A A+ A++
Alan Banaszek, Filip Maciejuk i Marcin Budziński na podium mistrzostw Polski w kat. elity mężczyzn

fot. Dariusz Krzywański

Filip Maciejuk na szosach Mazowsza wywalczył pierwszy medal mistrzostw Polski w wyścigu ze startu wspólnego. 23-latek, znany dotychczas z umiejętności jazdy na czas, był inicjatorem kluczowej akcji i walczył do ostatniego metra o złoty medal. Finiszu z Alanem Banaszkiem nie wygrał, ale z Ostrołęki wyjechał ze srebrem.

Na pewno czuć niedosyt, bo czułem się dzisiaj bardzo dobrze. Zabrakło bardzo niewiele, może ze 100 metrów, żeby wygrać ten wyścig. Niedosyt, ale też takie zadowolenie z drugiego miejsca, po tym co się działo w ostatnim czasie, po perturbacjach, po tej kraksie [na Wyścigu Dookoła Flandrii]. Dzisiaj mogłem pokazać na co mnie stać, że mogę walczyć z polską czołówką i nie tylko

– powiedział grupce trzech reporterów przed dekoracją.

Maciejuk kilka dni temu zajął czwarte miejsce w jeździe indywidualnej na czas i w niedzielę potwierdził, że noga mu podaje.

Wiedzieliśmy, że grupa tu na pewno nie przyjedzie, no i lepiej atakować niż być atakowanym. Jechałem aktywnie, próbowałem coś robić wcześniej. Już na czasówce widziałem po watach, że stać mnie tu na bardzo dużo. Na czasówce wykręciłem najlepsze waty z godziny w życiu. Wiedziałem, że to może być mój dzień

– zaznaczył.

Kolarz ekipy Bahrain Victorious na trasie zabrał się w kluczową akcję i na ostatnich 100 kilometrach inicjował kolejne ataki. Cel był prosty: do mety dojechać z jak najmniejszą grupką rywali.

Odjechaliśmy najpierw w dziesięciu czy dwunastu. Widziałem, że mam dobry dzień, postanowiłem zaatakować raz, drugi, bo wiedziałem, że tam jest po trzech chłopaków z Vostera i Mazowsza. Trzeba było przerzedzić towarzystwo. Udało się, zaatakowałem i odjechaliśmy we trzech. Zaatakowałem na kilometr do mety, zostałem skasowany przez Alana na około 100 metrów do mety. Myślę, że gdybym zaryzykował w ostatnim rondzie, udałoby się wygrać. Ale cóż, drugie miejsce, mogę być szczęśliwy

– relacjonował.

Dla Maciejuka to pierwszy medal mistrzostw Polski w wyścigu ze startu wspólnego. Zawodnik z Puław na mecie podkreślił, że ważną rolę w rozegraniu odegrał jego dyrektor sportowy, Michał Gołaś, sam weteran wielu wyścigów o mistrzostwo Polski.

Finisz po 230 kilometrach zawsze jest niewiadomą. Wiedziałem, że Alan jest bardzo szybki, więc próbowałem czegoś innego: ataku na trzy rundy przed końcem, próbowałem z kilometra. No złapał mnie na ostatnich 100 metrach, no cóż. Myślę, że nie zrobiłbym nic inaczej. Zabrakło trochę szczęścia, ale nie rozegrałbym tego inaczej, bo zrobiłem tak, jak kazał dyrektor sportowy Michał Gołaś.

Sytuacja na rondzie

Wyścig o tytuł mistrza Polski miał kilka ważnych momentów, ale tym kontrowersyjnym okazał się wjazd do Ostrołęki. Maciejuk, Budziński i Banaszek prowadzili wyścig i na miejskie rundy wjechali ze sporą przewagą nad pościgiem.

Na wjeździe na rundy w Ostrołęce, 37 kilometrów przed metą, Banaszek źle pojechał na rondzie za linią startu/mety. Powrót do prowadzącej dwójki miał odbyć się przy pomocy samochodu, na co sędziemu głównemu, Pawłowi Skorkowi, po wyścigu zwracał uwagę świadek zajścia, Michał Gołaś.

Sędzia główny potwierdził później, że ze strony ekipy Bahrain Victorious nie został wniesiony oficjalny protest i że po rozpatrzeniu okoliczności incydent nie stał się podstawą do jakichkolwiek działań.

Ja tego nie widziałem, ale wiem, że trochę do nas stracił jak przestrzelił rondo. Znalazł się z nami bardzo szybko, nie spodziewałem się, że się znajdzie tak szybko. Nie wiem co tam się wydarzyło z tyłu, nie mogę tego oceniać. Od tego są sędziowie, którzy powinni to wychwycić

– odparł Maciejuk, zapytany o sytuację na wjeździe do Ostrołęki.

Banaszek w wywiadzie po wyścigu potwierdził, że pojechał źle na nieoznakowanym rondzie, ale powiedział, że zdołał złapać samochody jadące za ucieczką. Mistrz Polski potwierdził, że pomógł mu samochód drużyny, ale zaznaczył, że wszystko odbyło się “w granicach rozsądku”.

Ja nie wiem jaka to byłą różnica, ale myślę, że 20 sekund na tym rondzie i nawrocie mógł stracić, a po kilometrze czy półtora był już z nami. Nie wiem co tam się wydarzyło, nie chcę nic więcej mówić na ten temat

– uciął Maciejuk.

Jeśli znalazłeś w artykule błąd lub literówkę prosimy, daj nam o tym znać zaznaczając błędny fragment tekstu i używając skrótu klawiszy Ctrl+Enter.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSTRACIŁ PANOWANIE NA ŁUKU DROGI. Z OBRAŻENIAMI CIAŁA TRAFIŁ DO SZPITALA
Następny artykułProkuratorzy z „Archiwum X” wrócili do sprawy brutalnego zabójstwa. Zbigniew Ziobro o sukcesie