Miasta potrzebują czegoś namacalnego i uniwersalnego. Czegoś, na co można się natknąć mimochodem, co będzie zrozumiałe zarówno dla miejscowych, jak i przyjezdnych. Potrzebują symboli, by okiełznać i uporządkować swoje emocje.
Pewien popularny telewizyjny serial komediowy ma czołówkę, podczas której przez ułamki sekund widzimy symbole, a może raczej ikony wielu miast. W pogoni kolejnych klatek zarejestrujemy Akropol, Krzywą Wieżę, katedrę Notre Dame, Tower Bridge, wieżę Eiffla i Statuę Wolności. Nie ma chyba osoby, która nie wie, gdzie znajdują się te obiekty. Nikt chyba nie zakwestionuje stwierdzenia, że są symbolami – a może lepiej ikonami – Aten, Pizy, Paryża, Londynu czy Nowego Jorku. Zapewne nie wyobrażamy sobie tych miast bez tych budowli i konstrukcji. Gdyby ktoś postanowił je zburzyć, pewnie w kilka minut po ogłoszeniu tego pomysłu zostałby zorganizowany protest, a o skandalicznym planie mówiliby i rozpisywaliby się wszyscy. – Bo przecież chodzi o nasze miasto! – krzyczeliby paryżanie i nowojorczycy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS