Podobno przedstawiciele Microsoftu wyrażają głębokie zainteresowanie popularną aplikacją Discord. Są gotowi wyłożyć nawet 10 miliardów dolarów, aby przejąć ogromną społeczność. Obecnie jeszcze do tego daleko i oby tak pozostało.
Dziennikarki Bloomberga ustaliły, że Microsoft prowadzi już wstępne rozmowy z twórcami aplikacji, firmą Discord Inc. Podobno mowa o zakupie na wyłączność, a właściciele najwyraźniej bardzo chcą sprzedać swoje dzieło. Chcą też na nim nieźle zarobić, bo krzyknęli 10 miliardów dolarów.
Czym tak naprawdę jest Discord? To nie tylko zabawka dla graczy
Początkowo Discord rzeczywiście był jedynie komunikatorem dla graczy. Tak go przynajmniej reklamowano i też do tej społeczności właśnie trafiał. Jednak bardzo szybko okazało się, że intuicyjna konstrukcja aplikacji i różnorodność funkcji pozwala korzystać z Discorda wielu innym grupom. W czasach pandemii zaczęły korzystać z niej szkoły czy nawet kluby fitness/taneczne. Sami polecaliśmy Discorda do pracy zdalnej. W praktyce znajdziemy tam kluby dyskusyjne na każdy temat. Wyszukiwarkę serwerów znajdziecie tutaj. Z resztą sam Discord przemianował się z “chat for gamers” na “your place to talk”.
Discord umożliwia na jednym serwerze rozmowy głosowe (VoIP), rozmowy wideo i czat tekstowy. Ten ostatni jest z kolei dobrze zintegrowany z wieloma platformami, takimi jak YouTube, Twitch, Soundcloud czy nawet Giphy – przykładów jest o wiele więcej. Umożliwia też niewielki podgląd witryny. Sprawdza się świetnie nawet jako narzędzie do pracy. I przede wszystkim jest darmowy. Za niektóre dodatkowe funkcje można zapłacić kupując wersję Nitro. Nie są one jednak niezbędne.
Aplikacja obecnie służy także jako medium społecznościowe. Twórcy gier, gamingowi influencerzy, youtuberzy, streamerzy i inni sprowadzają swoje społeczności na kanały. Niedawno Techland przeprowadził nawet prezentację prac nad “Dying Light 2” na specjalnie stworzonym do tego serwerze Discorda. Pole do popisu jest wielkie. Mi udało się kiedyś skontaktować nawet z twórcami “Śródziemia w Minecrafcie”.
Z Discorda korzysta 100 milionów aktywnych użytkowników miesięcznie – skąd ten fenomen?
Discord przede wszystkim jest darmowy, ale nie nazwałbym tego jego główną zaletą. Z aplikacji zacząłem korzystać krótko po premierze gry PlayerUnknown’s Battlegrounds w trybie early access, czyli mniej więcej w połowie 2017 roku. Od tego momentu nie korzystałem już z żadnego innego komunikatora stworzonego z myślą o graczach. Próbowałem jeszcze korzystać ze Steam Chat, ale to nie było to samo.
Mnie Discord kupił przede wszystkim swoją intuicyjną obsługą, bardzo ładnym projektem i przyjemnym otoczeniem. Co mam na myśli? Nawet komunikaty, ustawienia czy zapiski aktualizacji powstają w języku potocznym i bardzo swobodnym. Korzystając z Discorda masz wrażenie, że apkę tworzą bardzo wyluzowani ludzie. Przyznaję, że wielokrotnie jeden prosty komunikat Discorda poprawił mi humor gorszego dnia.
W praktyce Discord ma oczywiście więcej zalet. Przede wszystkim działa na wielu platformach – Windows, Mac, Linux, Android, iOS i na przeglądarkach. Umożliwia dostosowanie zarówno aplikacji jak i swojego serwera wedle własnych potrzeb. Zarówno w kwestii moderacji, bezpieczeństwa czy dodatkowych funkcji. Discord pozwala też na dodawanie przeróżnych botów, np. Rythm, który puszcza waszą ulubioną muzykę.
Microsoft zupełnie nie pasuje do tego klimatu i nie raz nam to udowodnił
Microsoft w swojej historii dokonał kilku udanych zakupów. Przykładowo LinkedIn czy GitHub radzą sobie świetnie. Trudno tu cokolwiek skrytykować. Jednak to bardziej poważne serwisy, które ukierunkowane są na zupełnie inny typ społeczności niż Discord.
Ale przypomnijmy: Microsoft w swojej historii zrujnował między innymi Skype. To był świetny komunikator. 10 maja 2011 roku Skype trafił w ręce Microsoftu za 8,5 miliarda dolarów. Od tego czasu aplikacja prezentuje się coraz gorzej i gorzej.
W 2016 roku Microsoft wykupił serwis Beam i przemianował go na Mixer. Serwis przez kilka lat żył swoim życiem, a firma nie przykuwała mu większej uwagi. Nie widzieli potencjału w streamowaniu gier na żywo? Najwyraźniej nie. Przez ten czas, Twitch.tv zrobił gigantyczne postępy, zdobył olbrzymią popularność a także zbudował społeczność. Został także wykupiony przez Amazon za zaledwie 970 milionów dolarów.
Mixer posiadał aspekty, które go wyróżniały, a nawet sprawiały, że był lepszy od Twitch.tv. Chociażby protokół FTL (Faster Than Light), który umożliwiał transmitowanie obrazu z minimalnym opóźnieniem, niemalże w czasie rzeczywistym. Niestety, Mixer był też zaniedbany – nie rozwijał się i miał kiepski UI.
W końcu w 2019 roku Microsoft nagle przypomniał sobie o Mixerze. Prawdopodobnie ktoś “z góry” zauważył, jaką publikę przyciąga Twitch.tv pod wodzą Amazonu. Zdecydowano się zainwestować, ale w najgorszy możliwy sposób. Microsoft wyłożył ogromne sumy – dziesiątki milionów dolarów, aby podkupić najpopularniejszych streamerów z Twitch.tv. Na początku był to Ninja, później Shroud, a następnie wielu mniejszych, ale posiadających społeczność graczy.
Kilkadziesiąt milionów dolarów poszło jak w piach. Nie udało się przyciągnąć fanów na stronę Mixera. Powodów było zapewne wiele, ale jednym z nich mógł być fatalny i depresyjny UI serwisu. Nie powstała nawet aplikacja na Android TV. Aktualnie Mixer już nie istnieje.
Microsoft zamordował Mixera, a teraz znów pcha się w gaming – proszę, nie
Witryna Mixer.com przenosi nas do Facebook Gaming. Większość streamerów z serwisu właśnie tam się przeniosła, a więksi gracze powrócili na Twitch.tv. Wydaje mi się, że swoim podejściem Microsoft już nam udowodnił, że nie rozumie internetowej społeczności graczy i powinien skupić się na rozwijaniu swojego Xboxa.
Microsoft udowadnia nam też od wielu lat, że wie lepiej od użytkownika. Oczywiście, w przypadku Windows 10 wielokrotnie to ma sens. Poprzez wiele blokad dostępu, Microsoft dba o mniej doświadczonych w sieci użytkowników. Niestety to miecz obosieczny, bo wzbudza znudzenie jeśli nie obrzydzenie wśród ludzi, którzy lubią dostosować swój ekosystem do własnych potrzeb.
Przykłady można wymieniać godzinami. W Windows 10 znajdziemy wiele niechcianych funkcji, które są nam narzucane z góry. Chociażby OneDrive – jest jak kamień Syzyfa. Jeśli nie wiesz, jak się go skutecznie pozbyć, to będzie ciągle powracać. I tego najbardziej się boję – jeśli Microsoft kupi Discorda, to z pewnością zaleje go “dodatkowymi funkcjami”, których nie chcą zobaczyć użytkownicy tej aplikacji.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS