Jastrzębski Węgiel zagrał genialny mecz w ćwierćfinale Ligi Mistrzów przeciwko Cucine Lube Civitanova i wygrał go w zaledwie trzech setach – do 22, 23 i 19. Włosi nie przegrali tak żadnego spotkania w tym sezonie, a w fazie play-off Ligi Mistrzów ostatni raz tego typu porażka przytrafiła im się blisko sześć lat temu.
Jastrzębski Węgiel ograł Lube w ćwierćfinale LM. “Zagraliśmy mądrze”
– To był nasz świetny mecz, zagraliśmy mądrze. Zmusiliśmy ich do popełnienia aż zbyt wielu błędów – mówi nam po spotkaniu z Lube rozgrywający obecnych mistrzów Polski, Benjamin Toniutti. – 3:0 wygląda fajnie, ale to nie było tak, że Lube nie miało żadnych szans. Nie pozwoliliśmy im na dużo, ale w każdym secie nie wolno nam było odpuścić. Musieliśmy pozostać skoncentrowani do samego końca – tłumaczy.
– W pierwszych dwóch setach prowadziliśmy przez kilka wymian, ale potem oni naciskali na nas, wywierali presję zagrywką. Nie straciliśmy jednak nerwów i kontroli nad meczem, to było kluczowe. W drugim secie chyba mocno to odczuli, bo byli już bardzo blisko, żeby złapać z nami kontakt, ale udało nam się ich tak jakby odciąć. W trzeciej partii szybko zdobyliśmy przewagę i już nas nie doścignęli – opisuje Toniutti.
Toniutti: We Włoszech nie graliśmy naszej najlepszej możliwej siatkówki
Wiele osób po meczu mówi o problemach, z jakimi mierzy się Cucine Lube Civitanova – brakiem Osmany’ego Juantoreny, składem, który okazał się słabszy, niż oczekiwał klub, czy wynikami, które na razie nie mogą w pełni zadowalać kibiców.
Ale Jastrzębski Węgiel też mierzy się z kłopotami: kontuzjami, bolesną porażką w finale Pucharu Polski, czy grą zmiennikami w roli podstawowych zawodników. I wymówek nie szuka. – Oczywiście wciąż nie jest łatwo. Jan Hadrava gra już dłuższy czas, bo Stephane Boyer jest kontuzjowany niemal od początku sezonu. Do tego Jurij Gładyr wypadł w bardzo trudnym momencie, podczas turnieju finałowego Pucharu Polski i teraz też nie mamy go w składzie. Jest zatem kilka problemów, ale staramy się poradzić sobie z nimi jako zespół. Zyskujemy pewność siebie. Z Jankiem Hadravą sobie nawet wczoraj pożartowaliśmy: dostał nagrodę MVP tak, jak wcześniej w meczu z Indykpolem AZS-em Olsztyn. A Lube i Olsztyn to jego dwa poprzednie kluby. Może dlatego mu tak dobrze szło, ma jakąś taką przypadłość do “byłych” – śmieje się Toniutti. Hadrava, który w zeszłym sezonie w Lube był tylko zmiennikiem, teraz zdobył 14 punktów i wykręcił 59 procent skuteczności ataku.
– We Włoszech wcale nie graliśmy też naszej najlepszej możliwej siatkówki. Mamy pewne problemy zdrowotne, ostatnie mecze nie zawsze nam wychodziły, a już zwłaszcza finał Pucharu Polski. Wszyscy wtedy mówili: no tak, Jastrzębie nie ma formy. We wtorek wygrywamy z Lube i nagle znów jesteśmy najlepszym zespołem w Polsce? Nie, to tak nie działa. To po prostu sport i czasem będzie pod górę, ale trzeba to znieść, bo potem przez jakiś czas wiele rzeczy się uda – wyjaśnia Francuz.
Toniutti pamięta rewanż z Lube sprzed roku. I przestrzega
Jastrzębski Węgiel stoi przed szansą na historyczny sukces. W najlepszej czwórce Ligi Mistrzów polski klub znalazł się do tej pory tylko dwukrotnie – w 2011 i 2014 roku. W finale nie grał nigdy. – Teraz musimy się zresetować. Wiem, co wszyscy pomyślą. Że to oczywiste, banalne. Ale my naprawdę nie możemy myśleć o tym meczu z Lube. To taki mały paradoks: takie podejście w niczym nam nie pomoże. Mamy czuć się wielcy? Nie, powinniśmy czuć wielki głód przed rewanżem. Zyskaliśmy sporo pewności siebie, ale bez determinacji niczego nie osiągniemy – tłumaczy Benjamin Toniutti.
– Wiemy, że jeszcze niczego nie dokonaliśmy, że jest jeszcze jeden mecz do wygrania. W zeszłym roku, gdy grałem dla ZAKSY, też trafiliśmy na Lube w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. I też wygraliśmy pierwszy mecz na wyjeździe, 3:1. A potem? U siebie przegraliśmy 0:3 i drżeliśmy do końca o awans w złotym secie. Musimy być gotowi na trudny rewanż. Spodziewam się, że zagrają dużo lepiej i będzie nam ciężko – mówi rozgrywający Jastrzębskiego. – Nie możemy myśleć o złotym secie. Musimy rozpocząć mecz ze skupieniem, agresją w grze i chęcią zwycięstwa. To ma być nasza siatkówka w połączeniu z pełną koncentracją, a nie myślenie: żeby tylko wygrać dwa sety. To nie powinno nas interesować. Tak, rywal jest w trudnej sytuacji, ale tak naprawdę nic się nie zmieniło od pierwszego meczu. Bo w Jastrzębiu musimy zagrać dokładnie tak samo – dodaje.
ZAKSA – Jastrzębie w półfinale Ligi Mistrzów? “Dobrze stałoby się dla polskiej siatkówki”
– Musimy iść krok po kroku. Zwycięstwo w Lidze Mistrzów jest wciąż bardzo odległe. Nie myślimy o tym na razie, wciąż nie jesteśmy zresztą faworytem rozgrywek. Patrzymy na kolejny mecz w PlusLidze, a potem chcemy pokonać Lube u nas – zapewnia Toniutti.
Zawodnik na razie nie myśli też o tym, że w półfinale czeka już Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i dla Toniuttiego to byłby symboliczny mecz z klubem, z którym w zeszłym roku osiągnął wielki sukces. – Polski półfinał? Byłby czymś wyjątkowym, bez dwóch zdań. Dobrze stałoby się też dla polskiej siatkówki, bo miałaby znów zagwarantowany zespół w finale Ligi Mistrzów. Ale żeby tak się stało nie możemy myśleć o trafieniu na ZAKSĘ, tylko ograniu Lube w rewanżu – przekonuje siatkarz. Rewanż Jastrzębskiego Węgla z Cucine Lube Civitanova zaplanowano na środę, 16 marca o godzinie 20:30.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS