Że z Aurelio de Laurentiisa, właściciela Napoli, jest dość trudny facet, wiadomo nie od dziś i nie od wczoraj. Przekonało się już o tym wiele osób ze świata calcio, na czele z samymi zawodnikami neapolitańskiego klubu, którzy z takich czy innych względów podpadli ekscentrycznemu potentatowi branży filmowej. Arkadiusz Milik na pieńku z de Laurentiisem ma od kilku miesięcy. I wiele wskazuje na to, że konflikt nie skończy się dla Polaka na straconej rundzie jesiennej sezonu 2020/21. Milik będzie się też musiał bronić przed sądem. Choć reprezentant Polski wychodzi chyba z założenia, że najlepszą obroną jest atak.
Milik pozwany
Jak ujawnili dziennikarze „Corriere dello Sport”, Napoli wytoczyło Milikowi pozew, w którym domaga się od niego zadośćuczynienia za złamanie jednego z kontraktowych zapisów dotyczących praw wizerunkowych. Od kiedy de Laurentiis zapanował w neapolitańskim klubie, piłkarze muszą się bowiem zrzekać na rzecz Napoli stu procent praw do swojego wizerunku. To oznacza, że są całkowicie zależni od klubu w szeroko pojętych kwestiach marketingowych – nie wolno im prowadzić w tym względzie indywidualnych, nieautoryzowanych działań. Tymczasem Milik kilkanaście miesięcy temu otworzył w Katowicach restaurację o wiele mówiącej nazwie: Food&Ball by Arkadiusz Milik. De Laurentiis po konsultacjach z prawnikami uznał najwyraźniej, że firmowanie lokalu własnym nazwiskiem narusza zapisy zawarte w kontrakcie.
Napoli domaga się teraz od Polaka miliona euro zadośćuczynienia.
ATALANTA WYGRA Z SASSUOLO? KURS: 1,60 W TOTOLOTKU!
Druga kwestia, o którą klub ma do Milika pretensje, jest już dość stara, no ale de Laurentiis to człowiek niezwykle pamiętliwy. Jesienią 2019 roku Napoli zremisowało u siebie 1:1 z Red Bullem Salzburg w fazie grupowej Champions League. Rezultat ten rozwścieczył prezydenta klubu. De Laurentiis tuż po zakończonym spotkaniu wparował do szatni i zakomunikował zespołowi, że zarządza karne zgrupowanie. Zgodnie z jego życzeniem, wszyscy zawodnicy mieli tuż po meczu skierować się do ośrodka treningowego, skoszarować się tam i czekać na dalsze instrukcje. Nie spodobało się to trenerowi Carlo Ancelottiemu, który w ramach protestu nie stawił się na obowiązkowej konferencji prasowej. Zbuntowali się również piłkarze, którzy… po prostu rozjechali się do domów, wbrew komendom de Laurentiisa.
Na efekty całej tej hucpy nie trzeba było długo czekać.
Ancelotti kilka tygodni później stracił robotę. O zmianie barw klubowych zadecydował też między innymi defensywny pomocnik Allan. Miał on zresztą podczas całego zajścia wrzasnąć w kierunku Edoardo de Laurentiisa (syna Aurelio), że nie obawia się kar finansowych i nie ma zamiaru uczestniczyć w żadnym karnym zgrupowaniu. Milik rzecz jasna należał wówczas do grona zawodników, którzy olali polecenie właściciela. Także i o to oskarża go teraz Napoli. Pozwy w tej sprawie otrzymali również Nikola Maksimović i Elseid Hysaj. Dlaczego akurat oni? Cóż, kontrakty obu tych graczy – podobnie jak umowa Milika – wygasają wraz z końcem sezonu 2020/21.
Milik kontratakuje
Wedle informacji włoskiej prasy, Milik nie tylko nie ma zamiaru płacić gigantycznego odszkodowania, ale szykuje również kontratak, ponieważ Napoli zalega wobec niego z wypłatami. Choć szanse powodzenia takiego kontrataku są na razie marne, ponieważ – jak twierdzą dziennikarze „Corriere dello Sport” – klub ma jeszcze czas, by uregulować te zaległości.
NAPOLI WYGRA Z CAGLIARI? KURS: 1,45 W TOTOLOTKU!
Jak się ta sprawa zakończy?
Trudno w tym momencie powiedzieć, ale jedno jest pewne – przed reprezentantem Polski wyjątkowo trudny czas. Co nie wróży najlepiej w kontekście jego formy przed zbliżającymi się mistrzostwami Europy. Na dodatek wciąż nie widać końca transferowej telenoweli z Milikiem w roli głównej. Hiszpańskie media donoszą, że „Arkadiuszo” znajduje się na szczycie listy życzeń działaczy Atletico Madryt, którzy poszukują dodatkowej opcji w ofensywie po rozwiązaniu kontraktu z Diego Costą. Ale Atletico nie chce płacić za Milika tyle, ile żąda de Laurentiis. Właściciel Napoli nie chce ponoć słyszeć o ofertach niższych niż 15 milionów euro, co jest rzecz jasna kwotą olbrzymią, biorąc pod uwagę, że mówimy o piłkarzu trenującym indywidualnie od ładnych kilku miesięcy, którego na dodatek za pół roku będzie można dostać za darmo. No i nie można zapominać o zdrowotnych perypetiach reprezentanta Polski, z całą pewnością odstraszających wielu potencjalnych kupców.
Zwykle świetnie poinformowany Fabrizio Romano napisał już na swoim Twitterze, że Milik na ten moment jest bardzo daleko od transferu do Madrytu. Kwota odstępnego jest zwyczajnie zbyt wysoka. W związku z tym do akcji wkroczyli działacze Olympique’u Marsylia, ale także i oni nie chcą płacić za Milika aż piętnastu baniek. Mówi się o ofercie opiewającej na dziesięć milionów euro. De Laurentiis pozostaje jednak niewzruszony.
JUVENTUS WYGRA Z UDINESE? KURS: 1,44 W TOTOLOTKU!
Co tu dużo mówić, kiepsko to wygląda. Milik ma 26 lat, a zatem wkracza w swój piłkarski prime time. Już podczas letniego okienka transferowego Polak dowiódł, że liczy w tym momencie na podpisanie kontraktu życia. Nie chce chwytać pierwszej-lepszej oferty. Może się zatem okazać, że zimą nie znajdzie się po prostu żaden klub, który zdoła jednocześnie zaspokoić sportowe i finansowe ambicje Polaka oraz spełnić żądania Napoli. A wtedy trudno sobie wyobrazić, by Milik był brany pod uwagę przy ustalaniu kadry na mistrzostwa Starego Kontynentu.
fot. NewsPix.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS