W związku z projektem Wojewódzkiego Kongresu Regionalistów przypominamy artykuł z tygodnika “Pałuki”, będący sprawozdaniem z konferencji “Miejsce historii regionalnej w nauczaniu szkolnym”, zorganizowanej w Żninie w październiku 1992 roku.
Czy uświadamiamy sobie, że pojęcie historii Polski jest pojęciem, które nie wszędzie brzmi tak samo? Że decyzje o historycznym znaczeniu inną mają wymowę dla Kamieńca Podolskiego, a inną dla Gołańczy? Że historia regionu, ot – choćby naszych Pałuk – będąc częścią historii Polski – posiada częstokroć inne barwy? Jeśli już tylko usłyszeliśmy temat naszej dzisiejszej konferencji – już to sobie uświadamiamy. Jakie jest miejsce historii regionu w nauczaniu historii Polski? Które tematy zrealizować naświetlając dzieje kraju poprzez ukazanie dziejów własnego miasta? Kiedy zaznaczyć odrębność historii regionu od tego, co przyjęliśmy uważać za historię Polski? Refleksji nad tymi pytaniami ma służyć dzisiejsza konferencja, zorganizowana przez zespół redakcyjny Żnińskich Zeszytów Historycznych przy współpracy Kuratorium Oświaty w Bydgoszczy.
Zorganizowane spotkanie nauczycieli z przedstawicielami świata nauki miało na celu również bezpośrednie przekazanie najaktualniejszej wiedzy o dziejach tym, którzy wiedzę historyczną przekazują młodzieży i mają największy wpływ na kształtowanie jej historycznej świadomości, a co za tym idzie – współczesnych postaw.
Konferencję dla nauczycieli historii, jaką zorganizowała wespół z Kuratorium Oświaty redakcja “Żnińskich Zeszytów Historycznych” uważamy za udaną. Tematy referatów mogłyby być co prawda ściślej związane z regionem, ale spotkanie miało dwa cele i tym drugim było zapoznanie obecnych z aktualnie najświeższym stanem wiedzy historycznej – stąd wspaniały referat profesora Jerzego Strzelczyka o pierwszych Piastach i ciekawa wypowiedź docenta Waldemara Łazugi o obyczajach w monarchii austro-węgierskiej.
Doc. Janusz Ostoja-Zagórski we wprowadzającym referacie postulował zerwanie przez nauczycieli nauczania wyidealizowanej wizji dziejów Polski, która operuje nadal emocjonalnymi stereotypami i obroną mitów apoteozujących Polaków i Polskę. Wystąpienie zakończył słowami: – Ucząc historii starajcie się Państwo, niezależnie od własnego światopoglądu, politycznych sympatii, pozostawać zawsze w zgodzie z prawdą, bowiem jak powiada Monteskiusz “…Każdy obywatel jest zobowiązany umrzeć za ojczyznę – nikt nie jest zobowiązany dla niej kłamać”.
Bardzo dobre recenzje wśród obecnych na sali nauczycieli zyskał także referat doktora Wojciecha Wrzoska. Zwrócił on uwagę na trzy mity: “jednostka”, “polityka”, “chronologia”. Opisał dwa modele historii: “starej” i “nowej” (bez wartościowania). “Stara” – traktuje dzieje jak człowieka; każde zjawisko ma w niej genezę, rozkwit, zmierzch, tak jak człowiek ma rodziców, młodość i dojrzałość. Nowa – ujmuje je holistycznie – całościowo. Pokazuje nie genezę, a funkcjonowanie. Przekrawając epokę w jakimś miejscu, ale w tym miejscu pokazując ją we wszystkich wymiarach. Referent uświadomił te różnice i przyznał, że obie metody mają swe blaski i cienie, a znać je i umiejętnie wykorzystywać należy.
“Gazeta Pomorska” podała, że nasza konferencja odpowiedziała na pytanie o miejsce historii regionalnej w nauczaniu szkolnym. Może to zostało powiedziane zbyt szumnie, przyznać jednak należy, że w dyskusji poruszono ten problem na poważnie, a wypowiedziane zdania powinny posłużyć jako materiał do budowy rozkładów nauczania i do przemyśleń nie tylko jej uczestnikom, ale także władzom oświatowym najwyższego szczebla. Drukujemy więc fragmenty dyskusji […], polecając ją uważnej lekturze tym, którzy z nauczaniem historii do czynienia mają.
Oto ciekawsze z wypowiedzi, dotyczących głównego tematu spotkania, a zanotowanych w trakcie dyskusji:
mgr Janusz Księski (emerytowany nauczyciel jęz. polskiego i historii; uczył długie lata m. in. w liceum w Żninie; ostatnio w LO nr 1 w Bydgoszczy): – Myślę, że celowym byłoby wydanie “Wypisów pałuckich” – wyboru tekstów, poświęconych Pałukom. Rozpoczynać będzie je fragment Bulli Gnieźnieńskiej, dalej pójdą fragmenty przekładu Biblii Jakuba Wujka, Janicki w oryginale i przekładach, fragmenty pism Śniadeckich, może i sonety Helsztyńskiego. Zamierzamy się tego wraz z moim bratankiem podjąć i ułożyć taką antologię – przydatną w pracy tak nauczyciela historii, jak i polonisty. Była by ona – jak sądzę – niezwykle pomocna w popularyzacji dzieł ludzi, którzy się stąd wywodzą, lub tu działali i przy nauczaniu historii regionu.
Profesor Jerzy Strzelczyk (dyrektor Instytutu Historii UAM w Poznaniu): – Miejsce historii regionalnej w nauczaniu szkolnym powinno wynikać z procesu nauczania z uwzględnieniem możliwości percepcyjnych dziecka. W szkole podstawowej historia regionu powinna być podstawą, wyjściem nauczania historii. Byłoby jednak zwichnięciem, gdyby tę samą metodę przyjęło się w szkołach średnich. Więcej nawet – w szkole średniej nauczyciel nie powinien ześrodkowywać się na myśleniu narodowym – powinien myśleć w kategoriach globalnych. Nie wyodrębniajmy historii – regionalnej, narodowej. To anachronizm. W tej chwili powiązania w skali lokalnej są takie, że nie można akcentować historii regionalnej czy narodowej. Podsumowując: historia regionalna jako oś organizująca naukę w szkole podstawowej; jako uatrakcyjnienie historii narodowej, kręgu cywilizacyjnego, powszechnej – w liceum.
mgr Anna Kamieńska (wizytator Kuratorium Oświaty w Bydgoszczy): – Jeśli chodzi o możliwości przekazania uczniom wiedzy historycznej dotyczącej regionu – nauczyciele mają teraz znakomitą pomoc – “Żnińskie Zeszyty Historyczne”. Trzeba tylko, aby je potrafili wykorzystywać. Zgadzam się z prof. Strzelczykiem, że w szkole podstawowej historii powszechnej trzeba uczyć przez historię regionu. Myślę też że się jeszcze w mniejszych gronach w gminach spotkamy, wymienimy doświadczenia, porozmawiamy.
doc. Waldemar Łazuga (adiunkt w Instytucie Historii UAM w Poznaniu): – Też zgadzam się z tym, że historia regionalna powinna być obecna w niższych klasach, ale czy w liceum – to już jest pytanie. I – proszę państwa – nie przesadzajmy z tą historią regionalną. Jaka historia regionalna może być w takim na przykład Szczecinie?
Prof. Strzelczyk mówił, aby akcentować to, co wspólne, a nie to, co odrębne. Ale tu czekają na europejczyków zasadzki: – Na czym ta europejskość miałaby polegać? Historia powszechna jest połączeniem czterech narodowych historii. Nie ma w niej prawie mowy o ponaddziejowych trendach – taka jest tradycja historiografii europejskiej i niezwykle trudno ją przezwyciężyć. Tu dygresja: Czy możemy mówić o historii Polski w XIX wieku? Przecież to są trzy historie: Austrii, Prus i Rosji, dla każdego zaboru cezury są odmienne – dla Austrii i Prus to nie jest 63 rok, tylko 67 czy 70.
Biorę udział często w dyskusjach nad europejskością i tej dyskusji mam po uszy, ale proszę zauważyć – narodowa kultura norweska wtedy była najbardziej europejska, kiedy była najbardziej norweska. Kino włoskie wtedy było europejski, kiedy było najbardziej włoskie, a kino francuskie przestało być europejskie, kiedy przestało być francuskie, a stało się amerykańskie. Europa to wielość, rozmaitość.
Akurat w Żninie możecie panowie wydawać taką gazetę, jak “Żnińskie Zeszyty Historyczne”. Ale na przykład na Ziemiach Odzyskanych? W Świdwinie na przykład nie ma żadnej dającej się opisać historii. W Krakowie też jest to niemożliwe, bo historia Krakowa to po prostu historia Polski.
prof. Jerzy Strzelczyk: – Jak możliwa jest historia regionalna na Ziemiach Odzyskanych? Oczywiście, że jest możliwa – tylko należy rzetelnie rzeczą się zająć, a nie pod stołem, jak to dotychczas bywało. To nie była nasza historia, tylko niemiecka i jeśli chcemy to rzetelnie opisać, to nie wystarczy szukać tylko śladów polskości.
W dyskusji wiele miejsca zajął wątek dekadencji, mowa była o daleko idącej zgodzie społeczeństwa polskiego na stan zaborów, o kulcie terroru (Piłsudski i Bezdany), o konieczności współpracy nauczyciela historii z nauczycielem plastyki, o tym kim byli Prasłowianie. Pytali wykładowców nie tylko nauczyciele. Profesor Strzelczyk rzucił na przykład pytanie do nich:
– Czy przekazujecie Państwo historię uczniom jako sumę wiedzy pełnej, której się można nauczyć, czy staracie się zrealizować, ucząc, także taki cel, jakim jest rozbudzanie krytycyzmu? Czy stawiacie znaki zapytania? Czy nie wstydzicie się tak prowadzić zajęć?
Poruszał także inne tematy: – Proszę pamiętać, że istniał nie tylko niemiecki napór na wschód, ale i niemiecki napór na Zachód. A polski napór na wschód i północ też istniał. Krzyżakom przypisuje się takie zbrodnie, jak wytępienie Prusów i Jadźwingów. A o zasługach książąt mazowieckich na tym polu nie wspominamy? I już nic nie mówimy o wytępieniu Pomorzan, bo tych mamy już tylko sami na sumieniu. Mam do Państwa jeszcze jedno pytanie: czy w swoim nauczaniu dopuszczacie Państwo takie przykłady, które o nas źle, jako o Polakach świadczą?
Odpowiedzi i wypowiedzi było wiele, wśród nich warto zacytować zdanie dra Wojciecha Wrzoska: – Co do ciemnych fragmentów dziejów Polski, proszę zauważyć, że nauczanie historii Polski podąża cały czas tropem niepodległościowym. Tropem ukrytego ewolucjonizmu, postępów i sukcesów. Historia prowadzi dzieje od wojny do wojny, od powstania do powstania. A lata pomiędzy – giną – czy to jest 30, 50, czy 300 lat. Należy zdemitologizować tę konwencję dramaturgiczną.
Jak widzimy – dyskusja była ciekawa, zainteresowanych dokładnym jej przebiegiem odsyłamy do szóstego numeru “Żnińskich Zeszytów Historycznych”, w których będzie drukowana w całości. Redakcja ŻZH jeszcze raz dziękuje mecenasom sesji – radom miejskim (gminnym) Żnina, Barcina, Gąsawy i Rogowa, które nie poskąpiły grosza na jej organizację, dziękuje również władzom Kuratorium i współorganizatorom sesji za pomoc finansową i merytoryczną. Choć może tak mówić nie wypada – myślimy, że zrobiliśmy wspólnie kawałek dobrej roboty.
* * *
dr. Wojciech Wrzosek (adiunkt w Instytucie Historii UAM w Poznaniu): – Chciałbym powiedzieć parę słów o tym, co mnie w historii regionalnej irytuje. Ten hurrapatriotyzm, kompletowanie sukcesów, rozdymanie ich do rozmiarów ponadregionalnych. Ta lokalna psychoterapia, sztuczne dowartościowywanie się. Te sztampowo zrobione monografie, wypisy z syntez ogólnych. Epoki te same, kalka dziejów powszechnych, jakby chodziło o wielką część Europy.
mgr Janusz Księski: – Ma Pan rację, jeśli chodzi o ocenę merytoryczną. Ale nie docenia Pan roli kulturotwórczej takich monografii. Jest to sposób na rozbudzenie kulturotwórcze środowiska.
* * *
mgr Wiesław Zajączkowski (archeolog, dyrektor muzeum w Biskupinie): – Nie zawsze “Zeszyty” są dobrą pomocą dla dziatwy szkolnej, bo na przykład mogą wywiady ze Szwajcerem czytać bezkrytycznie, a tam przecież leitmotivem jest picie gorzały przez ostatnie 60 lat.
* * *
mgr Wiesława Golec (nauczyciel historii, wizytator Wojewódzkiego Ośrodka Metodycznego w Bydgoszczy): – Chciałabym poruszyć kwestię stosunku młodzieży do historii regionalnej. Na tym polu mamy wielkie zaniedbania i coś należy w tym zakresie zrobić. Zawsze starałam się przybliżać młodzieży na lekcjach te zagadnienia i myślę, że w rozkładach nauczania należy ją uwzględnić. Bardzo się cieszę, że widzę tu na sesji młodzież, bo chyba się coś we Wzroku Ludu ukaże. A dla Państwa miałabym taką propozycję, coś niby zadanie domowe, żebyśmy wyszli stąd z takim pytaniem: “Co warto byłoby zrobić w tym zakresie?”
* * *
dyskusję opracował i sesję opisał Dominik Księski
(wypowiedzi dyskutantów nie autoryzowane) Pałuki nr 40 (20/1992)
W Łabiszynie – plan Wojewódzkiego Kongresu Regionalistów na jesieni
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS