Podsumowując kończący się rok, mówimy o wyborach prezydenckich, o pandemii, o szczepieniach, o akcjach tzw. Strajku Kobiet, o sporach z Unią Europejską. Lista tematów naturalna, oczywista, ale jednej kwestii na niej brakuje: gospodarki.
O gospodarce mówimy mało. Dostrzegamy kłopoty licznych branż, niewiadomą skalę odbicia po pokonaniu pandemii, zmiany w globalnym układzie sił. I na tym koniec. Nie mówimy – w każdym razie niezbyt wiele – o szybko spadającym PKB, o rosnącym bezrobociu, masowych zwolnieniach, powszechnej biedzie, zapaści i bankructwie tysięcy firm. Nie mówimy, bo tego tego nie doświadczyliśmy, i jak się wydaje, nie doświadczymy, przynajmniej nie na tym zakręcie.
Zwróćmy uwagę: nawet opozycja nie podnosi tego tematu. Ma uwagi – często ze sobą sprzeczne – w sprawie walki z pandemią, obostrzeń, szczepień, zamówień publicznych, działania sił porządkowych. Mówi o tym głośno, czasem nawet krzyczy. A o gospodarce ani słowa.
To milczenie opozycji w sprawach gospodarczych, ta niechęć do podejmowania tego tematu, do formułowania zarzutów, jest w sumie wielkim komplementem pod adresem rządu, ministrów, premiera Morawieckiego, całego obozu PiS. To komplement potężny, nawet jeśli jest publicznie niewypowiedziany.
Rzecz jasna kłopoty będą. Po pandemii zostaniemy z zerwanymi łańcuchami powiązań gospodarczych, zadłużeniem, niejasną sytuację wielu branż i firm, które dziś działają dzięki rządowej pomocy, ale które – być może – na rynku już sobie nie poradzą. To sprawy poważne, ale na tle tego co mogłoby się zdarzyć, a także na tle tego, co przeżywa wiele innych państw – prawie nic.
CZYTAJ TAKŻE: Rządowi miała sprzyjać koniunktura, a sprawdzić go miał kryzys. Ten przyszedł, powiedział „sprawdzam” i kolejny mit opozycji upadł
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS