Jestem młoda, dopóki ktoś nie zapyta mnie, ile mam lat. Na co dzień przecież, nie myśli się o własnym wieku, chyba że, zaczynają o sobie dawać znać wszelkiego rodzaju dolegliwości.
Póki nic nam nie dolega – hulaj dusza, piekła nie ma. Książkę “Młodość na dłużej” dr Duncana Carmichaela miałam więc rzuconą gdzieś w kąt, z myślą, że przeczytam w przyszłym dziesięcioleciu. Wpadła mi w ręce przy okazji porządków – zajrzałam do niej, żeby poszukać inspiracji i w tym zajrzeniu zostałam na wiele godzin.
Lubię książki pisane przez lekarzy. Wydają się być bardziej naukowe, poparte i wiedzą, i praktyką, ale nie wszystkie porywają narracją. Nie każdy potrafi wyważyć, gdzie jest granica, za którą czytelnik poczuje się zmęczony faktami, a nie zainteresowany historiami.
Tu autor spisał się znakomicie i nie zaburzył żadnej z tych proporcji. “Wierzę, że najlepsza edukacja to taka, która rodzi dociekliwość. Jestem równie przekonany, że nie ma czegoś takiego jak nudny temat, jest tylko kiepskie przekazywanie wiedzy” – pisze we wstępie i nie sposób się z nim nie zgodzić.
Jak zatrzymać? Jak cofnąć?
Poszukiwanie wiecznej młodości i nieśmiertelności jest znane wszystkim kulturom na świecie. Kamień filozoficzny miał zmieniać metale w złoto, a temu, kto go odkryje, zapewnić nieśmiertelność. Dzisiaj jest podobnie, tyle że współcześni alchemicy są naukowcami, a zamiast różdżek posługują się wymyślną aparaturą, która ma im pomóc w przeprowadzaniu rzetelnych badań naukowych.
Carmichael pokazuje jak na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu a nawet kilku lat, zmieniały się teorie starzenia. Zaskakujące, jak łatwo było obalić niektóre mity, z pozoru nie dające się ruszyć. Na pewno każdy z nas słyszał o dobrych genach. Pozazdrości stulatkom, których pamięć nie szwankuje, poruszają się samodzielnie i wyglądają tylko na osiemdziesięciolatków!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS