A A+ A++

Miedź Legnica po prostu na pozostanie w Ekstraklasie nie zasługuje. Miedź Legnica najwyraźniej nie chce w niej być. Okoliczności, w jakich beniaminek stracił wygraną w Mielcu puentują cały sezon w wykonaniu tego zespołu. Niby fragmentami było dobrze, ale na koniec wszystko poszło w piach po błędach, które nadają się jedynie do kategorii „mem roku”.

Jest 95. minuta. Miedź prowadzi w meczu ostatniej szansy ze Stalą. Na dodatek gra już w przewadze jednego zawodnika, bo Alex Vallejo po wejściu z ławki zdążył zarobić żółte kartki po faulach na Navedzie i Narsinghu. Do tego goście wykonują rzut rożny, jest szansa przetrzymać piłkę.

Nic nie ma prawa się wydarzyć. Nic? Ha, niedoczekanie!

Stal Mielec – Miedź Legnica 1:1. Kuriozum w ostatniej akcji

Velkovski po kontakcie w narożniku poleciał na swojego kolegę i zapewne liczył, że sędzia odgwiżdże faul. Miał podstawy, lecz sędziowie nie zareagowali, trzeba było grać dalej. Gospodarze wyprowadzili ostatnią akcję. Rocznikowo 40-letni Leandro posyła najbardziej klasyczną lagę na chaos, jaką można sobie wyobrazić.

Teoretycznie wszystko powinno być pod kontrolą Miedzi. Piłka długo leciała, w polu karnym 3 na 3. I wtedy zaczęła się seria szkolnych błędów.

  • Massouras powinien kontrolować ustawienie Matrasa, ale tego nie robi, bo jest spóźniony;
  • będący przy Lebedyńskim Gulen zupełnie się nie orientuje, że za plecami wbiega niepilnowany zawodnik;
  • Niewulis zamiast chociaż próbować wyskoczyć, dać sobie szansę i może samym ruchem nieco zmylić rywala, łapie się za głowę (?!), jakby obok spadała cegła;
  • Abramowicz jest przyspawany do linii i nie robi nic.

Trudno to wszystko zrozumieć. Cała defensywa Miedzi – dotychczas bardzo solidna – zachowała się, jakby była pewna, że Abramowicz wychodzi i zgarnia futbolówkę, z kolei bramkarz Miedzi najwyraźniej był przekonany, że jego koledzy skasują akcję.

W efekcie Matras chyba ku własnemu zdziwieniu sytuacyjnie odbija piłkę głową i ta wpada do siatki. Stal wyrównuje równie niespodziewanie jak w sobotę Korona z Jagiellonią. Nic tego nie zapowiadało, podopieczni Kamila Kieresia po stracie gola walili głową w mur.

Miedź w praktyce pieczętuje spadek

Tym samym Miedzianka na sześć kolejek przed końcem ma 10 punktów straty do strefy bezpiecznej. Można się bawić w analizy, że jeśli wygra wszystko, to się utrzyma, ale równie dobrze moglibyśmy rozważać, czy istnieje woda w proszku. Nie ma to sensu.

Jeśli w taki sposób nie potrafisz wygrać, na Ekstraklasę nie zasługujesz. Miedź prowadziła po ładnym golu Chuki i raczej trzymała Stal na dystans, która męczyła się w ataku pozycyjnym Gospodarze najgroźniejsi byli w pierwszych pięciu minutach, gdy doszli do trzech niezłych szans. Później już tylko sporadycznie udawało im się wypracowywać jakiekolwiek okazje, że wspomnimy o niezłym strzale głową Flisa. Warto jednak odnotować, że dużo dali rezerwowi Leandro i Koki Hinokio. W przypadku Japończyka trudno sobie wyobrazić brak pierwszego składu w następnej kolejce.

A Miedzi już dziękujemy. Może kiedyś do trzech razy sztuka.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułЦе брехня, – Буданов про “намагання” Герасимова та Патрушева “пригальмувати” війну
Następny artykuł30-lecie parafialnego Zespołu Caritas w Brusach