To jest doprawdy news (miś?) na miarę współczesnych czasów, i stereotypowi klienci Media Expert czy innego elektromarketu powinni już biec do swoich ulubionych świątyń konsumpcjonizmu i zamawiać po kilka kopii Windows, bo za 4 lata go nie będzie. Szybciej, szybciej, bo nie wszyscy zdążą…
Obecny harmonogram dziesiątki wszyscy znali od początku, i zakładał on, że produkt będzie powstawał w latach 2015-2025 (skąd więc to zdziwienie?). Dostaliśmy niekończącą się próbę przerobienia interfejsu użytkownika, dużo ukłonów w stronę Open Source… i masę problemów praktycznie z każdym uaktualnieniem. Doszło do tego, że na tanich maszynach wdrażane są kolejne „duże” wydania tego tworu, a w systemach markowych robi się to z dużym opóźnieniem (przykładowo – na Acerze Swift 1 wersję 21H1 dostałem z Windows Update w dniu premiery, na markowym Dellu Precisionie czekam na nią do dzisiaj, a że nie mam ochoty instalować jej samodzielnie…).
Istniejący przez lata duopol Intel-Microsoft (użytkownicy profesjonalni wybierali wyłącznie Windows+procesor Intela, a wybór każdej nowej wersji okienek wiązał się z wymianą całego sprzętu) jest bardzo skutecznie łamany przez rewolucję komórkową, Chromebooki, AMD, procesory ARM czy nowe rózwiązania Apple (który umieszcza M1 w tabletach, komputerach stacjonarnych i przenośnych, a w przyszłości pewnie i telefonach).
Co jakiś czas Phoronix porównuje wydajność Windows z Linuxem i przykładowo wychodzi na to, że w 2019 system Microsoft wygrał mniej niż 20% testów (platforma AMD Threadripper), w 2020 miał przewagę w 46% testów (Ryzen 4500U), a w 2021 odpowiednio w 61% testów (Intel i9 11900K), 37% testów (Ryzen 5900X) i 18% testów (Threadripper). Na stronie jest oczywiście o wiele więcej takich porównań, i to są tylko przykłady. Różnice nie zawsze są kolosalne (np. dla Ryzena w 2021 przewaga Linuxa wynosi 8%) i bardzo zależą od metodologii, ale trend jest dosyć jasny – im więcej rdzeni procesora i bardziej „profesjonalny” sprzęt, tym mocniej Windows odstaje na niekorzyść od swojego rywala.
Są jeszcze oczywiście rozwiązania Apple. W ich przypadku bardzo wyraźnie widać dużą przewagę w stosunku do starszych konstrukcji z Intelem. Aplikacje przygotowane natywnie dla M1 są szybsze niż kiedykolwiek (np. Adobe przyspiesza w określonych miejscach nawet 3x), i myślę, że każdy trzeźwo myślący człowiek będzie kierował się w ich stronę, a przynajmniej mocno rozważał tę platformę.
Oprócz rozwiązań wydajnych mamy też urządzenia typu komórki i tablety, które spokojnie wystarczają do bardzo wielu zadań.
Co to wszystko oznacza? Baza oprogramowania dla Windows jest ogromna, ale… poza wielkimi firmami coraz rzadziej z niej korzystamy (firmy wskroś amerykańskie, takie jak Dell, proponują zresztą systemy z Ubuntu, i na pewno ten trend będzie się pogłębiał).
Windows nie zniknie. Będzie używany do grania i będzie miał swoje miejsce w mniej technicznych korporacjach (bo te lepsze pokroju Google dawno mają swoje rozwiązania), urzędach, za to będzie się coraz mniej liczył wszędzie tam, gdzie myślimy o szybkim przetwarzaniu dużej ilości danych (mała dygresja – nigdy się nie liczył nie tylko z uwagi na problemy z obsługą dużej ilości zasobów, ale również przez koszty licencji).
Czy dostaniemy przedłużenie wsparcia jak w Windows XP? W sumie chyba większości użytkowników niewiele to będzie obchodzić – do 2025 przeniosą się na (darmowe) alternatywy, albo będą używać ostatniego wydania tak długo, jak będzie działał ich sprzęt (a wraz z nowym sprzętem pomyślą, co dalej).
Teraz wróćmy do tego, co się wyprawia w internetach. Od kilku dni portale IT prześcigają się w pisaniu o tym, że za kilka dni zobaczymy wspaniały i niesamowity comeback po tytułem „wyblakła amerykańska korporacja ma jednym ruchem zmienić wszystko na lepsze”.
Jeżeli dzisiaj porównać system Windows do kobiety, to zdaniem Microsoftu jest on młodą, przebojową i pełną wigoru dziewczyną, myślę jednak, że blisko jej do starszej, dystyngowanej, sporo mogącej, ale przygłuchej i przyślepej damy (bo do MILF raczej bym jej nie zaliczył).
Oglądałem ostatnio wideo Motobiedy na temat Buicka Skylarka (uwaga: zawiera przekleństwa) i uderzył mnie tam tekst o producentach amerykańskich, którzy w drugiej połowie lat 80-tych z 2,5 litra uzyskiwali niecałe sto koni (podczas gdy Włosi mieli takie osiągi z 1,6 litra pod koniec lat 60-tych).
Gwiazdy Microsoft i Windows są podobnie wyblakłe, i żeby je rozjaśnić, trzeba czegoś na miarę rewolucji Windows NT (ale takiej naprawdę technicznej, a nie udawanej).
Pogdybajmy sobie – gdyby dostać rdzeń systemu ważący 500 MB, rzeczywiste odseparowanie aplikacji (coś jak snapy), i modułowość wyrażającą się w tym, że każdy najmniejszy element typu .NET instalowany jest tylko w razie potrzeb (dotyczy to również sterowników), to kto wie… Prawdopodobnie konieczne byłoby wtedy porzucenie dużej części kompatybilności wstecznej, a tego bym się szczerze mówiąc nie spodziewał (być może to był jeden z powodów porzucenia Windows X) – sam producent proponuje wyluzowanie i relaks, a więc najwyraźniej sugeruje obniżenie oczekiwań i emocji:
Kilka przykładów tego, jak obecne rozwiązanie jest po prostu słabe (i czego Microsoft nie poprawił, co sugeruje jego brak mocy sprawczej):
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS