– Czy jest na sali minister Błaszczak, bo warto zapytać, czy panu coś nie spadło panie ministrze? Chociaż jest wielce prawdopodobne, że nawet gdyby coś panu spadło, to pan i tak by nie zauważył – grzmiał podczas ostatniego posiedzenia Sejmu poseł Krzysztof Paszyk z Koalicji Polskiej.
I dodał:
„Każda Polka i Polak oczekuje od pana rzetelnej informacji, czy dziś, pracując, poruszając się po Polsce, można czuć się bezpiecznie. Czas wyjść na tę mównicę i powiedzieć, jaka jest prawda”.
Szef MON postanowił wejść na mównicę i odpowiedzieć Paszykowi.
– Zejdę do tego niskiego poziomu, który pan zaprezentował. Jeżeli pan pyta, co na głowę komu spadło, to niech pan w lustro spojrzy panie pośle – odparł wzburzony Błaszczak.
„Ty tchórzu” – padło z sali.
Rakietą w reputację
Ta ostra wymiana zdań dotyczyła rakiety, która wleciała na terytorium Polski i zniknęła z radarów, a wojsko nie potrafiło jej odnaleźć. Fakt, że szczątki rakiety odnalazła turystka uruchomił lawinę zdarzeń. Szef MON próbował zwalić winę za tę sytuację na generała Tomasza Piotrowskiego, Dowódcę Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych przekonując, że generał nie poinformował go o „obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej”. A także, że dowódca operacyjny zaniechał poszukiwania obiektu. Na to generał Piotrowski zaapelował o rozsądek, powściągnięcie emocji i jednomyślność w trosce o bezpieczeństwo kraju.
A szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generał Rajmund Andrzejczak, wbrew słowom szefa MON, już wcześniej zapewniał, że on sam „poinformował swoich przełożonych” o incydencie „wtedy, kiedy miało to miejsce”.
Do sprawy włączył się prezydent biorąc stronę generałów.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS