Ubrany w czarną koszulę i jak to zwykle bywa: konfrontacyjnie nastawiony. – Mój strój świadczy o tym, że dla mnie jest to czarny dzień polskiej piłki – zaczął były wybitny bramkarz Jan Tomaszewski rozmowę z “Super Expressem”.
– Dlaczego? Pomijam umiejętności czy kwalifikacje Cześka [Michniewicza] jako trenera. Ale obawiam się – tu mam bardzo poważne obawy poparte pewnymi faktami – że międzynarodowa opinia publiczna bardziej skupi się na tych 711 telefonach i tych powiązaniach naszego selekcjonera z “Fryzjerem”, niż na tym meczu, który będzie za 52 dni – przyznał Tomaszewski.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
– Jedna z najważniejszych osób, która ma reprezentować nasz naród, musi być jak żona Cezara – poza wszelkimi podejrzeniami. A tutaj? No cóż… Paru dziennikarzy, dwóch czy trzech, w poniedziałek zapytało o to, ale od razu zostali skasowani przez Kuleszę, który powiedział, żeby nie “kopać się po kostkach”, bo teraz mamy cel Rosja. Prezes może i uciszył dziennikarzy, ale nie uciszy opinii publicznej. I to międzynarodowej, bo Rosjanie sami już kilka dni temu pisali, że Michniewicz będzie selekcjonerem i że to jest skandal, bo zamieszany jest w telefony z “Fryzjerem” – powiedział Tomaszewski i jeszcze raz dodał, że według niego to właśnie przede wszystkim tym tematem do meczu z Rosją będzie żyła opinia publiczna.
Nowy selekcjoner, stare szambo
Po konferencji na Stadionie Narodowym trudno się z Tomaszewskim nie zgodzić. “Wybierając Michniewicza na selekcjonera, prezes Kulesza otworzył szambo, którego smród będzie się ciągnął za reprezentacją Polski. Mafia, ustawione mecze, prokuratura, korupcja – te słowa wybrzmiały w poniedziałek mocniej niż Rosja, obrona, baraże, taktyka” – pisali dziennikarze Sport.pl Łukasz Cegliński i Piotr Wesołowicz.
Michniewicz nigdy nie został postawiony w stan oskarżenia, a wrocławska prokuratura nie znalazła dowodów na to, że ustawiał mecze, ale w aferze korupcyjnej, która psuła polski futbol na przełomie wieków, jego nazwisko się pojawia. Michniewicz jest niewinny, ale wątpliwości pozostają.
Michniewicz: Nic złego nie zrobiłem
Podczas konferencji na Stadionie Narodowym od początku było czuć, że te 711 połączeń wisi w powietrzu, że Michniewicz będzie musiał się do nich odnieść. Pytania na ten temat zadano trzy – od Andrzeja Janisza z Polskiego Radia ogólne, od Szymona Jadczaka z Wirtualnej Polski konkretne. Był apel do Michniewicza o oświadczenie w sprawie 711 połączeń, było też pytanie do Kuleszy o moralne odczucia dotyczące nominacji dla “człowieka, który przez dwa lata i cztery miesiące miał regularne kontakty z szefem mafii piłkarskiej”, było też pytanie do selekcjonera o konkretne rozmowy z “Fryzjerem” przed jednym z ustawionych meczów.
– Nic złego nie zrobiłem, nie mam żadnego zarzutu, nie byłem – wbrew temu, co niektórzy opowiadają – świadkiem koronnym. I mam wszystkie prawa tak jak każdy z nas tutaj siedzących, do tego, żeby pracować. Nie ma żadnych przeciwwskazań, żebym prowadził reprezentację Polski. I to dzisiaj czynię – odpowiedział najpierw Michniewicz.
A potem, dociskany przez Jadczaka o konkrety, kontrował. I z przygotowanego na trudne pytania człowieka, stawał się coraz bardziej poirytowany. – Pana wypowiedź nadaje się do prokuratury. I to nie ja powinienem być oskarżony, tylko pan. Pan insynuuje, że uczestniczyłem w dwóch sprzedanych meczach, co jest totalną bzdurą – mówił Michniewicz, który później w rozmowie ze Sport.pl zapowiedział, że chce pozwać dziennikarza Wirtualnej Polski. – Sprawa trafi do prawników, nie odpuszczę – zapewnił.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS