A A+ A++

Okolic ulic Niepołomickiej i Kozaczej Góry nie da się nazwać centrum Gdańska. To obrzeża Ujeściska. Ale w pobliżu biegnie linia tramwajowa i szerokopasmowa al. Vaclava Havla. Ceny mieszkań nowego osiedla Nasze Miejsce firmy Euro Styl, które tam powstaje, wahają się od 264 tys. do ponad pół miliona złotych.

W sześciu trzypiętrowych budynkach znajdą się 124 mieszkania. Pierwszy etap inwestycji ma być gotowy na początku 2022 r.

To jeden z przykładów na to, że rynek mieszkaniowy wcale nie zamarł. – Popyt, mimo chwilowego wahnięcia w czasie pierwszego lockdownu, utrzymywał się na wysokim poziomie. Patrzymy więc optymistycznie w przyszłość – zachwala Mikołaj Konopka, prezes Euro Stylu.

Najwięcej od czasów Gierka, ale wciąż za mało

Konopka nie jest jedyny. Większość firm nadal widzi przyszłość rynku mieszkaniowego w jasnych barwach.

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w ub. roku deweloperzy osiągnęli rekordową liczbę pozwoleń na budowę. Pierwszy raz w historii było ich powyżej 170 tys., aż o 2,5 proc więcej niż w roku 2019. Rośnie też liczba mieszkań oddanych do użytkowania. W 2020 r. deweloperzy wprowadzili na rynek 143 tys. lokali – o 9,4 proc. więcej niż rok wcześniej. Jak podkreśla Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments, ostatni raz tyle budowano w epoce schyłkowego Gierka.

– W latach 70. i na początku 80. oddawano dużo mieszkań, ale ich średnia powierzchnia oscylowała wokół 60 m kw. Teraz przeciętny metraż nowego „M” jest prawie o połowę wyższy – zauważa Turek.

W 2020 r. wreszcie udało się przekroczyć granicę 15 mln mieszkań i domów. Niestety, wciąż nam daleko do standardów Europy Zachodniej.

Jakby tego było mało, powody do samozadowolenia studzą badania Eurostatu. Wynika z nich, że od ponad 15 lat rośnie odsetek tzw. bamboccioni wśród Polaków w wieku 25-34 lat. Już w 2005 r. ponad 36 proc. z nich mieszkało pod jednym dachem z rodzicami, zaś najnowsze statystyki wskazują, że teraz to już przeszło połowa, czyli 2,4 mln osób.

– Głównym powodem są oczywiście rosnące ceny kupna i najmu nieruchomości – komentuje Bartłomiej Baranowski z serwisu domiporta.pl. – W niektórych dużych miastach ceny urosły nawet o 30 proc. w ciągu ostatnich trzech lat. Nie inaczej jest z najmem, gdzie koszty również wzrosły. Młodych Polaków nie stać na samodzielny najem mieszkania ani na kupno lokalu. Część osób wybiera mieszkanie z rodzicami i w tym czasie odkłada pieniądze na wkład własny kredytu.

Do tego europejskie statystyki pokazują, że rodzime wskaźniki przeludnienia mieszkań są w niechlubnej czołówce na naszym kontynencie. Okazuje się bowiem, że w Polsce więcej niż jedno mieszkanie na trzy (37,6 proc.) jest przeludnione. Dla porównania średnia dla 28 krajów europejskich to 15,6 proc. To znaczy, że przeludnione jest tylko jedno mieszkanie na ponad sześć istniejących.

Sprzedaż przyhamowała przez koronawirusa

Pandemia wyraźnie wpłynęła na sprzedaż mieszkań z rynku pierwotnego. Analitycy firmy JLL policzyli, że w sześciu największych miastach sprzedali 53 tys. lokali – o 19 proc. mniej niż w roku 2019. Ostatni raz taki wynik odnotowano sześć lat temu.

– Rok zamknął się wynikiem znacznie lepszym, niż można to było zakładać jeszcze na początku kwietnia. Na tle innych branż sektor mieszkaniowy radzi sobie w tej wyjątkowo trudnej sytuacji doskonale – cieszy się Kazimierz Kirejczyk, wiceprezes zarządu JLL.

Tradycyjnie, poza zasięgiem znalazła się Warszawa (19 tys. sprzedanych lokali), ale łeb w łeb idą Kraków (8,8 tys.) z Wrocławiem (8,4 tys.), a tuż za nimi Trójmiasto (7,5 tys.).

Zdaniem analityków deweloperzy w Trójmieście poradzili sobie całkiem nieźle. Sprzedaż spadła o 9 proc., najmniej w Polsce. Przed większym tąpnięciem uchronił bardzo dobry ostatni kwartał. Wówczas na rynek wprowadzono rekordowe 3,3 tys. mieszkań, o prawie 70 proc. więcej niż kwartał wcześniej.

– Jak na rok naznaczony pandemią i wyraźną recesją to “bardzo łagodny wymiar kary” – czytamy w raporcie JLL.

Chlebova: nowe osiedle nad Motławą mat. prasowe

Bartosz Turek prognozuje kolejne rekordy: – Polacy nauczeni pierwszym lockdownem nie tylko nie rezygnowali z zakupów mieszkań, a nawet bardzo chętnie na taki krok się decydowali – tłumaczy. – Kwarantanna narodowa niewiele tu zmieniła. Po prostu wielu Polaków widzi w mieszkaniówce bezpieczną przystań dla kapitału – ochronę przed inflacją, zyski 20-30 razy wyższe niż na przeciętnej rocznej lokacie i akceptowalny w niepewnych czasach poziom ryzyka.

Taniej już było

Co to oznacza dla tych, którzy marzą o własnych czterech ścianach? Niestety, nie mamy dobrych wiadomości. Epidemia koronawirusa zatrzymała galopujące od paru lat ceny mieszkań, ale ci, którzy liczyli na szybkie i duże obniżki cen nowych lokali, mogą czuć się rozczarowani. Taniej było tylko w drugim kwartale 2020 r., kiedy przez chwilę nie mogliśmy nawet wyjść na spacer do parku czy lasu.

NBP poinformował, że ubiegły rok zakończył się z 7,5-procentowym wzrostem cen. Żaden z 17 badanych rynków nie odczuł pandemii. Co więcej, aż 11 miast odnotowało cenowe rekordy. Największe wzrosty należą do Lublina (15 proc.), Zielonej Góry (14 proc.) i Kielc (12 proc.).

Według wyliczeń Expander.pl i rentier.io, o ile w styczniu 2020 r. w Gdańsku za metr kw. nowego mieszkania trzeba było zapłacić 9,3 tys. zł, tak rok później już 9,6 tys. zł, plasując miasto przed Krakowem. Skok w górę zaliczyła Gdynia. Obecnie za metr kw. zapłacimy tutaj 8,5 tys. zł – o 9 proc. więcej niż na początku ub.r.

Za niesłabnącymi wzrostami cen stoją z jednej strony stabilna sytuacja gospodarcza i rynku pracy, z drugiej niskie stopy procentowe, a z trzeciej – wysokie koszty budowy związane z brakiem rąk do pracy i cenami materiałów budowlanych. Wzrost cen mieszkań prawdopodobnie zrekompensuje deweloperom spadek sprzedaży, akcjonariusze tych firm mogą więc chyba spać spokojnie. Wszystko wskazuje na to, że pierwsze objawy hamowania rynku okazały się fałszywym alarmem.

Piotr Tarkowski, członek zarządu Allcon Osiedla i analityk finansowy, szacuje, że do 2023 r. nowe lokale zdrożeją o 4-7 proc. Wskazuje na to silna korelacja między średnim wynagrodzeniem a wysokością cen mieszkań, jak i oczekiwane ożywienie koniunktury w nadchodzących latach.

Botanica Jelitkowo, luksusowe osiedle na granicy Gdańska i SopotuBotanica Jelitkowo, luksusowe osiedle na granicy Gdańska i Sopotu Tom Kurek

– Według prognoz NBP średnie wynagrodzenie w Polsce powinno cały czas rosnąć i pod koniec 2022 r. przekroczyć 6 tys. zł brutto – mówi Tarkowski. – Z kolei w 2022 r. do Polski trafią obiecane dofinansowania unijne z Funduszu Odbudowy. Będą one miały znaczący wpływ na wzrost PKB i pobudzenie gospodarki.

Trudniej będzie o kredyt. Banki w odpowiedzi na epidemię zaostrzyły kryteria: podniosły wymagania dotyczące wkładu własnego czy źródeł osiąganych dochodów.

– Najmocniej dotknęło to osób, które w normalnych warunkach chciałyby kupić pierwsze w życiu mieszkanie. To one właśnie często pracują na umowach czasowych lub śmieciowych, a do tego zazwyczaj dysponują niższym wkładem własnym – zauważa Bartosz Turek i prognozuje: – Wraz z tym jak w 2021 r. powinna poprawiać się kondycja gospodarcza, to i banki powinny otwierać się na tych klientów, którym w 2020 r. hipotek odmówiły.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDo Niemiec tylko z negatywnym wynikiem testu. Polskę uznano za kraj wysokiego ryzyka
Następny artykułUM Bytom: Ruszył przetarg na budowę nowoczesnego boiska w Rozbarku 18/03/2021