sokół/Wencel, który wcześniej sprawdził się w serii Czas Honoru.
Nie będę pisał szerzej o fabule, bo na pewno powinna być znana wszystkim zwolennikom wielkiego Marszałka. Natomiast tak zwany szary człowiek, oglądający ten serial jako film akcji, ze zdziwieniem dowie się o skrajnie lewicowej przeszłości Piłsudskiego. Czy będzie to mu w smak, czy wręcz przeciwnie? A to już inna historia. Dziś w polskiej polityce dominuje prawica odwołująca się do poglądów głównego antagonisty Piłsudskiego, Romana Dmowskiego. Choć części prawicy zarzuca się, że jest grupą rekonstrukcyjną sanacji, a więc piłsudczyków. Dziwne materii pomieszanie… Tak czy inaczej współcześni narodowcy spod znaku Dmowskiego i ONR będą widzieli w Piłsudskim samo zło, a nasza nowa lewica? Hmm, chyba także uważa Piłsudskiego za uosobienie prawicy, mimo że kiedyś śpiewał Międzynarodówkę. Autorzy serialu starają się pokazać te dwie tak ważne dla polskiej historii postacie w dość wyważony sposób. Przecież tak ważna jest obiektywna interpretacja faktów i prezentacja postaci historycznych, ale serial niczego nie narzuca widzowi. I to jest jego zaleta. Czy jednak całkowite zachowanie obiektywizmu jest możliwe? A to inna historia.
Aktorzy? Grzegorz Otrębski w roli Piłsudskiego? Bo ja wiem. Bardzo zimny, jakby bez empatii. Gra przekonywująco napisaną rolę, ale… Czy taki był Piłsudski, nie wiem? To już jest właśnie interpretacja scenarzystów i reżysera. Scenarzyści nie wystawiają Piłsudskiemu laurki. Wręcz przeciwnie. Kreują postać na pograniczu psychopatii, która niemal po trupach dąży do celu. A celem miała byś niepodległość Polski, czyli cel uświęca środki. Nie przekroczono jednak granicy, poza którą widzowie przestaliby lubić tę postać. Bo Piłsudski wielkim człowiekiem przecież był… Dużo łagodniej obeszli się z Dmowskim, który jest zrównoważony, potrafi znaleźć się w towarzystwie, którego nie znosi Piłsudski. Czy więc było to obiektywne, czy prawdziwe?
Piłsudski miał tylko jedną miłość – walkę o niepodległość. I tylko o tym mógł dyskutować, bo przecież o czymś innym nie warto, nawet przy rodzinnym stole! Kobiety, owszem, kochał przelotnie i porzucał podczas kolejnego zauroczenia pomiędzy posiedzeniem partii i zamachami w sumie terrorystycznymi, można powiedzieć…
No cóż. Piłsudski był bardzo konkretnym, ukierunkowanym na wyraźny cel człowiekiem i takim musiał być ze względu na swoich rosyjskich i nie tylko przeciwników. Rosjanie w serialu pokazani są dość schematycznie jako ewidentne szuje i tak się przeważnie naszych wrogów pokazuje w polskich filmach. Niemcy są zawsze zdegenerowanymi psychopatami, Rosjanie szujami i bezmyślnymi aparatczykami. Natomiast od schematu odbiega tu kreacja aktorska Mariusza Kiljana, w roli szefa żandarmerii Lwa Kreutzberga. Aktor to doskonały. Gra tak brawurowo, że aż człowiek żałuje, że nie udaje mu się schwycić Piłsudskiego. Tak naprawdę „kradnie cały show”. Wnosi do filmu wątki niemal komediowe, choć raczej należałoby powiedzieć tragikomiczne. Praktycznie przyćmiewa swoją grą resztę kolegów. A ścigany przez niego Otrębski w roli Piłsudskiego na jego tle wygląda blado. Jest to w sumie postać fikcyjna, ale nie do końca, bo łączy w sobie cechy wszystkich standardowych rosyjskich prześladowców, którzy jednak śmieszni nie byli. Może nawet nie tylko rosyjskich. Serial pokazuje dyskretnie, że rosyjskie elity były tak naprawdę niemieckiego pochodzenia. Car tak naprawdę nie nazywał się Romanow tylko Holstein-Gottorp, a nazwisko Romanow przybrano z linii po kądzieli, aby łatwiej wtopić się w społeczeństwo kraju. Gdyby jako król polski przedstawiał się jako Holstein-Gottorp, to może byłby bardziej strawny? Nie wiem. Może wręcz przeciwnie. Zresztą takie przybieranie nazwisk przez monarchów było wtedy bardzo popularne. Cesarz Austro-Węgier nazywał się Habsburg, choć rodzina pochodziła z bocznej linii Lotaryńskiej. Członkowie angielskiej rodziny królewskiej także byli pochodzenia niemieckiego i nosili nazwisko Battenberg, które podczas pierwszej wojny zmieniono na Mountbatten, żeby nie było za bardzo po niemiecku, a jeszcze później na Windsor, aby było jeszcze bardziej po angielsku.
Ale wracając do serialu, to miałem trudności w rozróżnieniu kobiet w bezpośrednim otoczeniu Piłsudskiego. Wszystkie były bardzo podobne. Oczywiście nie ma tu na myśli matki czy ciotki, granej przez scenarzystkę Ewę Wencel. Ta ostatnie zresztą bardzo dobrze zagrana. Przywilejem scenarzystki, która jest także aktorką, jest to, że może sobie dopisać kilka scen ze swoim udziałem. Tu jednak nie było żadnej przesady, podobnie jak w Czasie Honoru.
Scenografia? Nie wiem, czy Wilno kręcono w prawdziwym Wilnie, ale na pewno Syberii nie kręcono na prawdziwej Syberii. Wnętrza dobre, ogólnie wszystko razem wzięte oddaje atmosferę epoki. Ubrania, mundury, brody i wąsy… Charakteryzacja czasem nieco przesadzona, ale tylko czasem. Szpicle Kreutzberga to także postacie komediowe, niemal Flip i Flap. Może trochę za dużo tych przymrużeń oka do widza, a może nie… Rozsądźcie sami. Film miał być przecież patriotyczny o największej postaci z naszej ostatniej historii.
Właściwie powinien być kolejny sezon. I w sumie nawet jest, jeżeli za takowy uznamy film fabularny „Piłsudski” z Borysem Szycem jako Piłsudskim czy „Legiony” z Janem Fryczem w roli komendanta. Filmów tych niestety nie widziałem, więc oczywiście nie będę się wypowiadał na ich temat. Chętnie je zobaczę, jak pojawią się na jakiejś łatwo dostępnej platformie. Może z tym zastrzeżeniem, że Szyc jako Piłsudski… No nie wiem. Wydaje mi się, że tan aktor jest dość mocno „zaszufladkowany” gdzie indziej.
I jeszcze taka refleksja, która odnosi się do większościo produkowanych ostatnio seriali i filmów. Nie wystarczy ustawić aktorów na tle dekoracji i kazać im deklamować tekst ze scenariusza. W to wszystko jeszcze trzeba tchnąć życie, zadbać o nastrój tak aby widz odniósł wrażenie, że to wszystko dzieje się naprawdę…
Mimo tej uwagi to generalnie serial ogląda się dość dobrze i z napięciem czeka się na następne odcinki, choć tak naprawdę nie jest to wcale prawdziwa opowieść o młodym Piłsudskim, ani o jego towarzyszach z PPS.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS